Nowy unijny trend związany z przytwierdzaniem nakrętek do plastikowych butelek okazuje się nie tyko absurdalnym pomysłem euroelit, ale jest też niezwykle kosztowny dla polskich producentów napojów. „Dostosowanie się firmy Mlekpol do unijnych przepisów, dotyczących przytwierdzania nakrętek do butelek, kosztowało już 30 mln zł” - powiedział podczas XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach Tadeusz Mroczkowski, prezes Mlekpolu.
Mroczkowski nie stwierdził autorytatywnie, że wszystkie zmiany w tym kontekście są zupełnie bez sensu, ale ich przygotowanie i wdrożenie pozostawia wiele do życzenia. Ocenił podczas debaty „Zrównoważona polska żywność”, że unijne zmiany wywołały poważne straty finansowe choćby w jego firmie.
Musieliśmy modernizować maszyny, niektóre trzeba było wymienić całkowicie. Może i zamierzenie jest słuszne, ale nikt skutecznie nie wytłumaczył założeń tej regulacji
— powiedział szef Mlekpolu.
Biznesmen dodał, że dopasowanie produkcji do nowych rozwiązań wymaganych przez Brukselę kosztowało go już 30 mln zł, przy czym powszechne jest też niezadowolenie i irytacja klientów, a to głównie z powodu niemożności wzięcia udziału w słynnych zbiórkach charytatywnych, gdzie konsumencie zbierali nakrętki po butelkach na szczytne cele.
Musieliśmy się tłumaczyć, bo konsumenci nadal chcieli brać udział w zbiórkach charytatywnych polegających na zbieraniu nakrętek. Posypały się na nas gromy
— wyznał.
Bez konsultacji
Jako główną słabość w kontekście zmiany polityki dot. nakrętek, Mroczkowski uznał brak kampanii informacyjnej i promocyjnej skierowanej do konsumentów, co potwierdził także prezes zarządu Żywiec-Zdrój Marek Sumiła.
Cokolwiek byśmy nie zrobili, musimy nauczyć konsumenta, przekonać go do tego. Przykładem z ostatnich miesięcy są właśnie przytwierdzane nakrętki i mnóstwo - mówiąc delikatnie - zniecierpliwienia ze strony konsumentów. A przecież robimy to dla dobra konsumentów i nas wszystkich. Ale konsument nie zawsze to rozumie od samego początku
— stwierdził Sumiła.
W podobnym tonie unijne przepisy ocenił Mateusz Krajewski z Wilk Group.
Nakrętki, których dotyczą unijne przepisy to mały procent naszego portfolio. Ale i tak inwestycja w tym momencie sporo nas kosztowała i pewnie będzie rosnąć w zależności od potrzeb klientów. Obecnie nie mamy sygnałów z rynku, żeby firmy chciały wyprzedzająco dostosować do tych wymogów produkty, których jeszcze nie ma na liście. Konsumenci bardzo nie lubią tego rozwiązania. Niemniej na pewno znajdą się firmy, które chcą stawiać na ekologię i inwestować w te rozwiązania pomimo braku wymogu na ich produktach
— wyjaśnił.
Tłumaczenia
Są też zwolennicy rozwiązania, do których należy Piotr Szewczyk, z-ca dyrektora Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów komunalnych „ORLI STAW”. Wyjaśnił on w rozmowie z Portalem Samorządowym, że bezrefleksyjne wyrzucanie nakrętek jest szczególnym marnotrawstwem ważnego surowca, jakim jest polipropylen.
Nakrętka wyrzucona oddzielnie jest nie do odzyskania, a to jednorodny, czysty, ładny polipropylen. Dzisiaj one trafiają do drobnej frakcji i jako paliwo RDF do spalenia, a nie o to chodzi w gospodarce odpadami
— zaznaczył.
CZYTAJ TEŻ:
pn/money.pl/portalsamorządowy.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/693572-ile-kosztuja-unijne-nakretki-mlekpol-zaplacil-juz-30-mln-zl