Nowa unijna dyrektywa, która narzuca obowiązek remontów i montowania niemal na „każdym dachu” paneli słonecznych, a do 2040 roku nakazuje wyrzucenie pieców węglowych i gazowych jest nierealna i nie do wykonania. I dowodzi, że po raz kolejny „ideologia przeważyła nad zdrowym rozsądkiem, faktami i fizyką”.
Politycy odpowiedzialni za energetykę w rządzie Zjednoczonej Prawicy wyjątkowo krytycznie ocenili decyzje większości europosłów, którzy wczoraj w Strassburgu poparli dyrektywę o charakterystyce energetycznej budynków. Dokument choć nieco złagodzony w porównaniu z projektem Komisji Europejskiej z 2022 roku, to jednak nadal zawiera spis obowiązków, które obejmą praktycznie każdego obywatela Unii, gdyż budynki – zarówno mieszkalne jak i publiczne będą musiały stać się bezemisyjne – formalnie do połowy wieku.
A w praktyce znacznie wcześniej, bo nowe budynki oddawane do użytku w 2030 roku muszą być zeroemisyjne (nowe urzędy państwowe – już w 2028 roku), a w 2040 roku nie będzie można wykorzystywać węgla, gazu i oleju opałowego do ogrzewania domów. Fotowoltaika na dachach budynków nowych ma być obowiązkowa za 6 lat a także na obiektach użyteczności publicznej. Panele w ogóle mają stać się powszechne w najbliższych latach.
Były wiceminister energii, obecnie eurodeputowany PiS Grzegorz Tobiszowski uważa, że „ta dyrektywa to kolejny element Zielonego Ładu, który wkrótce wszyscy dotkliwie odczujemy. I – co gorsze – najsilniej odczują ją osoby najmniej zamożne. Już od przyszłego roku ma obowiązywać przepis zakazujący dotacji do kotłów na paliwa kopalne – w tym też gazu”.
Koszty są ogromne, a cele wydają się całkowicie nierealistyczne
— dodaje.
Była Minister Klimatu i Środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska mówi wręcz, że „po raz kolejny ideologia przeważa nad zdrowym rozsądkiem, faktami i fizyką”.
Nie dość że wprowadzenie w życie dyrektywy oznacza olbrzymie koszty i inwestycje, to jeszcze nie mamy ani odpowiednich zasobów ani możliwości technicznych i nie chodzi tylko o sam na przykład montowania paneli słonecznych niemal na każdym dachu ale o kwestię stanu sieci energetycznej
— mówi.
Te przepisy wepchną nas w otchłań wydatków, doprowadzą do ubóstwa i jeszcze naruszone zostanie bezpieczeństwo państwa
— dodaje.
Podobną opinię ma były wiceminister energii. Jego zdaniem „hasła brzmią oczywiście pięknie – zeroemisyjność, ograniczenie zużycia energii, ale po drugiej stronie staje pragmatyka”. Jego zdaniem brakuje odpowiedzi na podstawowe pytania, „ile firm potrzeba by sprostać temu zadaniu, ilu nowych pracowników, ile materiałów”.
Rosnący popyt podnosi ceny to są podstawy makroekonomii, a mówimy o bezprecedensowej fali modernizacji milionów budynków w bardzo krótkim czasie. Widzimy, co stało się z cenami surowców mineralnych wykorzystywanych w elektrycznych samochodach i źródłach odnawialnych. W ciągu dwóch lat wzrosły wielokrotnie – np. cena litu o 1500 procent
— dodaje Grzegorz Tobiszowski.
Anna Łukaszewska-Trzeciakowska przypomina, że chcąc zrealizować dyrektywę, samorządy będą musiały dopłacać do inwestycji nie tylko w fotowoltaikę ale i termomodernizacje, bo na wszystko nie dostaną „pieniędzy z unii”. A więc będą musiały zabrać część środków, potrzebnych gdzie indziej.
Była Minister Klimatu i Środowiska wskazuje jeszcze na inne problemy, które unia – stawiając na bezwzględny rozwój OZE – może wywołać. Chodzi zwłaszcza o uzależnienie od importu nie tylko na przykład paneli z Chin ale także metali ziem rzadkich i surowców krytycznych, przy pozyskaniu których zużycie energii i wody jest szczególnie duże, więc o eko-wydobyciu nie ma mowy.
