„Nie chodzi o to, że strefy wspólnej waluty w ogóle nie są potrzebne. Szkoda jednak, że niektórzy ekonomiści nie powołują się ani na noblistów, ani na praktykę ekonomiczną, która pokazuje, że wspólną walutę wprowadza się w strefie, gdzie potencjały gospodarcze są wyrównane” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Zbigniew Krysiak, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i prezes Instytutu Myśli Schumana.
CZYTAJ TAKŻE:
„Są to pomysły, które doprowadziły do destrukcji naszą gospodarkę”
Wydłużyć czas pracy Polaków, ograniczyć programy socjalne, a do tego - sprywatyzować państwowe spółki. Tego rodzaju pomysły na „uzdrowienie” polskiej gospodarki zaprezentował ostatnio w rozmowie z Radiem Zet dr Bogusław Grabowski, były cżłonek Rady Polityki Pieniężnej i opozycyjny wobec rządu PiS ekonomista. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy prof. Zbigniewa Krysiaka z Instytutu Myśli Schumana.
Są to pomysły, które doprowadziły do destrukcji naszą gospodarkę w przeszłości, kiedy następowały te procesy prywatyzacyjne za wszelką cenę. Nie było w tym żadnej strategii, koncepcji, a wyłącznie podejście ideologiczne polegające na tym, aby wszystko wrzucić w prywatne ręce. Nasze „srebra rodowe” były sprzedawane za symboliczną złotówkę, a to prowadziło do zmniejszenia konkurencyjności naszej gospodarki w relacji do Niemiec, Francji czy Holandii
— przypomina rozmówca portalu wPolityce.pl.
Doświadczenia ostatnich lat, w tym również na to, co niesie ze sobą obecna wojna na Ukrainie, pokazują, że modele gospodarcze muszą posiadać filary, które będą stabilizowały dany naród i państwo w warunkach kryzysu i wojny
— wskazuje ekonomista.
Państwo musi mieć wpływ na wiele kluczowych sektorów, takich jak koleje, energetyka, linie przesyłowe, zabezpieczenia medyczne i cała masa istotnych gałęzi funkcjonowania państwa. Zarówno kryzys wywołany pandemią koronawirusa, jak i wojną na Ukrainie ujawniły, do czego prowadzi wyprzedawanie bez opamiętania aktywów państwowych w obce ręce. Obcy kapitał nie jest bowiem w stanie zarządzać nimi w sposób umożliwiający funkcjonowanie gospodarki w warunkach kryzysu czy wojny
— dodaje prof. Krysiak.
Co uratowało nas w 2008 r.?
Nasz rozmówca przytacza w tym miejscu przykład światowego kryzysu finansowego z 2008 r.
Banki zagraniczne przestały finansować nasze przedsiębiorstwa. I byłby krach, reakcja łańcuchowa upadków przedsiębiorstw, gdyby polski bank Pekao BP nie przejął całej akcji kredytowej. To ustabilizowało naszą sytuację
— ocenia.
Ekipa pana Tuska chciała sprzedawać Lotos, PKN Orlen, KGHM i właściwie wszystkie strategiczne obszary. Są tacy ekonomiści - i być może należy do nich pan dr Grabowski - którzy zatrzymali się na myśleniu z czasów początków transformacji. Tacy ekonomiści wychodzą z założenia, że Polacy cały czas nie umieją zarządzać. A przecież żyjemy już w zupełnie innym świecie i nasi managerowie są często bardziej przedsiębiorczy i lepsi w zarządzaniu niż na wielu Niemców, Francuzów czy Holendrów
— mówi ekspert.
Istnieją badania, które pokazują, że Polacy w tym obszarze są wręcz wybitni. Poglądy tych ekonomistów, a może ich wiedza na temat sytuacji jeżeli chodzi o zasoby osobowe, są więc dość przestarzałe. Myślenie, że skoro Skarb Państwa ma duże udziały w spółkach strategicznych, to jest tam management z czasów komunistycznych, sugeruje, że już czas, aby ci panowie się obudzili i uświadomili sobie, że to managerowie, którzy mają już inną mentalność i inny styl. Myślę, że ci, którzy w ten sposób oceniają czy to Polaków jako naród, czy polskich managerów, być może sami widzą siebie w takich barwach i próbują obciążać własnym profilem osobowym innych
— podkreśla prof. Krysiak.
Jak mechanizm euro napędza inflację?
Czy jednak dr Grabowski faktycznie tak negatywnie postrzega samego siebie - a w każdym razie swoją wiedzę ekonomiczną, skoro w tej samej rozmowie z Radiem Zet stwierdził ostatnio, że Polacy, którzy nie chcą wprowadzenia w naszym kraju euro może i „mają swój rozum”, ale „się nie znają”?
Sugeruję, żeby pan doktor Grabowski zechciał podjąć polemikę z raportem niemieckiego think tanku Centrum für Europäische Politik (CEP) z 2019 r. CEP zbadało wpływ wspólnej waluty na gospodarki krajów strefy euro. Z badania wynika, że na wejściu do strefy euro straciły prawie wszystkie kraje oprócz Niemiec (pewne zyski odnotowała jeszcze Holandia). Co więcej, te straty opiewały na 2-3 lub nawet więcej proc. rocznego PKB tych krajów
— mówi nam prezes Instytutu Myśli Schumana.
