Temat postawiony w tytule budzi duże emocje, także polityczne. Sprawa jest poważna i wszyscy ludzie przejęci Polską powinni mieć świadomość, że łatwo tu o błędną diagnozę. Na sprawy trzeba patrzeć całościowo, o czym przypomina najnowszy Tygodnik Gospodarczy Polskiego Instytutu Europejskiego (PIE).
PIE to think tank publiczny jest ceniony za obiektywne, nie ideologiczne patrzenie na sprawy europejskie. W jego Radzie zasiadają m.in. przedstawiciele BGK i PFR.
W opracowaniu PIE czytamy:
W 2021 r. Polska wpłaciła do budżetu UE ok. 7 mld EUR, natomiast otrzymała z budżetu wspólnoty 18,5 mld EUR, co oznacza saldo dodatnie w wysokości 11,5 mld EUR.
Taki szacunek nie obejmuje jednak korzyści ekonomicznych wynikających z członkostwa. Komisja Europejska w 2019 r. oceniała, że rocznie korzyści z uczestnictwa w jednolitym rynku europejskim odpowiadają za 10,6 proc. polskiego PKB. Oznacza to, że w samym 2021 r. zyskaliśmy ponad 60 mld EUR.
To ostatnie wyliczenie oparte jest na tzw. grawitacyjnych modelach handlu międzynarodowego, oceniających potencjalne straty w handlu, gdyby ten był obwarowany cłami i innymi barierami transakcyjnymi.
Według szacunków PIE, ogół korzyści ekonomicznych z członkostwa tylko w 2021 r. wyniósł 113 mld EUR. O tyle niższe byłoby polskie PKB, gdyby Polska nie wstąpiła do UE.
W przeliczeniu na jednego mieszkańca oznacza to PKB wyższe o 3010 EUR, a w ujęciu realnym – polskie PKB per capita jest obecnie o 31 proc. wyższe niż byłoby, gdyby Polska nie przystąpiła do UE.
Dodatkowo, według szacunków PIE, 3,324 mln miejsc pracy w Polsce istnieje dzięki popytowi państw unijnych na towary zawierające polską wartość dodaną.
Jak do tego ma się KPO? Czy to rzeczywiście jakiś bardzo drogi, niekorzystny dla Polski kredyt?
Bilans korzyści dodatkowo wzmocni uruchomienie Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności (KPO). KPO obejmuje inwestycje w gospodarkę w ramach części grantowej (23 mld EUR dla Polski) i pożyczkowej (11,5 mld EUR dla Polski). Wkład Polski w finansowanie części grantowej programu odbudowy będzie odpowiadał udziałowi polskiego dochodu narodowego w całości gospodarki UE. Wynosi on ok. 4,3 proc., co oznaczać będzie konieczność wpłaty ok. 14,5 mld EUR.
Natomiast część pożyczkowa, która będzie spłacana w latach 2028-2058, oprocentowana będzie na korzystnych dla Polski warunkach. Obecna cena obligacji o długim terminie zapadalności sprzedawanych przez Komisję Europejską wynosi bowiem nieco powyżej 2 proc. Z kolei polskie „dziesięciolatki” osiągają rentowność powyżej 6 proc. Oznacza to, że w przybliżeniu odsetki płacone od części pożyczkowej będą wynosiły około 1 mld PLN rocznie, zamiast 3 mld PLN w przypadku, gdyby Polska samodzielnie pozyskiwała środki.
Warto wziąć te dane pod uwagę. Zadanie stojące przed polskimi patriotami jest bowiem bardzo trudne. Z jednej strony mamy obiektywne korzyści gospodarcze wynikające z obecności we wspólnocie, dostęp dla polskich firm do ogromnego rynku, zyski z kooperacji. Z drugiej, obiektywne i narastające zagrożenia dla suwerenności.
Taki jest pełen, prawdziwy obraz sytuacji.
Zadaniem jest zatem utrzymanie i zysków z obecności w UE i suwerenności. Rządy obozu premiera Jarosława Kaczyńskiego to gwarantują, mimo bolesnych kompromisów. Droga na skróty nie jest możliwa. Oznaczałaby albo gospodarczą katastrofę albo oddanie władzy zwolennikom budowy niemieckiego superpaństwa.
mk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/630726-jaki-jest-prawdziwy-bilans-polskiej-obecnosci-w-ue