„Większość banków centralnych dzisiaj na świecie dąży do tego, żeby zapewnić stabilność cen - i to jest podstawowy, pierwszorzędny cel - ale jednocześnie, żeby robić to w taki sposób, żeby wspierać zrównoważony wzrost gospodarczy” - powiedział Witold Grostal, zastępca dyrektora Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP w rozmowie z „Obserwatorem Finansowym”
Czym jest strategia polityki pieniężnej?
Banki centralne mają jakieś uwarunkowania prawne czy cele ustanowione przez ustrojodawcę albo ustawodawcę, który nakazuje im zwykle dbać o stabilność pieniądza, czyli zwykle o stabilność cen. Potem jest pytanie, w jaki sposób realizować to zobowiązanie, które jest wpisane albo w konstytucji, albo w ustawie o banku centralnym. I wtedy zachodzi potrzeba jakiejś operacjonalizacji tego ogólnego celu w postaci stabilności cen, to znaczy wymyślenia sposobu, w jaki tę stabilność cen lub inne cele, które są przypisywane bankom centralnym, realizować. I strategia polityki pieniężnej to jest właśnie, można powiedzieć, taki zestaw przede wszystkim celów polityki pieniężnej oraz sposobów realizacji tych celów
— powiedział Witold Grostal
Strategia celu inflacyjnego
To, co dzisiaj jest, można powiedzieć, kanonem, w szczególności w krajach rozwiniętych, to jest strategia, która nie jest oparta na kursie walutowym, tylko w reżimie płynnego kursu walutowego, strategia celu inflacyjnego. To jest strategia, w której bank centralny ogłasza numeryczny cel dla inflacji. Na ogół ten cel w krajach rozwiniętych jest gdzieś na poziomie 2-2,5 proc. W krajach rozwijających się, czyli doganiających, jest trochę wyższy - 3, czasami 4. I w ten sposób bank centralny zakotwicza, jak to się mówi, oczekiwania inflacyjne wszystkich uczestników życia gospodarczego, a następnie dąży do tego, żeby inflacja, czyli zmiana poziomu cen, która jest lustrzanym odbiciem zmiany wartości jednostki monetarnej, była mniej więcej zgodna z tym celem banku centralnego. Ta strategia celu inflacyjnego nie oznacza, że inflacja ma być stale na poziomie tego celu, dlatego, że to jest niemożliwe, to znaczy bank centralny nie jest w stanie kontrolować swoimi instrumentami inflacji w taki sposób, żeby ona była stale na poziomie, nawet jeżeli to jest jakiś przedział, to nie jest w stanie tego kontrolować, ale chodzi o to, żeby zwykle w średnim okresie inflacja powracała do tego celu, no bo to jest dobre dla gospodarki, dla rozwoju gospodarczego, dla stabilności społecznej. Współcześnie są w zasadzie dwa dominujące takie bieguny, to znaczy jeden to jest strategia celu inflacyjnego. Chociaż jakbyśmy policzyli to tak po krajach, to większość takich małych krajów rozwiniętych czy afrykańskich czy latynoamerykańskich, to one wcale nie mają strategii celu inflacyjnego, ale te największe gospodarki, w których produkowana jest większość globalnego PKB – mniej więcej 75 proc. światowego PKB jest produkowana w gospodarkach, które mają strategię celu inflacyjnego albo strategii, które oficjalnie nawet tego nie muszą nazywać, że to jest strategia celu inflacyjnego, ale de facto jest to strategia celu inflacyjnego. Te banki ogłaszają cel inflacyjny, mają płynny kurs walutowy, to znaczy nie zobowiązują się jednocześnie do tego, że kurs ich walut do innych walut będzie stały – to jest bardzo istotne, bo właśnie tym drugim biegunem, pierwszy biegun to jest ta strategia celu inflacyjnego, drugim biegunem jest sztywny kurs walutowy. Na ogół sztywny kurs walutowy jest wobec waluty, w reżimie której jest stosowana strategia celu inflacyjnego
— dodał.
