„Działania ministra Naimskiego i moje doprowadziły właściwie do tego, że podjęliśmy współpracę z Danią i Norwegią, a polskie podejście stało się całkowicie realistyczne. Mieliśmy pełną świadomość, że na dotrzymywanie jakichkolwiek ustaleń ze strony Rosji nie ma co liczyć” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl były minister energii i jeden z inicjatorów budowy Baltic Pipe, poseł PiS Krzysztof Tchórzewski.
CZYTAJ TAKŻE
wPolityce.pl: Wczoraj nastąpiło symboliczne otwarcie Baltic Pipe. Był Pan także mocno zaangażowany w tę inwestycję. Jaka jest geneza jej powstania i realizacji?
Krzysztof Tchórzewski: Z tematem gazociągu do Norwegii jestem związany od 2000 roku. Kiedy pełniłem funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Transportu i Gospodarki Morskiej (w rządzie AWS – red.) powstała pierwsza myśl związana z naszym uniezależnieniem od rosyjskiego gazu. Jeździliśmy wtedy na rozmowy do Rosji (delegacji przewodniczył premier Janusz Steinhoff). Zauważyliśmy, że to nie są normalne relacje handlowe. Dlatego zdecydowaliśmy o konieczności budowy gazociągu łączącego Polskę z Norwegią.
W czasie pierwszych rządów PiS-u jako wiceminister gospodarki uczestniczyłem w rozmowach na ten temat. Pełniłem wtedy rolę koordynatora między Ministerstwem Gospodarki a Ministerstwem Skarbu Państwa jako przewodniczący komisji międzyresortowej, gdzie chodziło o transformację organizacyjną całego sektora energetyki, paliw, gazowego itd. Była to bardzo trudna rola. Współpracowałem też z panem ministrem Naimskim. To jeden z moich najbardziej intensywnych okresów w życiu.
W 2007 roku budowa gazociągu Polska-Norwegia stała się już bardziej poważna, bo za gaz i ropę w ministerstwie gospodarki odpowiadał jako wiceminister Piotr Naimski. Minister (gospodarki w latach 2005-2007 – red.) Piotr Woźniak mocno popierał ten kierunek i właśnie wtedy zaczęły się krystalizować pierwsze działania zmierzające do budowy gazociągu. Po transformacji organizacyjnej w 2006-2007 roku, jeśli chodzi o naszą całą gospodarkę paliwowo-energetyczną, jasne się stało, że właściwie jesteśmy przywiązani do dostaw rosyjskich tak mocno, że każda próba wynegocjowania czegokolwiek będzie trudna, będziemy stali pod szantażem i Rosjanie będą paraliżować całą polską gospodarkę. Wtedy utwierdziłem się w tym, że musimy uniezależnić się od rosyjskich dostaw. Kiedy zostałem ministrem ds. energii w 2015 roku wróciłem myślą do Piotra Naimskiego i praktycznie zaproponowałem, by został powołany na stanowisko pełnomocnika rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej. W tamtym czasie sfinalizowaliśmy kwestię Baltic Pipe poprzez wizyty w Danii, Piotr Naimski doprowadził do tego, że sprawa ta zaczęła iść w bardzo dobrym kierunku. Jako minister ds. energii wsparłem go bardzo mocno w tych działaniach. Przedsiębiorstwa podpisały odpowiednie umowy, pan Piotr Woźniak został prezesem PGNiG i można powiedzieć, że dobrze wykonał swoje zadanie, bo sfinalizowano umowy. Praktycznie od tamtego momentu budowa ruszyła i została zakończona. Bardzo cieszę się z tego faktu i uważam, że budowa Baltic Pipe została postanowiona w ostatnim momencie dla Polski, jeśli chodzi o naszą niezależność energetyczną.
Rząd Leszka Millera, a później Donalda Tuska niestety zrywały negocjacje dot. budowy gazociągu z Norwegii do Polski. Dlaczego Pańskim zdaniem nie było woli politycznej w czasach SLD, PO i PSL, aby zrealizować takie przedsięwzięcie?
