Duża i prężna polska gospodarka poradzi sobie bez unijnych pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, czyli KPO. Problemem byłby ich brak w długim terminie. Perypetie wokół KPO i alternatywne warianty finansowania strategicznych projektów gospodarczych to główny temat nowego wydania „Gazety Bankowej” najstarszego polskiego miesięcznika ekonomicznego. Nowy numer w sprzedaży od czwartku 28 lipca.
Komisja Europejska niejednokrotnie miała własne propozycje, ponieważ na część wyzwań patrzy niejako „z zewnątrz”, próbując przekonać kraje do uniwersalnych rozwiązań, a takie jak wiemy nie istnieją
— mówi „Gazecie Bankowej” Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii w wywiadzie zatytułowanym „Środki z KPO muszą do nas spłynąć”, który przeprowadzili Maciej Wośko i Stanisław Koczot.
Zdaniem ministra Budy:
Faktycznie okres akceptacji polskiego KPO był dłuższy niż w przypadku większości innych krajów Unii Europejskiej. Proces ten Komisja Europejska mogła zamknąć szybciej, ale nie sądzę, by chciała zablokować nam teraz wypłatę pieniędzy. Mamy zatwierdzone KPO na poziomie politycznym i urzędniczym. (…) KE zarządza tym procesem powoli. Natomiast te środki muszą do nas spłynąć. Pamiętajmy, że część inwestycji już jest realizowana, kolejne będą rozpoczynane i w okresie przejściowym finansowane ze środków Polskiego Funduszu Rozwoju. Finansowanie pomostowe projektów KPO z pieniędzy krajowych to gwarancja szybkiego tempa realizacji zamierzonych przedsięwzięć. (…) Większość punktów realizowanych z KPO to potężne inwestycje, które zdecydują o skoku rozwojowym Polski
— podkreśla minister rozwoju i technologii.
Niestety negocjacje KPO były wykorzystywane politycznie. Wystarczy przeanalizować wypowiedzi opozycji na temat np. przestrzegania zasad praworządności w naszym kraju. Budowano fałszywą narrację w UE. To nie pomagało w rozmowach z Brukselą. Dzisiaj opozycja nadal postępuje tak, jakby chciała zablokować pieniądze z KPO. Liczę na to, że wszyscy, którym interes Polski leży na sercu, będą aktywnie zaangażowani w realizację KPO
— apeluje Waldemar Buda.
Problem z pozyskaniem środków z KPO pojawia się w niezbyt fortunnym momencie, gdy nad gospodarką zbierają się ciemne chmury
– wskazuje Piotr Rosik w tekście „Co się odwlecze, to nie uciecze”.
Zdaniem publicysty:
Pojawiają się czynniki, które mogą wesprzeć polską gospodarkę i złagodzić recesję. Jednym z nich jest podnosząca się po pandemicznym zamknięciu usługowa część gospodarki. Innym jest konsumpcyjna siła licznie przybyłych do Polski Ukraińców, która może stanowić pewną poduszkę bezpieczeństwa w trudniejszym okresie cyklu koniunkturalnego. Również działania fiskalne władz w różnego rodzaju tarczach antyinflacyjnych czy wakacjach kredytowych mają odegrać rolę parasola ochronnego podczas tej ekonomicznej burzy. (…) A byłoby, gdyby w ogóle zabrakło środków unijnych dla KPO? – Zapewne polska gospodarka jakoś by sobie poradziła, ale niestety to byłaby raczej trudna i wyboista droga
— czytamy w analizie Piotra Rosika.
To dla Unii Europejskiej wyjątkowy czas – poszukiwania gazu na zimę. Wszystkie kraje Wspólnoty starają się zapełnić magazyny, a wobec odcięcia przez Rosjan dostaw muszą znaleźć innych producentów. Szansą jest LNG, lecz wobec rosnącego popytu i niepewności na rynku – ceny są już kilkukrotnie wyższe niż rok temu
– sygnalizuje Agnieszka Łakoma w obszernej analizie „W poszukiwaniu skroplonego gazu”.
