Od kilku tygodni wiadomo, że tegoroczna Wielkanoc i okres poświąteczny będą dla Polaków wyjątkowo drogie. Najpierw rząd zdecydował o rezygnacji z zerowego VAT-u na żywność, a teraz największe sklepy zaczęły podnosić ceny swoich towarów. Inflacyjna bomba już tyka.
„Uśmiechnięta wielkanocna podwyżka cen żywności” Donalda Tuska nadchodzi wielkimi krokami. Jak można się było spodziewać, jej skutki odczuwamy już teraz, zanim jeszcze zaczęła obowiązywać nowa stawka VAT-u na żywność.
Jak wynika z najnowszych badań rynku przeprowadzonych przez ekspertów aplikacji Pan Paragon i portal businessinsider.com.pl, wydatki, jakie musimy ponieść na jedzenie już rosną. Tylko w ostatnim tygodniu ceny „koszyka” podstawowych produktów żywnościowych wystrzeliły o 1,5 proc.
Mimo zapewnień ministra finansów Andrzeja Domańskiego, który w programie „Graffiti” na antenie Polsat News oświadczył, że klienci nie odczują podwyżki 5 proc. VAT, bo do tej pory beneficjentami podwyżek były sklepy, które teraz odpowiedzialnie obniżą stawki, nic takiego nie ma miejsca, a sklepy już podwyższają ceny.
Coraz więcej płacimy za owoce i warzywa. Tylko w tydzień pomidory podrożały o blisko 10 proc. a ziemniaki o ponad 7 proc. Może to sposób żeby przekonać Polaków, że w kwietniu nic się nie zmieniło i jeszcze więcej zarobić przed świętami?
Dwie podwyżki zamiast jednej?
Przypomnijmy, że niemieccy giganci na polskim rynku Lidl i Aldi, którzy w znacznym stopniu go kształtują, zapowiedzieli, że w kwietniu pozostawią ceny na poziomie sprzed podwyżki VAT-u. Podniesienie cen przed Wielkanocą, to świetny sposób, by nie stracić i jednocześnie przekonywać, że dotrzymało się słowa. Czy podobnie zachowa się portugalska Biedronka, która prowadzi z Lidlem wojnę cenową i jest jednym z najważniejszych graczy w branży? Czy małe lokalne sklepy będzie stać na takie „promocje”?
Co to oznacza dla klientów? Odpowiedź zdaje się prosta. Zamiast jednej podwyżki, czekają nas dwie. Pierwsza przedświąteczna, mająca przekonać nas, że nic się nie stało, druga zapewne zaplanowana na maj, która będzie się wiązała z odwieszeniem VAT-u.
Już teraz można się spodziewać, że w skali roku Polacy łącznie wydadzą około 12-13 mld zł więcej na jedzenie niż przed rokiem. Tak wynika z szacunków ekonomistów.
Chleb za 30 zł?
Trzeba mieć na uwadze to, że w koszyku, szczególnie osób najbiedniejszych i o średnich dochodach, wydatki żywnościowe mają duży wpływ na budżety domowe. Te osoby odczują to najmocniej.
Co więcej, podwyżka VAT spowoduje, że proces spadku inflacji zostanie zachwiany i konieczne będą kolejne działania, np. podniesienie stóp procentowych, co sprawi, że wzrosną koszty naszych kredytów. Będzie to jednak uzasadniona konieczność.
Dwa lata temu Donald Tusk wieszczył, że za rządów PiS chleb będzie po 30 zł. Dzięki decyzjom rządu Mateusza Morawieckiego i odpowiedzialnej polityce RPP oraz prezesa NBP Adama Glapińskiego, tego scenariusza udało nam się uniknąć.
Wiele jednak wskazuje na to, że po zniesieniu VAT-u na żywność i nadchodzącemu wielkimi krokami uwolnieniu cen energii, które nastąpi w lipcu, ta groźba zacznie być coraz bardziej realna. Szczególnie, kiedy rząd będzie parł na wprowadzenie euro. Wtedy można się spodziewać, że cyfra na etykiecie się nie zmieni: chleb dalej będzie kosztował „szóstkę”, tylko w europejskiej walucie, czyli… 30 zł.
CZYTAJ TAKŻE: Szydło: Klub PiS przygotuje projekt przywracający zerową stawkę VAT. „Ekipa Tuska prowadzi do ubóstwa Polaków”
PF
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/686319-sklepy-juz-podnosza-ceny-a-jeszcze-nie-wrocil-vat-na-zywnosc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.