Wczoraj po złożeniu przez Platformę wniosku o postawieniu przed Trybunałem Stanu prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego, odbyła się konferencja prasowa zarządu NBP, podczas której zarzuty w nim przedstawione zostały rozbite w pył. Najpierw zabrał głos jeden z członków zarządu prezes Paweł Szałamacha, który stwierdził, że ten wniosek podpisany przez 191 posłów nie jest uderzeniem w prezesa NBP, ale jest atakiem na niezależność banku centralnego i stabilność polskiej gospodarki. I użył bardzo obrazowego porównania, ten wniosek o Trybunał Stanu dla prof. Glapińskiego, to tak jakby nauczyciela oskarżono o to że uczy dzieci, lekarza, że leczy ludzi, a piekarza, że wypieka chleb, a więc o to, że rzetelne wykonują swoje obowiązki i realizują dobrze to do czego zostali powołani.
Prezes Kightley rozprawiła się z zarzutami
Prezes Marta Kightley ustosunkowała się do „najcięższego” zarzutu zawartego we wniosku, mianowicie tego dotyczącego skupu papierów Skarbu Państwa od banków komercyjnych, aby te z kolei były zainteresowane zakupem papierów emitowanych przez Polski Fundusz Rozwoju (PFR) i Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK). Autorzy wniosku i podpisani pod nim posłowie nazywają to finansowaniem deficytu budżetowego, co byłoby naruszeniem art. 220 ust. 2 Konstytucji RP, a przecież chodzi o skup papierów wartościowych przez NBP na rynku wtórnym, a nie pierwotnym, a to akurat bankowi centralnemu robić wolno. Co więcej wyżej wymienione działania prowadzone w latach 2020-2021 przez NBP to jedna z operacji otwartego rynku, prowadzona przez większość banków centralnych w sytuacji zagrożenia gospodarki danego państwa kryzysem gospodarczym, który mógłby skutkować wysokim bezrobociem i nie ma nic wspólnego z finansowaniem deficytu budżetowego przez bank centralny. Tego rodzaju operacje prowadzi od 2008 roku do tej pory Europejski Bank Centralny (EBC), a więc już przez ponad 15 lat na łączną sumę kilku bilionów euro, Amerykańska Rezerwa Federalna, czy Bank Centralny Anglii (w sumie około 40 banków centralnych na świecie), wszystko po to aby zarówno kryzys na rynkach finansowych z lat 2008-2009, a później kryzys covidowy, nie spowodował załamania gospodarczego i wysokiego bezrobocia. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuca prezesom tych banków finansowania deficytów budżetowych, na przykład do tej pory nikt nie postawił podobnych zarzutów jak prezesowi Glapińskiemu, ani byłemu prezesowi EBC Mario Draghi, ani obecnej prezes Christine Lagarde.
W podobny sposób prezes Kightley rozprawiła się z zarzutami o podejmowanie interwencji walutowych w grudniu 2020 i w marcu 2023 roku, które miały na celu zdaniem skarżących osłabienie wartości polskiej waluty, czy obniżenie stóp procentowych NBP w 2023 roku, które zdaniem skarżących miało mieć związek z kampanią wyborczą. Jak podkreśliła prezes Kightley, te decyzje merytorycznie się bronią, ponieważ służyły pobudzeniu wzrostu gospodarczego w sytuacji kiedy mieliśmy ciągle do czynienia z negatywnymi skutkami pandemii covidowej i agresji Rosji na Ukrainę. Jak podkreśliła prezes Kightley, nawet gdyby próbować je kwestionować, to przecież nie były to jednoosobowe decyzje prezesa NBP, a decyzje kolegialne, odpowiednio zarządu NBP i Rady Polityki Pieniężnej, a zgodnie z prawem przed Trybunałem Stanu, odpowiada się za decyzje indywidualne, a nie kolegialne.
„Papierowa” strata
I na koniec rozprawienie się z „ciężkim” zarzutem o to, że informacja przekazana ministrowi finansów w połowie 2023 roku przy opracowywaniu projektu budżetu na 2024 rok, prognozy dotyczącej osiągnięcia przez NBP zysku w wysokości 6 mld zł, który miałby zasilić budżet, a ostatecznie bank osiągnął stratę w wysokości ponad 20 mld zł. Po pierwsze w tym przypadku sami skarżący piszą o prognozie zysku, a prognozy mają to do siebie, że nie muszą się sprawdzać, a wspomniana strata NBP ma charakter „papierowy” i jest związana z umacnianiem się złotego. Precyzyjnie wtedy kiedy tę informację prezes NBP przekazywał ministrowi finansów w sierpniu 2023 roku kurs euro/PLN wynosił 4,47 PLN, natomiast na koniec grudnia 2023 wyniósł on już 4,32 PLN, a więc złoty był mocniejszy o 15 groszy. W tej sytuacji rezerwy walutowe NBP, które na koniec 2023 roku wynosiły ok. 170 mld euro, przeliczone na złote były niższe o około 25 mld zł i tę „papierową” stratę wykazał prezes NBP.
Polityczny charakter wniosku
Choćby to skrótowe ustosunkowanie się przez członków zarządu NBP do wydawałoby się merytorycznych zarzutów wobec prezesa NBP, stawia autorów wniosku o postawienie go przed Trybunałem Stanu w niekorzystnym świetle i jest dowodem, że ma on przede wszystkim charakter polityczny. Jak podsumował je na koniec konferencji prasowej prezes Szałamacha, przedstawione we wniosku zarzuty są niedorzeczne i wręcz obrażają inteligencję przyzwoitych ludzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/686553-zarzuty-niedorzeczne-i-obrazajace-inteligencje