Wobec wojny na Ukrainie i strategii Komisji Europejskiej, zakładającej rezygnację z importu rosyjskich surowców, doszło w Europie do przetasowania, gdy chodzi o import gazu. Po latach prymatu syberyjskiego paliwa od Gazpromu, nastąpiła radykalna zmiana – na początku lipca po raz pierwszy w historii import Europy gazu skroplonego z USA przewyższył dostawy gazociągami z Rosji. (…) Eksperci zgodnie wskazują, że właśnie dostawy LNG z USA są obecnie kluczowe dla bezpieczeństwa zaopatrzenia państw unijnych i przygotowywania zapasów surowca na zimę. Wyższe ceny spot w Europie zachęciły producentów amerykańskich, którzy mają w kontraktach wpisaną pewną elastyczność, umożliwiającą im dostawy dla tego, kto więcej zapłaci
— wskazuje publicystka „Gazety Bankowej”.
Agnieszka Łakoma tak podsumowuje analizę:
W przypadku rynku gazowego wyjątkowo sprawdziła się stara ekonomiczna zasada, ze im wyższy popyt, tym wyższe ceny. Eksperci zgodnie przyznają, że „tanio na rynku gazowym to już było”, a najbliższe miesiące mogą przynieść dalszy wzrost cen. (…) Wiele zależeć będzie od tego, czy Gazprom zwiększy dostawy poprzez gazociąg Nord Stream 1 czy też nie. Dla producentów LNG sytuacja jest komfortowa, dla odbiorców – zwłaszcza w Europie fatalna. I wszystko wskazuje na to, że nieprędko się to zmieni. (…) Publicyści i uczeni komentujący problem inflacji i działania banku centralnego powinni po pierwsze zrozumieć różnicę między zjawiskiem a miarą rocznych skutków tego zjawiska. Po drugie powinni zrozumieć, że bank centralny nie dysponuje czarodziejską różdżką, którą mógłby „kontrolować inflację” – jak tego chcą komentatorzy
— ocenia prof. Jerzy Żyżyński, ekonomista, do lutego 2022 r. członek Rady Polityki Pieniężnej w tekście „Judzenie inflacji”.
Zdaniem autora tekstu w „Gazecie Bankowej”:
Nadmierna inflacja to ekonomiczne zło. Wzrost cen, który powoduje istotny spadek siły nabywczej pieniądza, niszczenie wartości naszych oszczędności, godzi też w bank centralny, którego szczególną troską jest dbałość o wartość pieniądza. Zatem gdy inflacja „dobiera się do naszych portfeli”, pojawia się wiele publikacji, które alarmistycznym tonem reagują na to zjawisko. Problemem jest jednak to, że na ogół nie rozumie się kwestii w tym przypadku zasadniczo istotnej: różnicy między zjawiskiem a jego miarą – po prostu myli się te dwa pojęcia. W przypadku utytułowanych uczonych jest to zasadniczy błąd metodologiczny.
Niestety, jak przestrzega autor ta praktyka to nie tylko akademicki spór, ale ma swoje daleko idące konsekwencje w realnych procesach w gospodarce.
Powtarzane błędne twierdzenia stają się jednym z czynników motywujących przedsiębiorców do podwyższania cen nawet jeśli nie jest to konieczne ze względów czysto ekonomicznych” – zauważa prof. Jerzy Żyżyński.
„Banki może nie są idealne, ale czy bez nich świat byłby lepszy? Nikt przecież nie wymyślił bardziej skutecznego sposobu finansowania gospodarki niż kredyt bankowy
— mówi Grzegorz Olszewski, prezes zarządu Alior Banku wywiadzie, udzielonym „Gazecie Bankowej”.
Rozmowę zatytułowaną „Po fali pesymizmu przyjdzie czas na optymizm” przeprowadzili red. red. Maciej Wośko i Stanisław Koczot. Okazją do tej rozmowy było wyróżnienie przez redakcję „Gazety Bankowej” Alior Bank tytułem Najlepszy Bank 2021 w kategorii banków małych i średnich.
