”Wielką głupotą byłoby oddać ten biznes w obce ręce, kiedy jest oczekiwanie w naszym regionie, by taki biznes właśnie tutaj miał miejsce” – podkreśla w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof., Zbigniew Krysiak, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej, prezes Instytutu Myśli Schumana.
wPolityce.pl: Rząd Zjednoczonej Prawicy dużą uwagę przykładał do inwestycji infrastrukturalnych, będących zarazem inwestycjami rozciągniętymi na lata. Co powinna zrobić nowa koalicja rządowa pod wodzą Donalda Tuska?
Prof. Zbigniew Krysiak: Nowy rząd powinien je kontynuować i ta kontynuacja jest na korzyść i w interesie nowego rządu. Różne wydatki planowane przez nowy rząd będą wymagały dużych wpływów do budżetu. A zatem żeby te środki były, istotny jest rozwój, wzrost PKB. Centralny Port Komunikacyjny i cała masa innych inwestycji są tym mechanizmem, także inwestycje w elektrownie jądrowe, który powoduje zaangażowanie różnych podmiotów, a pieniądze z tej inwestycji powodują że podmioty te zatrudniają, zwiększa się obrót gospodarczy, a co za tym idzie, zwiększają się również wpływy z podatku VAT, PIT i CIT – te środki wpływają do budżetu. Obecny rząd postąpiłby nierozsądnie, pozbawiając się takiego mechanizmu wpływów do budżetu.
Czyli odcięcie tych inwestycji oznacza problem ze zbilansowaniem budżetu państwa?
Tak. Powiedziałbym nawet, że być może pojawiłby się problem spadku PKB, co doprowadziłoby do pewnych zjawisk recesyjnych. Odcięcie w tej chwili inwestycji to zwiększenie bezrobocia. Niezależnie od ideologicznego podejścia tego rządu, które być może dotyczy tego, że nie podoba im się to, że dane inwestycje rozpoczął rząd pana premiera Mateusza Morawieckiego i czują się z tym niekomfortowo, z perspektywy rozsądku i ekonomicznego podejścia inwestycje wymagają kontynuacji. Ich zaniechanie prowadziłoby do degradacji rozwoju gospodarczego, ale też spadłaby popularność tego rządu, co mogłoby być widoczne już przy okazji wyborów samorządowych. Zapowiadane przez koalicję programy, zwiększenie kwoty wolnej do 60 tys. złotych, wzrost płac dla nauczycieli, dla pracowników budżetówki – to będzie wymagało dużych pieniędzy, co spowoduje, że deficyt budżetowy może sięgać nie 3 proc., ale nawet 5-6 proc. Taka może być sytuacja, jeśli inwestycje zostaną odcięte. W przypadku ich kontynuacji, zbilansowanie budżetu nie będzie trudne.
Pod wielkim znakiem zapytania stoi kontynuacja budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Jak Pan ocenia te wszystkie zapowiedzi polityków koalicji rządowej dotyczące na przykład audytów czy realizacji tylko wybranych części tego projektu?
CPK to nie jest tyko lotnisko pasażerskie. To potężny kompleks logistyczny, transportowy – także dla transportu towarów. To hub w centrum Europy, służący również wszystkim naszym sąsiadom – dla nich korzystne byłoby, żeby być obsługiwanym przez Polskę – jeśli chodzi o ruch transportowy – zamiast przez partnerów np. z Azji, Niemiec czy Francji. Ten obrót gospodarczy powodowałby duże wpływy podatkowe również z opłat celnych towarów wchodzących przez CPK do naszego regionu z państw trzecich. CPK pełniłby istotną rolę także jeśli mówimy o infrastrukturze militarnej – w sensie sprawności transportu, zbrojeń.
Tu idealnym przykładem jest lotnisko w Jasionce koło Rzeszowa, przez które transportowany jest sprzęt wojskowy dla walczącej z Rosją Ukrainy.
