„Zapewnienia Donalda Tuska bardzo przypominają jego słowa dotyczące niealarmujących prognoz z czasu powodzi. Są absolutnie nieadekwatne do skali zagrożeń, przed którymi stoi Polska i światowa gospodarka” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl analityk finansowy Janusz Szewczak. Były członek zarządu PKN Orlen wyjaśnia przyczyny dużych wahań na światowych giełdach po wprowadzeniu przez USA ceł. Uważa, że pomysł KE pójścia na wojnę celną z USA jest najgorszym z możliwych. „Tusk nie powinien czekać i patrzeć, czy przeżyjemy, ale powinien natychmiast podjąć rozmowy i negocjacje z Amerykanami” - ocenia nasz rozmówca.
CZYTAJ TAKŻE: Spadki na światowych giełdach. Tusk: „Spokojnie wytrwamy!”. Politycy PiS: „Potrzebne są decyzje, nie propagandowe slogany”
Portal wPolityce.pl: Wprowadzenie ceł przez USA spowodowało tąpnięcia na światowych giełdach. GPW zawiesiła notowania na godzinę, by uspokoić rynek. Zgadza się pan z radami premiera Donalda Tuska, by na razie tylko czekać?
Janusz Szewczak, analityk gospodarczy, były członek zarządu PKN Orlen: Wypowiedź premiera Donalda Tuska w sprawie armagedonu na światowych giełdach, spowodowanego cłami amerykańskimi i cłami odwetowymi - Kanada i Chiny już je wprowadziły, a Komisja Europejska je zapowiada – że trzeba spokojnie wytrwać, wytrzymać, poczekać na wspólne decyzje KE przypomina nieszczęsną i dramatyczną w skutkach jego wypowiedź z czasu ubiegłorocznej powodzi na Dolnym Śląsku. Prognozy miały nie być przesadnie alarmujące, po czym zawaliły się tamy, zginęli ludzie, a wielu mieszkańców Dolnego Śląska, pozostawionych bez pomocy, ciągle nie nie mieszka w swoich domach. Oby w tym przypadku nie było podobnie, bo i tu efekty tych uspokajających zapewnień mogą być tragiczne.
Czy to są chwilowe wahania?
Świat ewidentnie stanął w obliczu wojny handlowej i celnej. I to scenariusz bardzo groźny dla światowej gospodarki, zwłaszcza w kontekście recesji i osłabienia walut, co widać już, jeśli chodzi o polskiego złotego. Ta sytuacja będzie się odbijać na światowym długu oraz na PKB poszczególnych krajów. Myślę, że Polska może zapomnieć o wzroście gospodarczym w tym roku na poziomie 3,9 proc., raczej będzie to ok. 3 proc. To i tak będzie nie najgorszy wynik.
Donald Trump ratuje amerykańską gospodarkę. Jak bardzo może się to odbić na europejskim rynku?
Tu nie chodzi jedynie o cła, ale o przeorientowanie całego rynku walutowego na świecie, czyli osłabienie dolara i zwiększenie konkurencyjności produktów amerykańskich. Amerykańska administracja przeprowadza to świadomie i chce zmniejszyć zadłużenie związane z ogromną ilością obligacji dolarowych, które posiadają Chiny, ale nie tylko. Prezydent Donald Trump zapowiada, że wyciśnie z Unii Europejskiej wszystko to, co Unia uzyskała, strzygąc amerykańską gospodarkę. Podkreśla, że wszelkie rozmowy o zmianach ceł muszą być poprzedzone kontrybucją finansową zwłaszcza ze strony Unii Europejskiej.
Czy można się było spodziewać takich zawirowań?
Kilka miesięcy temu, udzielając wywiadu portalowi wPolityce.pl, mówiłem, że będziemy mieć całkowite przeorganizowanie światowej gospodarki oraz całej geopolityki. Dziś widzimy tego potwierdzenie. To nie jest jednak tak, że to wszyscy będą tracić. Nie mniej, przyjęte przez unijnych przywódców warianty gospodarcze, że wszystkie problemy rozwiąże globalna „zielona” gospodarka, są całkowicie nieodpowiedzialne. Można powiedzieć, że właśnie legły w gruzach, bo świat idzie zupełnie w inną stronę. Niestety UE ma dziś najsłabszych w swojej historii przywódców. Widzimy ropę po 50 dolarów, co oznacza, że szykuje się zabójczy finansowo cios dla dużych producentów ropy, zwłaszcza dla Rosji. Opłacalność produkcji ropy w Arabii Saudyjskiej jest ciągle wysoka, bo tam koszty są znacząco niższe. Czeka nas zatem gwałtowny spadek cen ropy naftowej, ale jednocześnie mówi się o możliwości głębokiej recesji światowej gospodarki.
