„Zielony Ład, jako taki, został już niestety przyjęty. W tej chwili naszą rolą jest tylko, żeby bardzo mocno blokować ewentualnie niebezpieczne zapisy wykonawcze. I póki co, to czynimy” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl wicepremier, minister rolnictwa Henryk Kowalczyk.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Dzisiaj w Parlamencie Europejskim jest głosowany „Fit for 55”. Jak w tej chwili wygląda sytuacja? Co udało się w czasie konsultacji wynegocjować? Jak z punktu widzenia resortu rolnictwa ocenia Pan Minister te rozwiązania?
Henryk Kowalczyk: Przede wszystkim wejście w życie tych rozwiązań, które w tej chwili są na obecnym etapie głosowane, powinno być opóźnione, dlatego że numerem jeden powinno być bezpieczeństwo żywnościowe. Natomiast ochrona klimatu w tym momencie, jeśli wiąże się z redukcją produkcji rolnej, to te działania powinny być odsunięte w czasie. Natomiast te, które nie grożą obniżeniem produkcji, należy wprowadzać.
Czy przedstawiono konkretne wyliczenia, jaka produkcja rolna zostanie obniżona i co będzie tym czynnikiem?
Niestety nie przedstawiono precyzyjnych obliczeń, dlatego cały czas utrzymujemy się w domysłach, ale między innymi takie elementy, jak redukcja upraw, środków ochrony roślin, nawozów, tutaj jest oczywiście wprowadzenie opłat od hodowli powyżej 150 DJP, uważamy za niemożliwe teraz do wprowadzenia przy takim kryzysie żywnościowym.
Czy te zapisy dają duże pole do interpretacji w przyszłości? Chodzi mi o ewentualne nadużywanie tych przepisów.
Tak, dlatego że już w tej chwili mamy bardzo ogólne zapisy typu „redukcja środków ochrony roślin”, które są wpisane w europejskim Zielonym Ładzie, a za chwilę pada propozycja Komisji Europejskiej, komisarza ds. bezpieczeństwa żywności, że wszyscy mamy oto redukować o 50 procent. Niedomówienia i ogólne zapisy powodują, że później pojawiają się pomysły już urzędników Komisji o drastycznych redukcjach. To na szczęście póki co zostało odsunięte w czasie, ale jeżeli takie pomysły będą się pojawiać, to nie będzie dobrze dla produkcji rolnej.
Pan komisarz Wojciechowski jest wielkim optymistą jeżeli chodzi o Zielony Ład w rolnictwie. Czy podziela Pan jego optymizm?
Pan komisarz mówi o Zielonym Ładzie w sensie korzystania i prowadzenia produkcji rolnej zgodnie z ochroną środowiska, natomiast cały czas trzeba ważyć. Są oczywiście dobre strony Zielonego Ładu - wsparcie gospodarstw rodzinnych, produkcja zintegrowana, to jest odnowienie gleby, płodozmian. To są wartości, o które warto zabiegać i to nie jest przeszkoda. Natomiast choćby ta redukcja i ugorowanie 4 proc., to jest zapis absolutnie nie do przyjęcia, więc tak jak zwykle nic nie jest czarno-białe. Są zapisy szlachetne, dobre, które warto wspierać - poprawiają jakość i strukturę gleb - ale są takie, które wprost ograniczają produkcję i tego w tym czasie oczywiście wspierać nie możemy.
A jak Pan ocenia włączenie rolnictwa w system ETS?
W momencie, kiedy byłoby to na zasadzie dużych ferm przemysłowych, to ma to sens. Natomiast w systemie ETS bariera 150 dużych jednostek przeliczeniowych jest zbyt niską barierą, powinna być wyższa, bo nie obejmuje to na przykład w naszym układzie gospodarstw rodzinnych, czyli tych, które zgodnie z konstytucją mamy wspierać, a my określiliśmy, że są to 300-hektarowe gospodarstwa; przy hodowli 150 PJP jest to niewystarczająca wielkość, która nie podlega opłatom z tytułu ETS.
Natomiast warto nad tym myśleć ze względu na to, że rolnictwo jest również pochłaniaczem CO2, a więc ten bilans w niektórych przypadkach, z wyjątkiem gospodarstw hodowlanych, może być nawet ciekawy.
Tylko pytanie, jak to wszystko policzyć i to w ogóle jest policzalne?
Jest policzalne, tylko trzeba by do tego zastosować obiektywne metody, a nie ideologiczne.
Tyle że w obszarze lasów zostało to narzucone - mówię tu o dokumencie LULUCF - ideologicznie, bez żadnych konkretnych wyliczeń.
Tak. Przykład LULUCF jest przykładem złego liczenia i złego podejścia do takiego liczenia. Myślę, że są metody tutaj bardziej obiektywne.
Zachowanie ok. 30 proc. lasów wyłączonych z gospodarki leśnej nie jest podejściem proklimatycznym. Tak naprawdę podejściem proklimatycznym jest jednak, żeby lasy wzrastały, a nie w sposób naturalny umierały.
Czy nie należy się obawiać, że podobna ideologia zostanie zastosowana w rolnictwie i w tym momencie będziemy mieć sytuację, w której zacznie po prostu brakować żywności na rynku?
O tak, właśnie te obawy są, dlatego że zawsze jest tak, że oprócz pięknych, szlachetnych idei są później przepisy wykonawcze, które mogą wypaczyć tę ideę, a właściwie nawet może się okazać, że to nie jest zgodne z obiektywną prawdą, bo wszystkie uprawy na przykład pochłaniają CO2, a będzie się teraz wybiórczo traktować jedne lub drugie. Trzeba tworzyć bardzo solidny bilans i to jest tak, że generalnie rolnictwo nie jest aż takim emitentem CO2 w ogólnym bilansie, jak się czasami próbuje wmówić.
Tylko, że nikt tych wyliczeń jak dotąd nie przedstawił i zapewne nie przedstawi, skoro do tej pory tego nie zrobiono. Czy my mamy jeszcze możliwość nie wejść w Zielony Ład i jakoś to zablokować?
Ten Zielony Ład, jako taki, został już niestety przyjęty. W tej chwili naszą rolą jest tylko, żeby bardzo mocno blokować ewentualnie niebezpieczne zapisy wykonawcze. I póki co, to czynimy.
Na ile jest to realne, jeżeli chodzi o efekt końcowy? Wiem, że są bardzo silne naciski i pewnie one się nie skończą.
Nie. Na pewno będą się powtarzać. Myślę, że teraz osłabły w związku z wojną na Ukrainie - to bezpieczeństwo żywnościowe wysunęło się na pierwszy plan - ale zdaję sobie z tego sprawę, że za chwilę znowu mogą pojawiać się kolejne ambicje.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/601743-kowalczyk-blokujemy-niebezpieczne-zapisy-zielonego-ladu