Słyszymy, że Rosja może odbudować swój potencjał i być jeszcze bardziej agresywna już za pięć lat. Wybudowanie takiego kompleksu jak CPK jest wręcz obowiązkiem, ponieważ bez tego szybki przerzut wojska, transport po prostu nie będzie możliwy. CPK prowadzi również do tego, że polska infrastruktura kolejowa, która w dobie mniej atrakcyjnych dróg czy mniej atrakcyjnego transportu samochodowego, będzie pełniła rolę transportu towarowego, jak i osobowego. Sam fakt, że obywatele Polski z Białegostoku będą w stanie dojechać w ciągu dwóch godzin na lotnisko – tak samo, jak ich towary – prowadzi do istotnej redukcji kosztów. Jeśli chodzi o sam ruch pasażerski, statystycznie jeden Polak podróżuje samolotem raz w roku, a np. obywatel Finlandii w ciągu roku lata samolotem siedem razy. Tu mamy potężną przestrzeń. Eksperci liczyli, że 200-300 miliardów, w przeciągu kilku lat tracilibyśmy z tytułu przychodów dotyczących opłat celnych z obrotu towarowego z krajów trzecich. Jak wiemy, jeśli chodzi o Azję, Indie, Afrykę, Amerykę Południową, ten obrót towarowy się nasila. Wielką głupotą byłoby oddać ten biznes w obce ręce, kiedy jest oczekiwanie w naszym regionie, by taki biznes właśnie tutaj miał miejsce.
Czy ta inwestycja umacnia Polskę na stanowisku lidera gospodarczego w Europie Środkowo-Wschodniej?
Zdecydowanie. W ostatnich latach widzimy, jak rozbudowana infrastruktura drogowa, kolejowa, przyczyniła się do wzrostu tempa rozwoju gospodarczego. W stosunku do Niemiec, Francji, mamy relatywnie, przez wiele lat, najwyższe tempo rozwoju. Fakt najniższego w Europie bezrobocia świadczy o tym, że gospodarka, jako krwiobieg usług i towarów ma zapotrzebowanie rosnące na pracowników. To również powodowałoby, że do Polski nie tylko wracaliby nasi rodacy z zagranicy, ale przyjeżdżałyby wykwalifikowane osoby z krajów sąsiednich. Już w tej chwili obserwujemy, że do Polski przyjeżdżają obywatele Hiszpanii, Portugalii. Te osoby przyjeżdżają od Polski i zakładają biznesy. Rozwój tych inwestycji byłby dodatkowym impulsem, rosłoby zapotrzebowanie na pracowników, a Hiszpania i Portugalia mają problem z wysokim bezrobociem. Trzeba patrzeć nie ideologicznie, nie partyjnie, że chcemy zrobić na złość naszym poprzednikom. Dobry gospodarz w domu dba o swój dom, a nie oddaje korzyści, które można uzyskać w obce ręce.
Jest państwo, na którym w jakiejś mierze Polska mogłaby się wzorować?
Zwróćmy uwagę na Danię. To państwo należące do Unii Europejskiej, ale Dania wiele obszarów swojego funkcjonowania ma zarezerwowanych – nie zostały one przekazane pod jurysdykcję UE. To od wielu lat najbardziej stabilna i najlepiej rozwijająca się gospodarka. Dowodem na to, że ta autonomia jest dobrym rozwiązaniem jest ostatnie osiem lat – okazuje się, że Dania ma nadwyżkę budżetową, a pozostałe państwa UE deficyt. Francja i Hiszpania mają ten deficyt wyższy niż Polska. Trzeba patrzeć na to w sposób rozumny. Nie uwzględnienie tego wszystkiego, o czym mówię, będzie niszczyło rozwój polskiej gospodarki. Będziemy coraz słabsi. Patrząc na różne parametry, od około sześciu lat, Polska dogania Niemcy. To może się stać rzeczywistością za 12 do 15 lat. Jeśli te tendencje zostaną zatrzymanie, nigdy nie dogonimy Niemców. Jaki sens ma konwergencja, czyli zbliżanie się potencjałów ekonomicznych krajów? Ma taki sens, że jeśli poszczególne narody są silne ekonomicznie, silna jest także cała gospodarka UE. Jeśli te narody są słabe, to cała gospodarka również będzie słaba. Tu trzeba pamiętać, że myślenie o gospodarce UE w kategoriach dominacji ekonomii niemieckiej, będzie prowadziło do coraz gorszej kondycji UE na tle świata i do coraz słabszej pozycji konkurencyjnej.
