Właśnie Ministerstwo Finansów opublikowało komunikat prezentujący szacunkowe wykonanie budżetu w okresie styczeń-sierpień 2024 roku, z którego wynika, że deficyt budżetowy po ośmiu miesiącach, wyniósł prawie 89 mld zł.
Był on ponad 5-krotnie wyższy niż w deficyt w tym samym okresie 2023 roku (wtedy wyniósł 16,6 mld zł), mimo tego, że w roku poprzednim mieliśmy do czynienia w wyraźnym spowolnieniem wzrostu gospodarczego, a wzrost PKB w całym roku wyniósł tylko 0,2 proc., w tym w I i II kwartale był wręcz ujemny (wyniósł odpowiednio - 0,8 proc. i -0,6 proc.). Niestety wyraźnie widać załamanie dochodów budżetowych, z dużym prawdopodobieństwem do ich wykonania może zabraknąć aż ok. 70 mld zł, w tym z samego podatku VAT ok. 40 mld zł.
Co więcej wyraźnie widać, że minister finansów już teraz blokuje wydatki budżetowe, ich zaawansowanie w stosunku do planu wyniosło tylko 57,5 proc., podczas gdy upływ czasu po 8 miesiącach, to przecież ponad 66 proc. Tak się złożyło, jakiś czas temu premier Tusk pochwalił się wzrostem PKB w II kwartale tego roku, wynoszącym wg szacunków 3,2 proc. , ale niestety z komunikatu ministra finansów wynika, że nie ma to przełożenia na dochody budżetowe, bowiem ma zabraknąć, aż 70 mld zł w stosunku do planu, w konsekwencji deficyt budżetowy tak gwałtownie rośnie. Jest to zjawisko bardzo niepokojące, bo gołym okiem widać, że powróciła „prywatyzacja” podatków, w szczególności podatku VAT, tak charakterystyczna dla poprzednich rządów Platformy w latach 2008-2015.
Dochody budżetowe za 8 miesięcy
Sumarycznie jak wynika z komunikatu Ministerstwa Finansów, dochody budżetowe po upływie 8 miesięcy wyniosły ponad 409 mld zł, podczas gdy zaplanowano je na poziomie aż blisko 683 mld zł, a wydatki ponad 498 mld zł, w konsekwencji deficyt budżetowy, jak już wspomniałem wyniósł blisko 89 mld zł. W tej sytuacji w kolejnych 4 miesiącach, dochody budżetowe powinny wzrosnąć o 274 mld zł po blisko 69 mld zł miesięcznie, podczas gdy w okresie styczeń-sierpień tego roku, średnio przyrastały po około 51 mld zł. Z prostej ekstrapolacji wynika więc, że jeżeli nic się nie zmieni w intensywności wpłat podatkowych, może zabraknąć do planu dochodów, aż 72 mld zł, co przy deficycie zaplanowanym na poziomie 184 mld zł, byłoby to katastrofą finansów państwa. W tym miejscu należy jeszcze przypomnieć, że sytuacja dochodowa budżetu w 2024 roku, byłaby jeszcze gorsza, gdyby minister finansów nie przerzucił, przy pomocy mechanizmu przyśpieszonych zwrotów, blisko 12 mld zł z podatku VAT z grudnia poprzedniego roku na styczeń roku obecnego, co w oczywisty sposób sztucznie pogorszyło wykonanie budżetu za 2023 rok i i powiększyło lukę w podatku VAT (tego pisowskiego) i tak samo sztucznie poprawiło wykonanie budżetu na ten rok (ale tego już uśmiechniętego).
Minister Domański podkreśla wszędzie, że nastąpił wzrost dochodów z VAT w czerwcu i w lipcu i sierpniu chociaż kwotowo to tylko około 22 mld zł miesięcznie, podczas gdy do końca roku z tego podatku powinno wpłynąć jeszcze ponad 122 mld zł (wpływy zaplanowano na poziomie ponad 316 mld zł), czyli średnio ponad 30 mld zł miesięcznie, a to wydaje się absolutnie niemożliwe. Skoro bowiem we wpływach czerwcowych, lipcowych i sierpniowych z VAT, są już skutki podwyżki VAT na żywność z 0 proc. do 5 proc., obowiązującej od 1 kwietnia tego roku, to trudno znaleźć jeszcze dodatkowe czynniki, które miałby spowodować wzrost wpływów z VAT, w każdym kolejnym miesiącu tego roku, średnio o co najmniej 8 mld zł, aby osiągnąć wyżej wymieniony, poziom ponad 30 mld zł miesięcznie dochodów z tego podatku.
Minister finansów wprawdzie w mediach tryska optymizmem, jeżeli chodzi o realizację budżetu ale chyba zdaje sobie sprawę, że już jesień tego roku będzie testem prawdy w odniesieniu do dochodów budżetowych, stąd już teraz ograniczenia w wydatkach budżetowych. Ich realizacja jest aż o blisko 10 pkt procentowych niższa, niż upływ czasu, ale mamy już komunikaty, że NFZ już nie płaci szpitalom za tzw. nadwykonania w świadczeniach medycznych, które za rządów PiS przestały być limitowane (między innymi onkologia, kardiologia), ponieważ nie otrzymał przewidywanych dotacji z budżetu państwa. Na dodatkowe wsparcie dla samorządów rząd chce przeznaczyć tylko ok. 10 mld zł, które przez w latach 2022-2023, otrzymały aż ponad 27 mld zł dodatkowych dotacji na wydatki bieżące w związku konsekwencjami dla finansów samorządów, wyraźnego obniżenia stawki w podatku PIT i wprowadzeniu kwoty wolnej w wysokości 30 tys. zł. Minister finansów zablokował także kolejne edycje naboru wniosków w ramach programów umożliwiających samorządom inwestycje w szeroko rozumianą infrastrukturę, techniczną i społeczną, na które rząd PiS w ostatnich latach przeznaczył astronomiczną kwotę ponad 120 mld zł. Wyraźnie widać, że chciałby także doprowadzić do oszczędności w wydatkach na zbrojenia, stąd blokowanie wydatkowania środków z pozabudżetowego Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, co przypadkowo „wysypał” wiceminister obrony narodowej z PSL-u, mówiąc, że udało się ten fundusz, ale tylko częściowo odblokować.
Mimo tych wszystkich ograniczeń w wydatkach, jak widać ekipie Tuska „dobrze” idzie, po 8 miesiącach aż 89 mld zł deficytu, ponad 5-krotnie więcej, niż w tym samy okresie roku ubiegłego. Bardzo niepokojące jest jednak to ,że wpływy podatkowe nie odzwierciedlają szybszego wzrostu gospodarczego, który w II kwartale wyniósł 3,2 proc., podczas gdy w I i II kwartale roku ubiegłego, mieliśmy do czynienia ze spadkiem PKB. Z dużym prawdopodobieństwem trzeba więc stwierdzić, że powróciła „prywatyzacja” podatków w szczególności podatku VAT, skoro na koniec roku ma zabraknąć aż 70 mld zł dochodów w stosunku do planu, w tym z samego VAT ok. 40 mld zł.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/706540-kleska-ministra-finansow-moze-zabraknac-ok-70-mld-zl