Grzegorz Olszewski zapytany, czy w Polsce pojawią się nowe banki? – odpowiada:
Wydaje mi się, że nie. Duże banki nauczyły się funkcjonować praktycznie w każdym segmencie rynku. Są w stanie konkurować na polu klienta indywidualnego, małych i średnich firm, dużych korporacji. Bariery wejścia na nasz rynek są bardzo wysokie. Takie banki jak Alior są konkurencyjne wobec fintechów i nowych projektów. Każdy dwa razy się zastanowi, czy jest w stanie rywalizować na polskim rynku bankowym, biorąc pod uwagę również to, że jest on bardzo zaawansowany technologicznie. Mobilność klientów nie jest też aż tak duża, jak mogłoby się wydawać. Sądzę, że podobny stan rzeczy utrzyma się przez najbliższe miesiące; w perspektywie kolejnych lat ruchy na polskim rynku też nie będą duże
— mówi redaktorom „Gazety Bankowej” prezes Alior Banku SA.
Kryzys gospodarczy w Rosji, zwłaszcza w sferze produkcji przemysłowej, pogłębi się mocno już od wczesnej jesieni, chyba, że Moskwa wcześniej… wygra wojnę z Ukrainą
— prognozuje Marek Budzisz w tekście „Sankcyjna demolka”.
Autor wskazuje:
Gdyby patrzeć na sytuację rosyjskiego sektora przemysłowego przez pryzmat oficjalnych statystyk, to jego kondycja nie wygląda źle. Najbardziej pesymistyczne prognozy mówią o tym, że spadek w tym roku może osiągnąć pułap 7 proc., jednak są sektory, takie jak elektronika, które notują wzrost. Jednak jak zauważają eksperci z Instytutu Gajdara optymistyczne deklaracje premiera Miszustina i oficjalne statystyki nie opisują tego, że firmy dziś produkują przede wszystkim „na magazyn” a już obecnie w 30 proc. przedsiębiorstw rozpoczęło planowe remonty, konserwacje i przerwy wakacyjne. (…)
Póki co zjawiska kryzysowe, choć odczuwalne, nie mają katastroficznych następstw. Jednak, jeśli sankcje będą kontynuowane a rosyjscy producenci nie odbudują łańcuchów zaopatrzeniowych i nie znajdą nowych rynków, sytuacja może zacząć się szybko pogarszać. W firmach, które już odeszły z rosyjskiego rynku i w przedsiębiorstwach z nimi kooperujących pracuje 6 mln ludzi, co więcej, w Rosji produkcja przemysłowa jest silnie skoncentrowana, w dwóch trzecich pochodzi z 16 regionów (na 85 podmiotów Federacji), co oznacza, że kryzys wiodącego w regionie producenta „topi” całą gospodarkę
— stwierdza znany analityk spraw wschodnich na łamach „Gazety Bankowej”.
O ile przez najbliższe kilka miesięcy Rosjanie względnie dobrze będą sobie radzić z zachodnimi sankcjami, o tyle w dłuższej perspektywie gospodarka, właśnie ze względu na sankcje i ograniczenia skali inwestycji, przestanie się rozwijać
— przewiduje Marek Budzisz.
W najnowszym numerze „Gazety Bankowej” przeczytamy także o koreańskim pancerzu dla polskiej armii, o europejskiej walce z „szarymi nosorożcami” w gospodarce, o rublu zabójczo silnym dla gospodarki Rosji, o polskim informatycznym zagłębiu data center i tym, jak narodziła się ceramiczna potęga łącząca Opoczno i Kijów.
„Gazeta Bankowa” – najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce: aktualne wydarzenia ze świata gospodarki i finansów w kraju i na świecie, ludzie i firmy, inwestycje i świat technologii, historia polskiej gospodarki. Nowy numer miesięcznika „Gazeta Bankowa” w sprzedaży od czwartku 28 lipca także w formie e–wydania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/608343-gazeta-bankowa-czy-unia-gra-fair