To jest po prostu kwestia braku realizmu albo jakiegoś uzależnienia, jeśli chodzi o stosunek do Rosji. Działania ministra Naimskiego i moje doprowadziły właściwie do tego, że podjęliśmy współpracę z Danią i Norwegią, a polskie podejście stało się całkowicie realistyczne. Mieliśmy pełną świadomość, że na dotrzymywanie jakichkolwiek ustaleń ze strony Rosji nie ma co liczyć.
Oczywiście gaz w czasach rządów Millera i Tuska był, umowy były podpisane, płynęła także ropa. Ale było widać bardzo wyraźnie, że to wszystko jest oparte na podłożu politycznego stosunku do korzystania z potencjału ze strony Rosjan, natomiast nie było w tym żadnej możliwości ułożenia pewnych stosunków gospodarczych. Ekipy PO, SLD i PSL starały się stwarzać jak najlepsze wrażenie w tym wszystkim, natomiast to był podstawowy problem, który należało zauważyć, że bez alternatywnych dostaw sytuacja energetyczna będzie negatywnie wpływała na naszą suwerenność. My poszliśmy taką drogą, że trzeba budować ten gazociąg, uniezależniać się energetycznie od Rosji. Wybudowaliśmy także nowe bloki energetyczne, co też jest wspaniałą rzeczą, która nam się udała, bo bez tego mielibyśmy po prostu wyłączenia energii w Polsce. Można powiedzieć, że w obliczu dzisiejszej sytuacji, która wynika z agresji Rosji na Ukrainę i poważniejszego światowego zagrożenia, dzięki działaniom, które podjęliśmy wspólnie z ministrem Naimskim, Polska jest w zupełnie innej sytuacji. Mamy trudności, produkty energetyczne są bardzo drogie, co napędza inflację, ale jako kraj radzimy sobie lepiej od wielu innych w Europie. Możemy mieć satysfakcję, ponieważ w latach 2015-2019 uruchomiliśmy wiele nowych ścian wydobywczych i uporządkowaliśmy sprawy w górnictwie. Inaczej sytuacja byłaby tragiczna. Jestem przekonany, że wyjdziemy z tej sytuacji obronną ręką i po tym kryzysie będziemy jednym z liderów w Europie, jeśli chodzi o wychodzenie z niego. Jeżeli porównamy naszą sytuację z Niemcami, to naprawdę możemy być z Polski dumni.
Komisja Europejska chwali się, że bez unijnych funduszy budowa Baltic Pipe nie byłaby możliwa. Jak patrzeć na to w kontekście uzależnienia się Niemiec od rosyjskich surowców energetycznych, co działo się niejako za przyzwoleniem instytucji UE?
Jesteśmy w Unii Europejskiej i tak jak każdemu państwu członkowskiemu, Polsce przysługuje prawo do unijnych środków. Praktycznie rzecz biorąc, te środki na różnego typu inwestycje są przez nas wykorzystywane i bardzo dobrze, że z nich korzystamy. Rzeczywiście dostaliśmy środki z UE na realizację Baltic Pipe i dobrze, że znaleźli się urzędnicy, którzy dostrzegli, że ta inwestycja jest potrzebna. Dzisiaj widać, jak bardzo ta inwestycja jest potrzebna. Obecnie widać jasno, że polityka Niemiec i Francji w UE jest polityką wyraźnie prorosyjską i w pewnym sensie nadal nie zauważającą zagrożeń, które są bardzo poważnymi zagrożeniami dla Europy. To nie są czasy wcześniejsze, że można się w jakiś sposób w to wszystko wpasować. Dodatkowo dobrze, że jesteśmy w NATO i to Sojusz Północnoatlantycki jest gwarancją naszego bezpieczeństwa.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Mateusz Majewski
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/616083-wywiad-kulisy-powstania-baltic-pipe-tchorzewski-komentuje