Od momentu kiedy rozpoczęła swoje rządy koalicja pod kierownictwem Donalda Tuska, stało się jasne, że zaplanowane i realizowane strategiczne inwestycje dla rozwoju naszego kraju, a uderzające w niemieckie interesy, po prostu nie będą realizowane. Wprawdzie nie mówi się o tym wprost, ba przeciwnie ministrowie rządu Tuska sprawnie uprawiają politykę „mydlenia oczu” opinii publicznej w tych sprawach, ze słynnymi już niekończącymi się audytami na czele, ale jest jasne, że ich realizacja jest odsuwana na wieczne nigdy. Tak niestety stało się z CPK, pierwszą i drugą elektrownią atomową (ta druga miała być realizowana przez kapitał prywatny z udziałem spółki Skarbu Państwa), z inwestycjami poprawiającymi żeglowność Odry i rozbudową portu kontenerowego w Świnoujściu, czy też rozbudową portów w Gdyni i w Gdańsku.
Niedawno pojawił się jeszcze nowy argument nakazujący rezygnację z inwestycji o strategicznym charakterze, to ich nieopłacalność ustalana, a jakże już przez ekspertów rządu Donalda Tuska. Ten argumentu użył ostatnio wiceminister resortu aktywów państwowych Robert Kropiwnicki, poparty także przez nowe kierownictwo Grupy Orlen, o nieopłacalności inwestycji Olefiny III. To największa inwestycja od 20 lat w przemyśle petrochemicznym, nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, która ma nie tylko zwiększyć tzw. docelowy przerób ropy do blisko 20 proc., ale jest ona także kluczem do znaczącego wydłużenia życia całej rafinerii. Koszt realizacji tego przedsięwzięcia, szczególnie jego części infrastrukturalnej wprawdzie wzrósł, ale tak jest we wszystkich inwestycjach w tej branży na świecie ze względu na skutki pandemii i konsekwencje wojny na Ukrainie. A kwestionowanie jej opłacalności w 3 roku jej realizacji, jest nie tylko uderzeniem w przyszłość przemysłu petrochemicznego w Polsce, ale już jawnym sprzyjaniem interesom niemieckim, którym ta inwestycja bardzo przeszkadza.
Także niedawno pojawił się komunikat spółki PERN, odpowiadającej za sieć rurociągów, którymi przez terytorium Polski transportowana jest ropa naftowa, w którym poinformowano opinię publiczną, że budowa II nitki tzw. Rurociągu Pomorskiego, została wstrzymana, właśnie ze względu na nieopłacalność. Chodzi o budowę II nitkę rurociągu, który miałby prowadzić z Naftoportu w Gdańsku do połączenia z rurociągiem „Przyjaźń”, prowadzącym z kolei od granicy z Białorusią do granicy z Niemcami. Połączenie obydwu rurociągów, miałoby nastąpić w centrum naszego kraju w rejonie Miszewka Strzałkowskiego, gdzie znajduje się jedna z kilku baz ropy, którymi zarządza spółka PERN. Ta inwestycja także jest wyraźnie nie na rękę Niemcom, bo oni chcą wrócić do interesów z Rosją, chętnie będą kupować na specjalnych warunkach cenowych gaz i ropę z tego kraju, tak jak to robili przez lata, aż do unijnego embarga, a później wysadzenia rur rurociągów Nord Stream 1 i Nord Stream2.
Oskarżenia w kierunku Polski
Właśnie były szef niemieckiego wywiadu BND August Hanning udzielił, jak gdyby nigdy nic, wywiadu gazecie Die Welt, w którym oskarżył Ukrainę, która we współpracy z Polską, miała doprowadzić do wysadzenia w maju 2022 roku, trzech z czterech rur obydwu rurociągów Nord Stream. Teraz jego zdaniem obydwa kraje powinny zapłacić odszkodowanie właścicielom obydwu gazociągów (a więc także firmom niemieckim), a ci jak można się domyślać, je odbudują, tak żeby było można znowu tłoczyć nimi ruski gaz do Niemiec. Były szef niemieckiego wywiadu oszacował starty z tego tytułu, aż na 20-30 mld euro i jak stwierdził oczekuje, że rząd jego kraju zrobi wszystko, aby odzyskać te pieniądze od sprawców zamachu. Trudno wręcz sobie wyobrazić aby tak wysoki funkcjonariusz niemieckiego państwa (choć obecnie emerytowany), ogłaszał tego rodzaju sensacje, bez porozumienia z obecnym rządem tego kraju, więc wygląda to na zaplanowaną akcję przeciwko Ukrainie i Polsce.
Rząd Tuska, zapewne na to pomówienie nie zareaguje, wszak w zamian za brukselsko- niemieckie wsparcie w odzyskaniu władzy w Polsce, sam jego szef zobowiązał się, że nie będzie robił nic, co szkodziłoby interesom naszego zachodniego sąsiada. A naprawienie uszkodzonych rur pozwoliłoby bardzo szybko na powrót do importu przez Niemcy rosyjskiego gazu, bo wykorzystując ten droższy od europejskich dostawców, gospodarka tego kraju traci konkurencyjność, co po blisko dwóch latach widać we wszystkich wskaźnikach makroekonomicznych charakteryzujących jego gospodarkę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/702624-nie-bedzie-inwestycji-szkodzacych-niemcom