Rząd Donalda Tuska przyjął projekt budżetu na 2024 rok. W najbliższy czwartek trafi on do sejmu. Do 29 stycznia dokument musi trafić do prezydenta Andrzeja Dudy. Jeżeli Parlament nie zmieści się w tym terminie, prezydent może go rozwiązać i ogłosić nowe wybory.
Parametry, na jakich rząd oparł założenie budżetu, są takie same, jak w wersji przygotowanej jeszcze przez ekipę Mateusza Morawieckiego: tempo wzrostu PKB w przyszłym roku przyspieszy do 3 proc., a inflacja spadnie do 6,6 proc. Gospodarka jest w doskonałej kondycji, a minister finansów Andrzej Domański spodziewa się wzrostu wpływów ze wszystkich podatków. Będą więc pieniądze na podwyżki dla nauczycieli i dla sfery budżetowej (ale tylko dla opłacanej z kasy państwa, bo na podwyżki w samorządach pieniądze muszą znaleźć same samorządy), na 800 plus, 13. i 14. emerytury oraz podwójną waloryzację rent i emerytur, jeśli inflacja przekroczy 5 proc.
Deficyt budżetu na 2024 rok wyniesie 184 mld zł, przy wydatkach zaplanowanych na 866 mld zł, i przychodach w wysokości 682 mld zł. Projekt budżetu rządu Mateusza Morawieckiego zakładał niższy deficyt: 165 mld zł.
Na gigantyczne wydatki będą potrzebne miliardowe pożyczki, które rząd zamierza zaciągać także za granicą. Zainteresowanie emisją polskiego długu jest bardzo duże, co z jednej strony jest dobrą wiadomością, bo świadczy o zaufaniu, jakim inwestorzy darzą polską gospodarką, z drugiej jednak uzależniają naszą walutę od wahań kursowych i narażają ją na ataki spekulacyjne. Dług zaciągany w kraju, preferowany przez rząd Mateusza Morawieckiego, jest znacznie bezpieczniejszy niż sprzedaż polskich papierów skarbowych za dolary czy euro.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/675144-budzet-2024-zadluzymy-sie-za-granica