Mechanizm euro spowodował więc inflację. Chciałbym więc wejść tutaj w polemikę z dr. Grabowskim, ponieważ Polacy bardzo dobrze rozumieją, czym jest inflacja
— dodaje.
Raport CEP pokazuje, że różne kraje straciły 2-3 lub więcej proc. rocznego PKB, co oznacza, że co roku inflacja była bardzo wysoka, na poziomie ok. 10 pkt. proc. Zachęcam więc pana doktora Grabowskiego, żeby – zamiast obrażać ludzi – po prostu spróbował w sposób prosty przekazać społeczeństwu swoją wiedzę. Utrata dużej części PKB to zredukowanie wartości, a zatem inflacja
— podkreśla prof. Krysiak.
„Mechanizm wspólnej waluty działa źle”
W Polsce, zwłaszcza w środowiskach związanych z obecną opozycją, ogromną euforię wywołało wejście Chorwacji do strefy euro, a kraj, który na rzecz wspólnej, europejskiej waluty porzucił swoją narodową kunę, był nam stawiany za wzór przez polityków opozycji. Dlaczego entuzjazm Chorwatów wygasł, niemal natychmiast po tym jak wybrali się na zakupy?
Każdy obywatel ma świadomość, że jeżeli mamy inflację, to za swoją pensję w kolejnych miesiącach możemy nabyć mniej niż poprzednio. Politycy czy ekonomiści, którzy na siłę namawiają nas do wejścia do strefy euro, de facto namawiają nas do wejścia w spiralę inflacji. Namacalnymi przykładami są takie kraje jak Słowacja, Litwa, Łotwa. Nie rozumiem, dlaczego weszli w to także Chorwaci, a dziś płaczą. Inflacja wzrosła tam – nawet nie w miesiąc czy w rok, ale z dnia na dzień – w zależności od rodzajów produktów czy usług, od 10 do 80 proc. To tak, jak byśmy włożyli do szuflady 100 zł, zajrzeli tam i znaleźli już tylko 50
— mówi prof. Krysiak.
Nie chodzi o to, że strefy wspólnej waluty w ogóle nie są potrzebne. Szkoda jednak, że niektórzy ekonomiści nie powołują się ani na noblistów, ani na praktykę ekonomiczną, która pokazuje, że wspólną walutę wprowadza się w strefie, gdzie potencjały gospodarcze są wyrównane. A w sytuacji, gdy gospodarka niemiecka ma znacznie większy potencjał w porównaniu z innymi państwami Europy, to dochodzi do tzw. „wysysania” tej wartości z innych gospodarek
— dodaje ekonomista.
W ekonomii jest tak, że gdy jedni tracą, to inni zyskują. Gdzie przepłynęło to, co straciła Chorwacja? W wielkim uproszczeniu – do Niemiec. To mechanizm naczyń połączonych. Parę dni temu przedstawiono zresztą takie dane, że RFN do budżetu wpłacają ok. 30 mld euro. Podczas, gdy ich korzyści gospodarcze wynoszą rocznie ok. 150 mld euro. To nie jest więc kwestia wyrażania wiary w euro przez jedną bądź drugą stronę, a jedynie podania faktów czy liczb, które dziś mówią nam, że tego robić nie wolno
— podkreśla.
Rozumiem, że 20 lat temu takiej świadomości nie było, bo nie było takiego doświadczenia i tylu dowodów
— ocenia prof. Krysiak.
Strefa euro a suwerenność państw
Potężnym ryzykiem strefy euro jest to, że tracimy wpływ na własną gospodarkę, nie mamy narodowego banku, który tworzy politykę pieniężną i ustala stopy procentowe. Kraje nadbałtyckie, bez możliwości kreowania swojej polityki, są w euro i mają inflację na poziomie prawie 30 proc.
— mówi ekonomista.
Oznacza to, że mechanizm wspólnej waluty działa źle. A jeżeli coś źle działa, nie można tym się posługiwać, tylko należy to zmienić
— wskazuje prof. Zbigniew Krysiak.
Ekspert przytacza przykład Włoch, które 3 lata temu zaproponowały stworzenie dwóch (opartych na euro) systemów walutowych w swoim kraju. Celem było wyeliminowanie efektu silniejszej gospodarki niemieckiej.
Nie mając możliwości ustalania stóp procentowych państwo nie będzie w stanie redukować inflacji i traci suwerenność. Odbierając ten mechanizm np. Litwinom, odebrano im suwerenność
— podkreśla rozmówca wPolityce.pl.
Dziś nieuzasadnioną jest więc postawa ekonomistów, którzy - jeśli statek tonie - to, jeszcze na siłę wpychają tam kolejnych ludzi, aby zatonął całkowicie. Racjonalny ekonomista powinien raczej badać, pracować nad tym, aby ten system zreformować, uzdrowić. Są rozwiązania, ale nie można stać się ideologiem, bo to przeczy powołaniu naukowca, ekonomisty. Mamy uzdrawiać to „ciało”, a nie, choć widzimy pewne fakty, to jeszcze bardziej pogłębiać destrukcję
— podsumowuje prof. Krysiak.
Not. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/629829-krysiak-do-grabowskiegopolacy-rozumieja-czym-jest-inflacja