Anna Łukaszewska-Trzeciakowska przypomina także o pomijany często jest fakt problemu sterowników do paneli, produkowanych na Tajwanie i Chinach.
Jeśli zepsuje się na jakimś domu w Polsce i może być zdalnie naprawiony przez informatyka z Tajwanu, albo i nie – to okaże się, że dostęp do naszych systemów informatycznych będą mieć …. Właśnie informatycy z Bliskiego Wschodu, gdyż Unia Europejska nie wprowadziła odpowiednich zabezpieczeń w tej kwestii
— mówi.
Europoseł Grzegorz Tobiszowski przypomina, że w Unii Europejskiej wytwarza się tylko 3 procent instalacji fotowoltaicznych, podczas gdy w Chinach – 80 procent.
Po raz kolejny unijne prawo doprowadza do sytuacji, w której Europejczycy ogromnym wysiłkiem finansowym wspierać będą azjatycką gospodarkę. I – co istotne – opartą na węglu
— dodaje.
Mam nadzieję, że to szaleństwo ktoś zatrzyma, pierwszą okazją będą wybory w czerwcu do Europarlamentu
— mówi Anna Łukaszewska-Trzeciakowska.
Jeśli Europa sobie uświadomi koszty i to zrozumie, że jest to szaleństwo, za które zapłacimy cenę nie tylko ze swoich portfeli, ale też uzależnienia. Może się bowiem okazać, że to Pekin będzie wyznaczał kierunki świata a nie ambitna Europa
— zaznacza.
Były Minister Energii Krzysztof Tchórzewski w niedawnym wywiadzie dla naszego portalu mówił, że nie wyobraża sobie w szybkim czasie całkowitego wycofania paliw kopalnych z ogrzewania w domach w Polsce.
Ludzie dopiero co wymienili piece węglowe na bardziej efektywne, a gazyfikacja postępuje wolniej, niż jeszcze kilka lat temu. Mamy wiele małych wsi, do których nikt nie doprowadzi gazu. Nie ma też odpowiednio przebudowanych energetycznych sieci lokalnych. W niemal połowie kraju są jeszcze te z czasów PRL i lat 70. Ubiegłego wieku
— stwierdza. I przypomina, że „nawet bogate Niemcy, gdzie powszechnie stosuje się ogrzewanie gazowe, z powodu kosztów i oporu społeczeństwa odsunęły w czasie plan wymiany”.
Nie da się zmusić ludzi do przejścia na inne – niż węglowe – ogrzewanie bez gigantycznych pieniędzy
— dodaje.
Zdaniem Krzysztofa Tchórzewskiego nawet pompy ciepła nie wszędzie spełniają oczekiwania użytkowników, szczególnie w zakresie kosztów i późniejszej efektywności.
Jest wiele przypadków, że koszty dodatkowego podgrzewania (często przy ostrych zimach) spowodowały rezygnację z tego systemu. To też jest bardzo drogi system, a funduszy z UE nie wystarczy na pokrycie wszystkich kosztów jego budowy i eksploatacji
— podkreśla.
Oprac. Agnieszka Łakoma
Główne założenia dyrektywy:
• Od 2030 roku nowe budynki mają być zeroemisyjne. Nowe budynki zajmowane przez władze publiczne lub będące ich własnością powinny być zeroemisyjne od 2028 roku.
• W przypadku budynków mieszkalnych państwa członkowskie będą musiały wprowadzić środki, które mają doprowadzić do zmniejszenia średniego zużycia energii pierwotnej o co najmniej 16 proc. do 2030 roku i co najmniej 20–22 proc. do 2035 roku.
• Państwa członkowskie będą musiały do 2030 roku wyremontować 16 proc. budynków niemieszkalnych o najgorszej charakterystyce energetycznej, a do 2033 roku 26 proc. takich budynków.
• Do 2040 roku należy całkowicie wycofać kotły na paliwa kopalne. Od 2025 roku nie będzie można dotować niezależnych kotłów na paliwa kopalne.
• Jeśli będzie to wykonalne z technicznego i ekonomicznego punktu widzenia, do 2030 roku państwa członkowskie będą musiały stopniowo montować instalacje słoneczne na budynkach publicznych i niemieszkalnych – zależnie od ich wielkości – oraz na wszystkich nowych budynkach mieszkalnych.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/685026-nierealna-do-spelnienia-dyrektywa-unijna-budzi-groze