Już parokrotnie rząd Donalda Tuska zapewniał młodych ludzi, którzy zaciągnęli kredyty na swoje pierwsze mieszkanie, że na początku 2024 roku pojawi się projekt ustawy o wakacjach kredytowych.
Obowiązująca ustawa dotycząca wakacji kredytowych wprowadzona przez rząd premiera Morawieckiego, pozwalała kredytobiorcom przez siedem kwartałów, w każdym z nich przez jeden miesiąc, nie spłacać raty kredytu, która była przenoszona na koniec okresu kredytowego, bez żadnych konsekwencji finansowych dla kredytobiorcy. Koszty wakacji kredytowych ponosiły w całości banki, były więc one neutralne dla budżetu i aż dziw bierze, że nowy rząd nie chciał ich przedłużyć na cały rok 2024, w sytuacji kiedy banki komercyjne ciągle utrzymują wysokie stopy procentowe, mimo tego, że NBP obniżył swoją podstawową stopę łącznie o 1 pkt procentowy (z 6,75 proc. do 5,75 proc.).
Nowa ustawa dotycząca wakacji kredytowych miała zostać uchwalona w I kwartale tego roku tak, aby kredytobiorcy mogli kontynuować możliwość korzystania z jednego miesiąca niespłacania kredytu w każdym kwartale tego roku, ale okazało się że spory w rządzie powodują, że tej ustawy w tym terminie nie będzie. Co więcej jej projekt skierowany do konsultacji społecznych wyraźnie ogranicza ilość potencjalnych beneficjentów nowych rozwiązań w zakresie wakacji kredytowych, a mimo tego i tak budzi ogromy sprzeciw sektora bankowego. W projekcie znalazło się ograniczenia wielkości zobowiązania kredytowego do wysokości 1,2 mln zł, a także ograniczenie dochodowe polegające na tym, że do wakacji kredytowych prawo mieliby tylko ci kredytobiorcy, u których koszt miesięczny obsługi kredytu przekraczałby 35 proc. całości ich dochodów. Ponieważ szacunkowe koszty nowych wakacji kredytowych, miałby wynosić ok 2,5 mld zł, w sytuacji kiedy korzystałoby z niej 100 proc. osób spełniających wspomniane wyżej kryterium dochodowe, to oznacza, że uprawnionych będzie teraz około 200 tys kredytobiorców, a więc 5-krotnie mniej niż dotychczas.
Z obwiązujących do końca grudnia poprzedniego roku wakacji kredytowych korzystało ponad 1 mln kredytobiorców, a ich koszt jak szacuje sektor bankowy, wyniósł około 13,5 mld zł.
Tuż po Nowym Roku okazało się także, że Bank Gospodarstwa Krajowego zawiesił przyjmowanie wniosków na kredyt mieszkaniowy 2 proc. ze względu na wyczerpanie się limitów finansowych dopłat z budżetu, przewidzianych zarówno na 2023 rok jaki i cały rok 2024. Otóż okazało się, że zaledwie przez pół roku jego obowiązywania banki komercyjne zawarły ponad 50 tysięcy umów kredytowych, a ponad 100 tysięcy złożonych wniosków kredytowych spełnia wszystkie warunki umożliwiające uzyskanie takiego kredytu. Mimo tak ogromnego zainteresowania uzyskaniem takiego kredytu przez młodych ludzi, przyjmowanie wniosków zostało zawieszone, a minister rozwoju zapowiedział nowy program kredytów mieszkaniowych, tyle tylko, że znacznie mniejszą dostępnością, niż to było do tej pory. Ale zapowiedzianego przez Donalda Tuska kredytu mieszkaniowego 0 proc., jak nie było tak nie ma i nawet specjalnie nie słychać, żeby trwały jakiekolwiek prace rządowe w tym zakresie.
Ciekawe jak czują się młodzi zwolennicy nowej koalicji rządowej, którzy spodziewali się kontynuacji wakacji kredytowych, a także zapowiadanego kredytu 0 proc., a przynajmniej kontynuowania programu mieszkaniowego kredytu na 2 proc., w sytuacji kiedy od 1 stycznia nie ma ani jednego, ani drugiego? Na nową koalicję rządową głosowało dużo młodych ludzi mieszkających na takich osiedlach jak Wilanów w Warszawie, czy Jagodno we Wrocławiu, teraz słysząc, że nie będzie ani wakacji kredytowych, ani kredytu mieszkaniowego na 0 proc., chyba biją brawo rządowi Tuska przy otwartej kurtynie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/682656-spory-w-rzadzie-ws-wakacji-kredytowych-co-na-to-wilanow