„W mojej opinii mamy do czynienia z układem pewnej grupy instytucji finansowych, oligarchów z rządem Niemiec. Ktoś, kto zapisuje w dokumencie, w programie politycznym czy umowie koalicyjnej, że cena ETS nie może spaść poniżej 60 euro, to oznacza, że tu jest jakiś potężny układ interesów” – mówi portalowi wPolityce.pl prof. Zbigniew Krysiak, ekonomista, prezes Instytutu Myśli Schumana.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Komisja Europejska podwyższyła prognozy dla inflacji w Polski. Z jej szacunków wynika, że inflacja w Polsce w 2022 r. wyniesie 12,2 proc., a w 2023 r. 9 proc.
Pytany, czy rzeczywiście jesteśmy w stanie przewidzieć poziom inflacji, biorąc pod uwagę spekulacyjny charakter, a co za tym idzie nieprzewidywalność ETS, który jest jednym z głównych czynników inflacjogennych, prof. Zbigniew Krysiak odpowiada:
Pamiętajmy, że te modele stosowane przez Narodowy Bank Polski określają przedział możliwej inflacji w następnym roku między 12 a 15 proc. prawdopodobieństwem 50 proc. To jest bardzo niski poziom prawdopodobieństwa, zatem może się okazać, że ta inflacja będzie albo wyższa, albo niższa.
W mojej opinii paradoksalnie te negatywne „efekty Putina” w jakiś sposób już żeśmy powoli ustabilizowali. W pewnym sensie być może już je eliminujemy i wszystko tylko zależy od tego, jak będą zachowywały się rynki czy dostawcy z Europy Zachodniej i świata. ETS w tej chwili staje się kluczowym problemem i kluczowym źródłem inflacji. Trzeba to bardzo mocno podkreślić i nagłaśniać, dlatego że ta część spekulacji prowadzonych na rynku cen emisji CO2 przez instytucje finansowe powoduje, że za emisję jednostki CO2 zamiast 30 euro płacimy prawie 100 euro czyli trzy razy więcej i to ryzyko rośnie – w sensie możliwości zwiększenia cen. Spekulacje mają taki charakter, że działania spekulantów pompują wzrost ceny i w którymś momencie sprzedają z zyskiem. Później ten zysk ponownie wrzucają w zakup ETS-ów i znowu dochodzi do efektu pompowania
— wyjaśnia ekonomista.
Prof. Krysiak wskazuje na prognozy, które mówią, że ta cena może wzrosnąć w ciągu kilku lat do ponad 150 euro.
Pamiętajmy też, że w umowie koalicyjnej w Niemczech jest zapisane, że cena ETS nie może być niższa niż 60 euro. W mojej opinii mamy tu więc do czynienia z pewnym układem pewnej grupy instytucji finansowych, oligarchów z rządem Niemiec. Ktoś, kto zapisuje w dokumencie, w programie politycznym czy umowie koalicyjnej, że cena ETS nie może spaść poniżej 60 euro, to oznacza, że tu jest jakiś potężny układ interesów. To nie jest normalne, żeby politycy chcieli w swoich programach sterować rynkiem. Mamy tutaj do czynienia z ustawieniem tego parametru, że nie mniej niż 60, tak jak w systemie komunistycznym, w którym funkcjonowaliśmy, mieliśmy centralne sterowanie cenami, gospodarką. Skoro ktoś ustala, że nie niżej, oznacza, że jest to wynikiem pewnej gry interesów, w którą są wplątane środowiska rządu Niemiec, bo to jest umowa koalicyjna.
W jego ocenie jest to niepokojące, „bo koalicja zawiązując takie porozumienie, będzie chciała je zrealizować, a zatem utrzymać takie warunki, taki system dla spekulantów, którzy na tym zarabiają”.
Można się tylko domyślać, że zyski ze spekulacji ETS-em będą transferowane do wspierania działalności czy bezpośrednio polityków, czy też kampanii wyborczych i tak należy na to spojrzeć
— ostrzega ekspert.
Dlatego w tej chwili bardzo ważnym działaniem jest to, co robi nasz rząd pod kierownictwem pana premiera, żeby przede wszystkim, w pierwszej kolejności odciąć udział instytucji finansowych
— dodał, wskazując, iż w procesie kupna-sprzedaży ETS-ów powinni brać udział tylko producenci CO2.
W jego ocenie pilnie „trzeba doprowadzić do zmian w funkcjonowaniu ETS-u – kwestia tzw. darmowych limitów emisji”.
