„Prawo unijne ponownie ma dominować nad prawem krajowym, co wiąże się z ograniczeniem naszej suwerenności. Agenda pseudoekologów to jedynie wygodne uzasadnienie, dobitnym przykładem tego działania jest stowarzyszenie miast C40, którego członkiem jest Warszawa, chce wprowadzenia racji żywnościowych i konsumpcyjnych. Wszystko po to, by zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych o połowę jest to kolejny przykład obok próby przejęcia Lasów Państwowych przez Unijnych planistów. Obawiam się, że tak naprawdę chodzi tu o złoża znajdujące się pod ziemią” – mówi Robert Zawadzki, ekonomista, dziennikarz i autor książki „Odnawialne źródła władzy. Polityka klimatyczna jako oręż podboju świata”.
Tytuł Pana książki to ciekawy przykład gry słownej. Dlaczego uważa Pan, że Odnawialne Źródła Energii, czyli tzw. OZE, to w rzeczywistości „Odnawialne Źródła Władzy”?
Robert Zawadzki: Gra słowna jest bardzo prowokująca, ale i potrzebna, ponieważ zmusza opinię publiczną do debaty. Premiera mojej książki odbyła się 14 stycznia w Warszawie i zgromadziła sporą publiczność, m.in. p. Krystynę Szyszko, żonę śp. profesora Jana Szyszko, która bardzo aktywnie kontynuuje dziedzictwo męża. Moją główną intencją było zwrócenie uwagi na bezpieczeństwo energetyczne Polski i zrozumienie, czym w rzeczywistości jest polityka klimatyczno-energetyczna. Odnawialne Źródła Energii są wykorzystywane jako jeden z elementów wojny hybrydowej, której celem jest zdominowanie słabszych państw. Nie bez przyczyny tzw. OZE prężnie rozwijają nasi zachodni sąsiedzi, czyli Niemcy. Oczywiście publikacja nie sprowadza się do demonizowania zielonej energii, ponieważ wiele nowoczesnych technologii jest naprawdę godnych uwagi. Chodzi raczej o wskazanie, co kryje się za tak mocno narzucaną agendą zniszczenia tradycyjnej energetyki węglowej.
Co uświadomiła nam wojna za naszą wschodnią granicą, która trwa już rok? Jako dziennikarz Telewizji Trwam przygotowywał Pan reportaż na Ukrainie i widział na własne oczy, do czego zdolni są Rosjanie.
Zostałem wysłany na Ukrainę, aby nagrać materiał dotyczący stanu tamtejszej infrastruktury krytycznej. Widziałem na własne oczy, jakie konsekwencje humanitarne się z tym wiążą – kolejki ludzi po wodę i podstawowe produkty żywnościowe. Odczułem na własnej skórze, czym są tzw. blackouty, czyli czasowe przerwy w dostawach prądu. Nawet w luksusowych restauracjach zamiast żarówek paliły się świeczki. Odwiedziłem również szpital, gdzie lekarze przeprowadzają operacje praktycznie bez światła. Polska wyróżnia się jako największy hub logistyczny, który stanowi nieocenione wsparcie dla Ukrainy. Dostarczamy nie tylko broń, ale i agregaty energii dla zwykłych ludzi oraz instytucji. Jednym z głównych wątków mojej książki jest to, jak Niemcy chciały dogadać się z Rosją i zostać hubem energetycznym dla całej Unii Europejskiej, de facto uzależniając wszystkie państwa członkowskie od gazu z Kremla. Oczywiście w takim układzie „wsparciem” byłyby też OZE, dla których technologie są tworzone przede wszystkim w Niemczech. Na marginesie warto dodać, że tego typu zielone źródła łatwo uszkodzić w ramach akcji sabotażowych. Ponadto wojna pokazała, jak Putin mógł swoją agenturą wpływać na brukselskie elity, dodając kolejnych polityków do portfolio. W ostatnim czasie wypłynęło również wiele ciekawych informacji o Radosławie Sikorskim, który brał sporo pieniędzy od Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Warto zauważyć, że ten kraj prowadzi obecnie jawne interesy z Rosją, a po wybuchu wojny na Ukrainie stał się swego rodzaju przyczółkiem dla oligarchów związanych z Putinem, którzy uciekali przed sankcjami. To mocno zastanawiający aspekt tej historii.
Czy w Pana ocenie Europejski Zielony Ład to przede wszystkim projekt ideologiczny czy może polityczno-gospodarczy, jedynie posługujący się szczytnymi hasłami do uzasadnienia radykalnej transformacji Unii Europejskiej?
Nie jestem przeciwnikiem dbania o środowisko naturalne, ale Europejski Zielony Ład nie ma w praktyce zbyt wiele wspólnego z troską o naszą planetę. Jest on raczej przykładem szantażu ekonomicznego. Dlaczego? Brukselscy politycy chcą m.in. ograniczyć państwom członkowskim możliwość decydowania o własnych lasach. Prawo unijne ponownie ma dominować nad prawem krajowym, co wiąże się z ograniczeniem naszej suwerenności. Agenda pseudoekologów to jedynie wygodne uzasadnienie, dobitnym przykładem tego działania jest stowarzyszenie miast C40, którego członkiem jest Warszawa, chce wprowadzenia racji żywnościowych i konsumpcyjnych. Wszystko po to, by zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych o połowę jest to kolejny przykład obok próby przejęcia Lasów Państwowych przez Unijnych planistów. Obawiam się, że tak naprawdę chodzi tu o złoża znajdujące się pod ziemią. To są nieodkryte bogactwa: miedź, źródła geotermalne, różne rzadkie pierwiastki itd. Polityka klimatyczna oczywiście obfituje w rozmaite absurdy, jak np. ostatni pomysł z mąką z robaków, ale w istocie sprowadza się do radykalnej transformacji gospodarczej, która poskutkuje uzależnieniem słabszych krajów od Brukseli i Berlina. W mojej książce można znaleźć wiele informacji, które rzucają nowe światło na zakulisowe zagrywki międzynarodowych elit oraz charakter współczesnej wojny hybrydowej. Niestety moja diagnoza nie jest zbyt optymistyczna, dlatego tym bardziej powinniśmy skupić się na tym, aby zapewnić Polsce bezpieczeństwo w sektorze energetycznym. Trzeba działać szybko, mając świadomość, że wroga agentura nie śpi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/636401-zawadzki-odnawialne-zrodla-wladzy-to-element-wojny