Paweł Majewski, prezes zarządu Enea SA dla wPolityce.pl: Nie ma nadzwyczajnych zysków spółek energetycznych. To manipulacja, którą posługuje się opozycja. Bezpieczeństwo energetyczne to również współpraca spółek energetycznych z rządem.
wPolityce.pl: Dużo się w ostatnim czasie mówi o bezpieczeństwie energetycznym. Co się za tym pojęciem współcześnie kryje, jak dziś należy postrzegać bezpieczeństwo energetyczne po doświadczeniach europejskiego kryzysu energetycznego z ostatnich kilkunastu miesięcy?
Paweł Majewski, prezes zarządu Enea SA: Bezpieczeństwo energetyczne to poczucie milionów Polaków - odbiorców prądu i innych nośników energii, że tej energii zabraknie. To świadomość, że ktoś podejmuje wszelkie niezbędne wysiłki by dostawy energii były stabilne, pewne i gwarantujące komfort codziennego życia oraz warunki rozwojowe np. dla działalności gospodarczej. Z drugiej strony bezpieczeństwo to wynik wielu działań, które każdego dnia, w służbie Polakom oraz we współpracy z Rządem RP, realizują spółki energetyczne. To skuteczne i konsekwentne wdrażanie rządowych rozwiązań, których celem jest otaczanie naszych klientów opieką w trudnych czasach. Bezpieczeństwo to również mądre zarządzania zasobami, surowcami, to wreszcie ogromne inwestycje w odnawialne źródła wytwarzania energii, jak i rozwój oraz modernizację sieci dystrybucyjnej, która jest gwarantem transformacji sektora oraz konsekwentnych dążeń do neutralności klimatycznej. Przykładowo – w obszarze działania Enei Operator, która odpowiada ok. ¼ powierzchni Polski, przyłączonych jest już ponad 158 tys. źródeł o łącznej mocy przeszło 4,7 GW. OZ, w tym mikroinstalacje rozwijane są bardzo dynamicznie. Dlatego też stale zwiększamy potencjał sieci do przyjęcia energii nowych odnawialnych źródeł i zarządzania jej dwukierunkowym przepływem. Jest to możliwe dzięki konsekwentnej realizacji planów rozwoju sieci, w ramach których wydajemy rocznie ponad miliard złotych na inwestycje. W ubiegłym roku było to ponad 1,4 mld zł, w tym roku na ten cel planujemy przeznaczyć aż 1,8 mld zł.
Rządowa Tarcza Solidarnościowa działa od stycznia tego roku, a jednak politycy opozycji powtarzają, że prąd w Polsce jest drogi. Czy to znaczy, że tarcza nie działa?
Wręcz przeciwnie! Rządowa Tarcza Solidarnościowa, która została wprowadzona przez polski rząd działa i chroni Polaków. Ceny w tym roku są zamrożone na poziomie tych z ubiegłego roku. Zapewniają stabilizację w czasach kryzysu energetycznego w Europie i niespotykanych dotąd wzrostów i wahań cen nośników energii w niespotykanej dotąd skali. Chronimy gospodarstwa domowe samorządy, odbiorców użyteczności publicznej oraz mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa. Tylko w I kwartale 2023 roku na obniżenie rachunków za energię elektryczną Enea przeznaczyła blisko miliard złotych. Wszystko po to, by Polacy nie odczuli skutków kryzysu energetycznego.
Pragnę zwrócić uwagę, że bez wprowadzenia działań osłonowych, utrzymanie cen energii na aktualnym poziomie byłoby niemożliwe. Mówiąc wprost, byłoby znacznie drożej, gwałtownie wzrosłyby koszty codziennego życia. Wynika to z tego, że od rozpoczęcia przez Rosję wojny w Ukrainie obserwujemy eskalację emocji na światowych rynkach, co przełożyło się na cały europejski sektor energetyczny. I tu pojawia się wątek również naszego bezpieczeństwa energetycznego, ponieważ od samego początku wojny sytuacja Polski była i jest stabilna. Gwarantem tego są działania polskiego rządu oraz koncernów energetycznych.
A jak odniesie się pan do zarzutów niektórych polityków, że prąd dla Polaków jest bardzo drogi?
Pomijanie prawdziwych przyczyn wzrostu cen energii elektrycznej lub posługiwanie się narracją, mówiącą o tym, że za wzrost cen odpowiadają spółki energetyczne lub państwo, to wpisywanie się w rosyjską dezinformację. Proszę pamiętać, że wojna, którą Rosja prowadzi w Ukrainie ma nie tylko wymiar militarny, ale również informacyjny. Choć wydawać mogłoby się, że już się nauczyliśmy rozpoznawać akty dezinformacji, to szafowanie argumentem wysokich cen energii pokazuje, że nadal niektórzy podlegają manipulacji i jeszcze tylko ją wzmacniają.
