Wczoraj w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu budżetu państwa na 2024 rok, a przedstawiający go minister finansów Andrzej Domański żalił się, że miał zaledwie 4 dni na jego przygotowanie. Tyle tylko jak się okazało, przez te 4 dni minister i jego współpracownicy niewiele zmienili w projekcie budżetu przygotowanym przez premiera Morawieckiego i dostarczonym do Sejmu pod koniec września, jedyne co zmienili to zwiększyli jego deficyt o blisko 20 mld zł. Może więc stało się dobrze, że minister Domański i jego współpracownicy mieli tylko 4 dni na pracę nad budżetem, bo na każdy z nich przypada 5 mld zł deficytu więcej, więc gdyby tych dni było więcej ten deficyt byłby jeszcze wyższy.
Konsekwencją powiększenia deficytu budżetowego ale także wydatków pozabudżetowych jest powiększenie deficytu całego sektora finansów publicznych z planowanych 4,5 proc. PKB do blisko 6 proc. PKB, a więc dwukrotnie wyższego niż kryterium z Maastricht, które wynosi maksimum 3 proc. PKB. Wprawdzie premier Mateusz Morawiecki wynegocjował, że przejściowo wydatki na uzbrojenie mogą nie być zaliczane do deficytu sektora finansów publicznych, ale ciągle nie wiadomo, czy Komisja Europejska ostatecznie tak postanowi w odniesieniu do wszystkich krajów członkowskich. Jeżeli tak by się nie stało, to Polskę czeka unijna procedura nadmiernego deficytu, która nakazuje krajowi członkowskiemu, którego ona dotyczy, drastyczne ograniczenie wydatków budżetowych, ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami.
Ale duży deficyt budżetowy i całego sektora finansów publicznych oznacza ogromny wzrost potrzeb pożyczkowych, które na rok 2024 wyniosły w ujęciu brutto, aż 450 mld zł , a w ujęciu netto 250 mld zł. Niestety minister finansów zapowiedział, ze będzie zabiegał aby finansowali je przede wszystkim inwestorzy zagraniczni i jak się można domyślać głównie w walutach obcych, co jest podwójnie niebezpieczne. Przez całe 8 lat rządzenia, rząd Prawa i Sprawiedliwości cały czas zmniejszał udział inwestorów zagranicznych w finasowaniu polskiego długu i spadło ono z 58 proc. w roku 2015 do 35% w III kwartale 2023 roku, a więc aż o 23 punkty procentowe. Nowy rząd będzie mógł powiększać zadłużenie także dlatego, że polski dług publiczny w ciągu ostatnich 8 lat spadł z 53,6 proc. PKB spadł do 48,4 proc. PKB w połowie 2023 roku i to mimo finansowania wielu programów społecznych i gwałtownego wzrostu wydatków na zbrojenia. Było to możliwe ponieważ rząd Prawa i Sprawiedliwości znacząco uszczelnił system podatkowy zmniejszył lukę Vat-owską z 24% do 4 proc., co pozwoliło na zwiększenie dochodów z tego podatku ze 123 mld zł w 2015 roku do 273 mld zł w roku 2023, a także blisko potrojenie dochodów z CIT z 25 mld zł w 2015 roku do blisko 75 mld zł w tym roku.
„Niska dbałość o stan finansów publicznych”
Realizacja tego budżetu z dochodami na poziomie blisko 685 mld zł, stoi jednak pod poważnym znakiem zapytania, ponieważ z rządami Platformy wiąże się niska dbałość o stan finansów publicznych. W latach 2008-2015 podczas rządów PO-PSL dochody budżetowe wzrosły tylko o 35 mld zł, z 254 mld zł w 2008 roku do 289 mld zł w 2015 roku, podczas gdy w latach 2016-2023 podczas rządów Zjednoczonej Prawicy, dochody budżetowe wzrosły aż o 310 mld zł czyli blisko 9-krotnie więcej. W roku 2023 dochody budżetowe zostały zaplanowane na poziomie 685 mld zł, a więc mają być o 85 mld wyższe niż w tym roku i powstaje poważna wątpliwość czy nowej koalicji uda się osiągnąć tak wysokie dochody budżetowe, w sytuacji kiedy poprzednio przez 8 lat rządzenia, te dochody powiększono tylko o 35 mld zł. Zawsze bowiem gdy rządzi Platforma pojawia się przyzwolenie polityczne „na rozluźnienie” systemu podatkowego, czego konsekwencją są masowe wyłudzenia podatku VAT i obniżenie dochodów z podatku CIT. Jeżeli tak się stanie, to bardzo wątpliwe będzie czy uda się wywiązać nowemu rządowi z finansowania ważnych programów społecznych, czy zwiększonych wydatków na obronę narodową.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/675569-pracowali-nad-budzetem-tylko-4-dni-i-powiekszyli-deficyt