Następnie presja dotycząca kwestii redukcji CO2 – Bruksela zaplanowała, że do zera chcą zejść w 2050 roku – powoduje, że te instytucje, które tym się zajmują w Brukseli, skupują więcej certyfikatów, które nie są w obrocie, do funduszu rezerwowego, co w dalszej kolejności podbijanie ceny czyli w efekcie kosztu energii
— zauważa.
Inflacja a sankcje na Rosję
Wbrew obawom niektórych, nakładane na Rosję sankcje mają niewielki wpływ na poziom inflacji w Polsce.
Z analiz i obserwacji, które robimy od kilku miesięcy wynika, że sankcje na Rosję nie mają istotnego wpływu na inflację w Europie. Sam fakt manipulacji dostawą źródeł energii, gazu przez Putina wywołał pewien łańcuch, który na początku zwiększył ceny, później one się ustabilizowały, a ostatnio widzimy, jeśli chodzi o na przykład ropę i gaz, że trochę ta cena się zredukowała
— mówi prof. Zbigniew Krysiak.
Z tej perspektywy można by powiedzieć, że ten gwałtowny wzrost (z 50-60 dol. za baryłkę do ponad 100 dol.) wywołał rodzaj efektu domina, który skokowo podwyższył koszty i one cały czas się utrzymują
— dodaje.
Prof. Krysiak wskazuje, że jeśli chodzi o wpływ sankcji na inflację, to jest on najbardziej dokuczliwy dla Niemiec, chociaż nominalny poziom inflacji nie jest tam aż tak wysoki, jak w innych krajach.
Ten proces domina wyzwolił takie efekty, które na początku wchodziły z opóźnieniem – przedsiębiorcy nie mogli podwyższać cen w takim tempie, jak rosła cena gazu, ropy czy energii, bo stworzyliby barierę popytową. Gdyby sobie wyobrazić duży zbiornik efektu, który wywołał Putin i wojna, to – patrząc w kontekście inflacji – można by ten zbiornik opróżnić z dnia na dzień i wtedy w gospodarkach poszczególnych narodów pojawiłby się efekt tsunami, czyli gwałtowny skok, co prowadziłoby do masowych bankructw wielu przedsiębiorstw. Zbiornik ten jest stopniowo opróżniany. W związku z tym ten efekt inflacyjny wywołany tamtymi zjawiskami jest rozłożony w czasie. Ta inflacja rosła – ona się będzie stabilizować – ale gdyby ten efekt miał być skonsumowany z tygodnia na tydzień wtedy, to doszłoby do masowych bankructw. Dlatego, mimo że były czy są wprowadzane sankcje, to one, ze względu na proces stopniowego uwalniania tych efektów wywołanych przez Putina i wpływania na inflację, to one się rozkładają w czasie, a więc same sankcje nie stanowią istotnego czynnika inflacjogennego
— wyjaśnia.
Jeszcze bardziej mocnym czynnikiem dotyczącym inflacji jest kwestia dotycząca zboża, żywności. Blokowanie dostaw zboża – tu znowu ten efekt Putina – jest czynnikiem mocno determinującym inflację
— podkreśla ekonomista wskazując, że „z jednej strony sankcje, a z drugiej poszukiwanie innych dostaw czyli gaz łupkowy ze Stanów rynki odbierają bardzo pozytywnie”.
Zwrócił uwagę, że nie bez znaczenia będzie uruchomienie na jesieni dostaw do Polski gazu norweskiego.
Rynki to już niejako dyskontują, bo on będzie zasilał w gaz również Litwę, Czechy, Słowację
— zauważa wskazując, iż jest to element, który stabilizuje sytuację ekonomiczną w regionie.
Mimo tych na początku negatywnych efektów, ta dywersyfikacja, poszukiwanie dostaw spowodowało, że również obserwujemy ostatnio obniżenie się ceny kupowanej ropy
— mówi prof. Krysiak.
Te sankcje w pierwszym kroku miały jakiś wpływ podtrzymujący lekko te efekty ze strony Putina, ale w dalszej kolejności one redukują koszty poprzez dywersyfikację. W dalszej kolejności ta dywersyfikacja dostaw działa sprzyjająco, stabilizująco na te ceny
— wyjaśnia wskazując, iż dywersyfikacja pozwala obniżyć koszty poprzez rezygnację z zabezpieczeń dostaw.
aw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/606621-krysiak-mamy-do-czynienia-z-ukladem-finansistow-z-berlinem