Podkreślam, że ani rząd ani spółki energetyczne nie decydują o cenach kształtowanych przez cały rynek. Dostosowują one jedynie swoją działalność do warunków rynkowych. Nie jest również prawdą, że spółki energetyczne mają nadzwyczajne zyski lub bogacą się kosztem Polaków. Ten trudny moment dla polskiego sektora energetycznego jest wykorzystywany przez część sceny politycznej jako preludium kampanii opozycji, która jest nastawiona na dezinformację i sianie paniki wśród obywateli. Dziś mamy zapewnioną energię, po akceptowalnych społecznie kosztach, mamy zapewnione surowce energetyczne, mamy gwarancję, że tę energię dostarczymy tam, gdzie jest potrzebna i wtedy, kiedy jest potrzebna.
Czy na ceny energii elektrycznej wpływa również polityka energetyczna Unii Europejskiej?
Oczywiście. Transformacja energetyczna jest konieczna i nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Transformacja wymaga ogromnych inwestycji, a te wiążą się z wielomiliardowymi nakładami. Jednocześnie Jako Polska jesteśmy w zupełnie innym punkcie, mamy inny punkt startowy do osiągnięcia neutralności klimatycznej niż kraje Europy Zachodniej. Model naszej energetyki w 70 proc. oparty jest na węglu i wynika to z uwarunkowań historycznych i obiektywnych przyczyn i mechanizmów transformacji gospodarczej . Najpierw musimy stawiać na bezpieczeństwo dostaw energii, a dopiero w drugiej kolejności troskę o środowisko naturalne. Bardzo duży wpływ na ceny dla odbiorcy końcowego już dziś ma unijny system ETS i związany z nim koszt zakupu certyfikatów emisji dwutlenku węgla. Jeszcze kilka lat temu oscylowały one wokół wartości kilku euro, teraz osiągnęły poziomy blisko 100 euro, Na tym przykładzie widać, jak bardzo ten system wpływa na końcową cenę prądu i jakie obciążenia kosztowe wynikają z uwarunkowań historycznych. Jednocześnie można łatwo wywnioskować jakie efekty dla odbiorców przynoszą działania rządu i grup energetycznych wdrażających Tarczę Solidarnościową, która gwarantuje Polakom akceptowalne ceny energii mimo chaosu na europejskim i światowym rynku energii.
Unijni decydenci powinni brać pod uwagę to, że transformacje energetyczna musi być przede wszystkim sprawiedliwa. Przyjęcie dyrektywy Fit for 55 oznacza wzrost cen za energię elektryczną czy ciepło. Proszę zwrócić uwagę, że według ekspertów wdrożenie unijnych dyrektyw Fit for 55 może kosztować czteroosobową rodzinę w Polsce do 2030 roku dodatkowe ćwierć miliona zł, co daje średnio ponad 60 tys. zł na osobę. Koszty transformacji energetycznej w żadnym wypadku nie mogą być przeniesione na polskich obywateli, gdyż efektem tego byłoby ubóstwo energetyczne wielu grup społecznych.
Skoro o sprawiedliwości mowa. Czy decyzja TSUE i WSA dotycząca kopalni węgla brunatnego w Turowie jest w Pana opinii właściwa?
Decyzja TSUE i WSA jest nieakceptowalna i godząca w interesy Polski. Podzielam pogląd premiera Mateusza Morawieckiego oraz ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, że nie ma bezpieczeństwa energetycznego bez Turowa. To 7 proc. energii dla Polski zasilane stabilnie dostawami surowca, wydobywanego na miejscu. Dlatego twierdzenia, że Turów powinien przestać funkcjonować przed 2044 rokiem są niezgodne z polską racją stanu. Kompleks energetyczny w Turowie jest jednym z fundamentów stabilności systemu energetycznego w Polsce, w szczególności Dolnego Śląska. Wyrok ws. wstrzymania wydobycia to kolejny, zaraz po Fit for 55 i systemie ETS, przykład walki unijnych decydentów z racjonalnym i odpowiedzialnym zarządzaniem zasobami energii. Dla obiektywnego spojrzenia na decyzję TSUE warto wziąć pod uwagę liczbę kopalń węgla brunatnego i kompleksów energetycznych funkcjonujących w Czechach i w Niemczech, w niewielkiej odległości od Turowa – to pokazuje prawdziwe cele tej decyzji. Nie można jej zaakceptować.
Pur
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/651858-prezes-enea-sa-nie-ma-nadzwyczajnych-zyskow-to-manipulacja