Cele współczesnych banków centralnych
Konstytucja mówi w ogóle, że odpowiadamy za wartość pieniądza, a ustawa mówi, że podstawowym celem działalności NBP jest utrzymanie stabilnego poziomu cen przy wspieraniu polityki gospodarczej rządu, o ile nie ogranicza to podstawowego celu. I tak nakreślone ramy prawne banku centralnego są zasadniczo zbieżne z tym, jak jak to wygląda w innych krajach, dlatego że choćby w Europie czy w strefie euro też traktat Europejskiemu Systemowi Banków Centralnych i EBC też nakazuje nie wyłącznie dbanie o stabilność cen, ale także wspieranie konkurencyjnej gospodarki, później jest też mowa o wzroście gospodarczym i o zatrudnieniu. Fed to ma w ogóle ten tak zwany dualny, a tak naprawdę potrójny mandat, w którym jest w ogóle pełne zatrudnienie jako pierwszy cel wymieniony, potem są stabilne ceny, potem są jeszcze umiarkowane długoterminowe stopy procentowe. Większość banków centralnych dzisiaj na świecie dąży do tego, żeby zapewnić stabilność cen - i to jest podstawowy, pierwszorzędny cel - ale jednocześnie, żeby robić to w taki sposób, żeby wspierać zrównoważony wzrost gospodarczy. Co to oznacza? Oznacza to tyle, że szczególnie w momencie szoków, a w szczególności gdy one są zewnętrzne, podażowe, negatywne, żeby dążenie do zapewnienia stabilności cen nie wiązało się z nadmiernymi wahaniami produkcji albo zatrudnienia, a po prawdzie po prostu z silnym wzrostem bezrobocia lub spadkiem silnym produkcji .Dlatego, że gdy w gospodarkę uderza tak zwany negatywny szok podażowy, powiedzmy, że za granicą jest wojna i nagle do naszej gospodarki czy całej europejskiej, nie dopływa duża część surowców, jak to mieliśmy niedawno z tym do czynienia, wiadomo, że w tym momencie cena tych surowców czy tego surowca idzie w górę, bo jego jest mniej, taki właśnie klasyczny negatywny szok podażowy. No i jeżeli cena tego surowca idzie w górę, jeżeli to nie są skóry focze, które nie odgrywają takiej poważnej roli we współczesnej gospodarce, ale jeżeli to jest ropa albo węgiel, albo gaz, czyli coś, z czego produkuje się energię, a więc coś, co jest niezbędne w zasadzie do wytworzenia każdego produktu czy towaru czy usługi, no to wówczas mamy taką sytuację, że ten pierwotny szok, czyli pierwotny wzrost tych surowców, np. energetycznych, przenosi się na ceny nie tylko tych surowców, a potem energii, np. elektrycznej, ale też wszystkich dóbr produkowanych w gospodarce. I teraz, jeśli bank centralny miałby walczyć z takim wzrostem cen, tzn. przejściowo podwyższoną inflacją za pomocą polityki pieniężnej, czyli poprzez zacieśnienie polityki pieniężnej, to do tego negatywnego szoku podażowego dołożyłby jeszcze taki negatywny szok popytowy, który miałby na celu oczywiście ograniczenie inflacji, ale prawdopodobnie gdyby to była bardzo silna reakcja, to on by jednocześnie bardzo silnie obniżył popyt, w związku z tym spadłby poziom produkcji, jeżeli firmy by nie produkowały, to by zwalniały ludzi, w związku z tym pojawiłoby się bezrobocie. W związku z tym ludzie mieliby mniej dochodów, więc zmniejszyliby popyt, przez co ten początkowy szok zostałby zaostrzony przez zacieśnienie polityki pieniężnej. Dlatego właśnie banki centralne dążą do tego, aby inflacja była niska i stabilna i mniej więcej zgodna właśnie z tymi ich celami. NBP ma cel 2,5 proc. plus minus 1 pkt proc. Australia ma między 2 a 3, Islandia ma 2,5 proc., Rumunia ma taki sam jak my, strefa euro ma 2, Stany mają 2 proc., Czechy, Szwecja 2 proc. Starają się utrzymywać inflację na poziomie tego celu, ale w momencie szoków starają się, żeby inflacja wróciła do tego celu. No bo chodzi o to, żeby podwyższona inflacja się nie utrwaliła, bo jak się utrwali, to pojawią się wszystkie negatywne skutki i konsekwencje wysokiej inflacji, ale jednocześnie żeby nie wygenerować dodatkowych jeszcze kosztów gospodarczych i społecznych w postaci jak mówię, bezrobocia czy bankructwa firm i tego rodzaju skutków
— podsumował.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/701033-rola-bankow-centralnych-grostal-zapewnienie-stabilnosci