Przed pandemią mówiło się o Czechach, że jest niczym Szwajcaria Europy Środkowej. Spokój, stabilność, rosnąca gospodarka i drożejące aktywa – to przyciągało kapitał. Tymczasem splot okoliczności sprawił, że ten kraj z przedpandemicznego prymusa stał się jednym z maruderów pocovidowego odbicia.
W 2017 r. czeska korona umocniła się do dolara amerykańskiego o 20 proc. Z kolei lata 2014–2016 były okresem niesamowitego wzrostu ceny obligacji skarbowych emitowanych przez ten kraj. Pandemia jednak wiele zmieniła. Rentowność czeskich obligacji 10-letnich poszła w górę z okolic 0,75 proc. do 5,5 proc. pod koniec 2022 r. (obecnie około 4,8 proc.). Za dolara na początku 2018 r. płacono mniej niż 21 CZK (koron czeskich), obecnie kosztuje ok. 23,20 CZK, a rok temu trzeba było za niego dać aż 25 CZK. Jedynie czeski giełdowy PX Index jest znacznie wyżej niż przed pandemią, ale w ciągu pięciu lat urósł tylko o 21 proc., podczas gdy choćby węgierski BUX poszedł w górę o 50 proc.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/672763-piotr-rosik-praga-dalej-od-szwajcarii