Wczoraj Rada Unii Europejskiej (w tym przypadku ambasadorów państw członkowskich), uwzględniła wniosek Komisji Europejskiej 19 czerwca tego roku o wszczęcie wobec Polski procedury nadmiernego deficytu. Oprócz Polski tą procedurą zostało objętych sześć innych państw członkowskich tj. Belgii, Francji, Włoch, Węgier, Malty i Słowacji, a także ponownie Rumunia, która już była objęta tą procedurą od 2020 roku, ale do tej pory nie podjęła skutecznych kroków do walki z deficytem sektora finansów publicznych. Teraz kraje członkowskie objęte tą procedurą będą musiały przygotować średnioterminowe (4 letnie albo 7-letnie) plany krajowe zawierające rozwiązania sprowadzające deficyt sektora finansów publicznych, na trwale poniżej 3% PKB czyli tzw. fiskalnego kryterium z Maastricht. Plany te razem z przygotowanymi przez Komisję Europejską rekomendacjami dotyczącymi kroków naprawczych dla poszczególnych krajów członkowskich zostaną w listopadzie przekazane ponownie Radzie Unii Europejskiej, która je ostatecznie zatwierdzi.
Przypomnijmy, że w połowie czerwca Komisja Europejska ogłosiła w ramach tzw. pakietu wiosennego semestru europejskiego, że wobec Polski zostanie wszczęta unijna procedura nadmiernego deficytu, w związku z tym, ze deficyt sektora finansów publicznych przekroczył w 2023 roku 5,1% PKB. To zaskakujące, że KE umieściła Polskę w grupie 7 krajów UE objętych tą procedurą, w sytuacji kiedy w poprzednim roku przeznaczyliśmy blisko 4% PKB na obronę narodową, a tego rodzaju wydatki (dokładnie wydatki na zakupy uzbrojenia), zgodnie z konkluzjami Rady Europejskiej z jesieni poprzedniego roku, o które zabiegał ówczesny premier Mateusz Morawiecki, nie powinny być zaliczane do deficytu budżetowego, a w konsekwencji także do deficytu sektora finansów publicznych. Nowo utworzonej koalicji nie udało się także wykonać ubiegłorocznych dochodów budżetowych, zamiast planowanych w wysokości blisko 602 mld zł, osiągnięto tylko 574 mld zł , między innymi dlatego, że cześć dochodów z VAT z grudnia 2023 roku, przerzucono na styczeń 2024 roku (przy pomocy mechanizmu przyśpieszonych zwrotów tego podatku), co dodatkowo powiększyło ubiegłoroczny deficyt o blisko 0,3 pkt procentowego PKB.
Odliczenie wydatków na zakupy uzbrojenia (przynajmniej 1,5% PKB), a także wykonanie ubiegłorocznego budżetu zgodnie z planem, obniżałoby deficyt poniżej 3% PKB, a wtedy Polska nie byłaby objęta procedura nadmiernego deficytu. Okazuje się jednak, że Donald Tusk, który w grudniu poprzedniego roku stanowczo twierdził podczas sejmowego expose, że „ mnie nikt nie ogra w Brukseli”, jednak ograć się dał i to koleżance partyjnej Ursuli von der Leyen, którą niedawno on zaproponował na szefową Komisji Europejskiej w następnej kadencji. Niestety ta bardzo niekorzystna dla Polski decyzja KE dobitnie pokazuje, że obietnice Donalda Tuska, zarówno te dotyczące spraw krajowych jak i unijnych, są niewiele warte, żeby przypomnieć tylko sprawę kwoty wolnej od podatku PIT w wysokości 60 tys zł, czy też benzyny po 5,19 zł, a teraz tę „ mnie nikt w Brukseli nie ogra”. Być może to„ danie się ograć” będzie służyło Tuskowi w kraju, to tego aby mieć usprawiedliwienie, że nie realizuje obietnic wyborczych, a nawet musi złamać swoją zapowiedź „nic co dane nie będzie zabrane” i już w przyszłorocznym budżecie pojawią się propozycje cięć w wydatkach społecznych i obronnych.
Jakie będą konsekwencje uruchomienia procedury nadmiernego deficytu wobec Polski dowiemy się z zaleceń jakie zostaną sformułowane wobec Polski przez KE, ale także propozycji polskiego rządu zawartego w planie krajowym redukcji deficytu sektora finansów publicznych. Zapewne określona zostanie tzw. mapa drogowa z propozycjami trwałego zejścia poziomu deficytu sektora finansów publicznych z obecnych 5,1% PKB do poziomu poniżej 3% zgodnie z regułami Traktatu z Maastricht. Być może zostanie w ten sposób zostanie ustalona coroczna wartość redukcji deficytu sektora finansów publicznych (np. o 0,5% PKB), co będzie oznaczało konieczność cięć w wydatkach publicznych w projektach ustaw budżetowych na kolejne lata. Bardzo trudna będzie także ścieżka umieszczania w corocznych budżetach nowych wydatków, na każdy taki przypadek wydatków większych rozmiarów, proponowany przez polski rząd, będzie konieczne uzyskanie zgody Komisji Europejskiej.
W ten sposób historia zatoczyła koło, 15 lat temu podczas rządów Platformy i PSL-u w 2009 roku została wprowadzona przez RUE procedura nadmiernego deficytu, teraz też już po pół roku rządzenia Platformy w koalicji z Trzecią Drogą i Lewicą, Rada znowu prowadza identyczną procedurę. Tak się jakoś składa, że jak rządzi Platforma z koalicjantami to zaraz w budżecie brakuje pieniędzy, a podatki zamiast płynąć do budżetu szerokim strumieniem, płyną coraz bardziej wąską strużką, wygląda więc na to, że wraca klątwa ówczesnego ministra Jana Vincenta Rostowskiego „piniędzy nie ma i nie będzie”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/700426-rada-ue-wszczela-wobec-polski-procedure-nadmiernego-deficytu