Tym bardziej, że po ośmiu latach rządów Zjednoczonej Prawicy nie skończyliśmy z Polską w ruinie, co próbuje być wmawiane Polakom, a wręcz przeciwnie. Polski PKB rósł prawie najszybciej w Europie.
I to mimo kryzysów, które przyszły z zewnątrz, niezależnych od nas – pandemia koronawirusa, wojna, kryzys energetyczny. To oznacza, że gospodarka jest silna, że mamy silne przedsiębiorstwa, że mechanizm, który stworzyliśmy, jest bardzo dobry. Jego usunięcie, zniszczenie, będzie działało destrukcyjnie. O tym doskonale wiedzą dobrzy ekonomiści, natomiast niektórzy, co nie znają się na gospodarce, a kierują się tylko rządzą władzy, kroczą drogą do destrukcji. Ktoś, kto przyczynia się do destrukcji, wcześniej czy później będzie odrzucony przez społeczeństwo. Jeśli z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc usunie się dobrze funkcjonujące mechanizmy, to to auto przestanie jechać i obywatele bardzo szybko – nawet ci, którzy głosowali za obecnym rządem – staną w opozycji, będą się buntować. Mówię to również dlatego, żeby dać obecnie rządzącym orientację, by nie chcieli przez nierozumne działanie szybko stracić władzy.
Zapytam również o elektrownie atomowe. Może się nie podobać, że Polska wybrała tego czy innego partnera do tej inwestycji. Ale jeśli myśli się o transformacji energetycznej, to chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że takie elektrownie muszą w Polsce powstać?
Zwróćmy uwagę, że wszystkie kraje wokół Polski mają elektrownie jądrowe. Finlandia na przykład, ma dwie duże elektrownie jądrowe. Wraz z fotowoltaiką i farmami wiatrowymi stworzyła sobie doskonały miks energetyczny. W Finlandii mamy najniższe ceny energii. Elektrownie jądrowe mają tę zaletę, że mogą działać zawsze, można bardzo szybko skalować ich produkcję mocy, od zera do maksimum. Wiatraki i fotowoltaika działają, kiedy jest wiatr i słońce, a kiedy nie ma, elastycznie w ich miejsce wchodzi energia jądrowa. Myślenie, by nie realizować inwestycji w elektrownie jądrowe, byłoby myśleniem ideologicznym, kopiowaniem Niemców. Tam, przez nierozsądne naciski tzw. ekologów, te elektrownie są eliminowane. Oprócz Niemiec, wszyscy te elektrownie posiadają. Ponownie trzeba apelować do rozsądku, do zastosowania logicznego myślenia, do analitycznego myślenia. Stabilna energia, jaką jest energia jądrowa, to niska cena, to szybszy rozwój gospodarczy, niższe koszty, wyższe zyski. Stabilna energia to też rozwiązanie kwestii blackoutów, czyli wyłączeń dostaw energii. Małe reaktory modułowe SMR mogą obsługiwać miasta 200-300 tysięczne. Jeśli duże miasta będą wyposażone w bezpieczne SMR-y, które znajdują się 30 metrów pod ziemią, to nie ma zagrożenia odcięcia od energii połowy kraju przez np. zjawisko meteorologiczne, które wpłynie na pracę tradycyjnej elektrowni. Naprawdę, nie można popadać w szaleństwo. Ludzie kierują się pragmatyzmem i rozsądkiem. Jeśli będzie to działanie, które nie będzie rozsądne, bardzo szybko doprowadzi to do protestów, buntów i szybkiego zwolnienia rządu z jego obowiązku. Spójrzmy na Niemcy – rząd Olafa Scholza, zaledwie po dwóch latach, ma jedynie 20 proc. poparcia. Niemcy chcą jego odejścia. To oznacza, że mimo iż społeczeństwo niemieckie ma różne grupy ideologiczne, to ci sami ideolodzy widzą pojawiający się w Niemczech bezsens. Nie wykluczone, że dojdzie do rozpisania wcześniejszych wyborów.
