Po ostatnim posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej (RPP) w tym roku jej przewodniczący i zarazem prezes NBP prof. Adam Glapiński poinformował na konferencji prasowej, że większość jej członków jest przekonana, że obniżki stóp procentowych będą mogły być realizowane dopiero w 2026 roku, kiedy inflacja zacznie ostatecznie spadać.
Wcześniej członkowie Rady zakładali, że debata na ten temat będzie mogła się rozpocząć w połowie 2025 roku, ale po ostatnich decyzjach rządzącej koalicji, dotyczących mrożenia cen energii tylko przez 9 miesięcy przyszłego roku i to tylko dla gospodarstw domowych i tzw. podmiotów wrażliwych od jesieni przyszłego roku, będziemy mieli do czynienia z kolejną falą podwyżek jej cen, a to oznacza kolejny impuls inflacyjny.
Według scenariusza kształtowania się inflacji przygotowanego w NBP, inflacja osiągnie najwyższy poziom na przełomie I i II kwartału przyszłego roku i będzie wynosiła około 5,5 proc., następnie będzie spadać przez II i III kwartał przyszłego roku do poziomu około 4 proc., żeby następnie już na jesieni 2025 roku, znowu wzrosnąć do poziomu ok 5 proc. Będzie to głównie skutek zakończenia mrożenia cen energii we wrześniu przyszłego roku, a także odwieszenia obowiązywania tzw. opłaty mocowej, która dodatkowo podwyższy ceny energii elektrycznej.
Proinflacyjne kroki rządu
Przypomnijmy, że rozsądna polityka RPP i banku centralnego, a także rządu premiera Morawieckiego doprowadziła do tego, że inflacja z najwyższego poziomu 18,4 proc. w lutym 2023 roku, została sprowadzona do poziomu 2 proc. w marcu 2024 roku. Co więcej to radykalne zmniejszenie poziomu inflacji aż o 16,4 pkt. procentowego w ciągu zaledwie 13 miesięcy zostało wprawdzie okupione spowolnieniem wzrostu gospodarczego do 0,1 proc. PKB, ale poziom bezrobocia należał do najniższych w krajach Unii Europejskiej i oscylował w granicach 2,5 proc. wg. unijnej metodologii.
Za wychodzenie z wcześniejszych kryzysów (np. w latach 2008-2009) płaciliśmy nie tylko ujemnym wzrostem gospodarczym (recesją), ale także gwałtownym wzrostem bezrobocia, które powodowało kolejne fale emigracji za granicę, szczególnie młodych ludzi.
Jak już wspomniałem, inflacja konsumencka (CPI) wynosząca w marcu tego roku 2 proc., znalazła się wręcz poniżej celu inflacyjnego (2,5 proc. +/- 1 pkt. procentowy), ale następnie zaczęła rosnąć, a głównym impulsem inflacyjnym była likwidacja przez nowy rząd tarczy antyinflacyjnej związanej z żywnością, a wprowadzonej kilkanaście miesięcy wcześniej przez rząd premiera Morawieckiego.
Rząd Tuska zdecydował się przywrócić 5 proc. stawkę VAT na żywność od 1 kwietnia tego roku, co zaowocowało wzrostem inflacji w kwietniu do 2,4 proc., w maju do 2,5 proc. i w czerwcu do 2,6 proc. Od 1 lipca z kolei rząd Tuska zdecydował się na odstąpienie od mrożenia cen energii elektrycznej, gazu i ciepła systemowego, co z kolei zaowocowało gwałtownym wzrostem inflacji najpierw do 4,2 proc. w kolejnym miesiącu do 4,6 proc. i w październiku do 5 proc. Wprawdzie w listopadzie jak wynika z szybkiego odczytu GUS, inflacja spadła do 4,6 proc., ale powodem jest tzw. efekt bazy, czyli wysokie ceny paliw w listopadzie poprzedniego roku, a w listopadzie tego roku tylko niewiele wyższe.
Niepokojące prognozy
Niestety, wszystko wskazuje, że to dopiero pierwszy impuls związany z konsekwencjami wzrostu cen nośników energii. W kolejnych miesiącach ze względu na mechanizm przenoszenia tego wzrostu w koszty wytwarzania wszystkich towarów i świadczonych usług, pojawi się on w postaci wzrostu ich cen. Potwierdza to wspomniany ekonometryczny model wzrostu inflacji konsumenckiej opracowany w NBP, wg. którego inflacja będzie rosła aż do marca-kwietnia 2025 roku do poziomu przynajmniej 5,5 proc.
Ta swoista spirala inflacyjna będzie jeszcze dodatkowo napędzana ograniczeniem mrożenia cen energii od 1 stycznia 2025 tylko dla gospodarstw domowych i instytucji wrażliwych, natomiast jej ceny dla przedsiębiorców zostaną w pełni uwolnione. A ponieważ energia jest elementem składowym kosztów wytwarzania każdego towaru i świadczenia każdej usługi, to wzrost jej cen dla przedsiębiorców, będzie powodował wzrost kosztów, a tym samym cen wytwarzanych towarów i świadczonych usług.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że nieodpowiedzialna polityka rządu Tuska w zakresie cen nośników energii, doprowadziła do tego, że proces obniżek stóp procentowych banku centralnego opóźni się przynajmniej o pół roku, a być może nawet i dłużej. Będzie miało to negatywny wpływ na aktywność podmiotów gospodarczych, dla których wysokie stopy procentowe, oznaczają drogi kredyt, a tym samym ostrożne z niego korzystanie i w konsekwencji wyraźnie niższy wzrost gospodarczy, niż zakładano w budżecie na 2025 rok.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/715082-ze-wzgledu-na-wzrost-cen-energii-obnizki-stop-w-2026-r