W jakiej sytuacji znajdzie się polska gospodarka?
Polska niestety jest teraz nieobecna na rynkach światowych, na rynkach walutowych. Właściwie nic istotnego w polskiej gospodarce się nie dzieje. Nie ma inwestycji i nie ma pieniędzy. Coraz większa część branż naszej gospodarki staje na skraju bankructwa. Wystarczy wymienić choćby producentów płytek ceramicznych, czy też nawozów, którzy nie wytrzymują konkurencji z producentami nawozów zza wschodniej naszej granicy. Na to wszystko nakłada się gwałtowne zadłużanie Polski i rosnący deficyt budżetu. To już ponad 2 biliony zł długu. Pierwsze dwa miesiące 2025 r. przyniosły prawie 40 miliardów złotych deficytu, a przed nami jeszcze kolejne 10. Może się okazać, że nawet deficyt na poziomie 298 miliardów złotych będzie zbyt mały. Doliczyć trzeba jeszcze koszty utrzymania ogromnej rzeszy emigrantów, którzy za chwilę znajdą się w Polsce, bo na razie są jedynie przepychani do nas przez niemiecką policję.
Co rząd i premier Donald Tusk powinni teraz zrobić? Czy czekanie wystarczy?
W tej sytuacji zapewnienia Donalda Tuska bardzo przypominają jego słowa dotyczące niealarmujących prognoz z czasu powodzi. Są absolutnie nieadekwatne do skali zagrożeń, przed którymi stoi Polska i światowa gospodarka. Tusk nie powinien czekać i patrzeć, czy przeżyjemy, ale powinien natychmiast podjąć rozmowy i negocjacje z Amerykanami, tak jak robi to premier Włoch Giorgia Meloni, czy premier Węgier Victor Orban. Oni mówią: żadnych ceł odwetowych, bo to tylko zaostrzy i pogorszy sytuację Unii Europejskiej. UE jest teraz absolutnie bezradna i nie ma przywódców światowego formatu. Premier Tusk, który wcześniej atakował administrację amerykańską, teraz twierdzi, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale chce czekać na dalszy rozwój wypadków. Takie czekanie absolutnie nie rozwiąże naszych problemów. Z Amerykanami należy prowadzić przyjacielską, ale partnerską rozmowę, nie reagować zemstą i odwetem, jak zapowiada to KE, bo to się może dla krajów UE bardzo źle skończyć.
Czyli UE nie wygra wojny celnej z USA?
USA ma rocznie 100 miliardów dolarów deficytu w handlu z Unią Europejską. Ta wojna celna trwa już od jakiegoś czasu. Amerykańskie towary były objęte do tej pory wysokimi cłami w Europie, w porównaniu do towarów europejskich trafiających na rynek USA. Trump chce to wyrównać. Tymczasem Komisja Europejska, która nie reprezentuje przecież rządów poszczególnych krajów, zastanawia się nad zaostrzeniem ceł, objęciem nimi np. Burbona, czy gumy do żucia. Oni kompletnie nie rozumieją, w jak dramatycznym momencie znalazła się światowa gospodarka oraz światowe finanse i rynek walutowy. Działania celne pociągną za sobą istotne ruchy w relacjach walutowych. Za chwilę KE zacznie się zastanawiać nad podniesieniem ceł na chińskie czy wietnamskie towary, bo przy pogłębiającej się stagnacji europejskiej gospodarki, zaleją one rynek UE i np. dobiją przemysł motoryzacyjny.
Dziękuję za rozmowę?
CZYTAJ TAKŻE: Giełda Papierów Wartościowych zawiesza na godzinę notowania na wszystkich rynkach. „Ze względu na bezpieczeństwo obrotu”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/726004-szewczak-tusk-nie-powinien-czekac-ale-rozmawiac-z-trumpem