Zwróćmy uwagę, że Niemcy są dobrym przykładem tego, jak niebezpieczny jest brak zdywersyfikowanych źródeł energii. Gazoport w Świnoujściu, Baltic Pipe, pływający terminal LNG, inwestycje Orlenu i inne działania sprawiły, że Polska nie miała takich problemów, jak nasz sąsiad, kiedy Rosja napadła na Ukrainę. Czy to nie powinien być ostateczny dowód na to, że pewne działania, mimo partyjnych sporów i niechęci, powinny być kontynuowane przez kolejne rządy, bo jest to po prostu polska racja stanu?
Szczególnie widać to w kryzysach, a nie daj Boże, podczas wojny – to, co mamy w zasięgu swojej kontroli, daje nam stabilność, odporność gospodarczą i możliwość funkcjonowania życia społecznego. To jest kluczowe. Odebranie sobie wpływów, możliwości zarządzania zasobami, możliwości produkcji w głównych sześciu obszarach przemysłowych prowadzi do tego, że w czasie wojny, kiedy do tego zamknięte są granice, kiedy przepływ towarów, ludzi jest często ograniczony do zera, to powoduje, że takie państwo, ogołocone z siły stabilnej gospodarki, będzie dobrym celem do dokonania agresji bez nawet jednego wystrzału. Na to być może liczy Rosja, w odniesieniu do Litwy, Łotwy, a może i Polski.
Czyli wprowadzenie polityki zaciskania pasa i słynnego hasła, że „nie ma pieniędzy”, to najgorsze z możliwych rozwiązań?
Takie działanie nie zakończy się dobrze. Zwróćmy uwagę, że teraz sytuacja jest inna niż w latach poprzednich rządów Donalda Tuska. Wtedy społeczeństwo nie miało takiej świadomości, jak dobrze może funkcjonować gospodarka. Przypomnę, że nawet politycy lewicowych partii przed wyborami mówili, że w Polsce jest o wiele lepiej, jest lepsza kondycja ekonomiczna. Ludzie mają teraz porównanie do ośmiu lat rządów Zjednoczonej Prawicy i oczekują, że nowy rząd będzie działał tak, by gospodarka funkcjonowała jeszcze lepiej. Jeśli jednak funkcjonowanie gospodarki się nie poprawi, a -nie daj Boże – zdecydowanie się pogorszy, uważam, że obywatele, którzy głosowali na obecnie rządzących, będą protestowali. Być może w różnych instytucjach, w administracji państwowej będą strajki. Ludzie wiedzą, z czego nie będą chcieli zrezygnować, jeśli chodzi o wymiar ekonomiczny. O ile z perspektywy ideowej ludzie mają bardzo różne potrzeby, to ocena stanu ekonomicznego, ich gorszej sytuacji, będzie łatwa do zdiagnozowania. Dla całej Polski, dla wszystkich obywateli życzę, by było lepiej ekonomicznie, ale jeśli rząd będzie prowadził swoją politykę w takim kierunku, jak słyszymy w przestrzeni medialnej, być może jego kadencja zostanie skrócona. Polacy będą dobrymi cenzorami i do złego działania nie podejdą neutralnie.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/675591-wywiad-prof-krysiak-rezygnacja-z-inwestycji-to-glupota