„To jest jakaś próba sił, ale jednocześnie obserwujemy po stronie Unii Europejskiej powolną, spóźnioną, ale jednak ewolucję, zmianę stanowiska. Także może nie będzie reakcji. W każdym razie moim zdaniem nie powinno być reakcji negatywnej, a ja bym się spodziewał, że będzie efekt domina, to znaczy że inne kraje wschodniej flanki się do tej polskiej decyzji przyłączą” – mówi portalowi wPolityce.pl eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski w kontekście ogłoszonego przez polski rząd embarga na surowce z Rosji.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Premier Morawiecki wzywa UE do przyjęcia radykalnego planu: Będę mocno forsował koncepcję podatku od rosyjskich surowców
Pytany, jakie są szanse na to, że inne kraje UE pójdą w ślady Polski i nałożą embargo na rosyjskie surowce, eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski odpowiada:
Embargo zgodnie z prawem europejskim może wprowadzać tylko cała Unia czyli Komisja Europejska. Polska nie mogąc się doczekać na decyzję w tej materii, a apelowała o to, aby takie embargo nałożyć, robi to sama. W jakiejś mierze zatem narusza prawo europejskie. Uważam, że ma po temu wszelkie powody. Natomiast to też świadczy o tym, jak wielka jest determinacja w sytuacji, kiedy jest ten opór - opór, nazywając po imieniu, niemiecko-francuski.
Dopytywany, czy KE może w tej sytuacji starać się torpedować polskie embargo, eurodeputowany zauważa:
Teoretycznie może wszcząć postępowanie naruszeniowe, to znaczy zarzucić Polsce naruszenie, bo to jest wyłączna kompetencja – unia celna i wspólna polityka handlowa, czyli cła, regulowanie ruchu, importu i eksportu – Unii Europejskiej. Mówi o tym art. 3. Traktatu o Funkcjonowaniu UE. Z kolei według art. 2. ust. 1 tegoż traktatu, takie działania i akty może podejmować i wydawać tylko Unia Europejska, a nie kraje członkowskie, więc jest to naruszenie traktatu. Teoretycznie więc Unia mogłaby Polsce zarzucić naruszenie traktatu i na przykład skierować sprawę do TSUE z wnioskiem o ukaranie.
Sądzę, że sytuacja polityczna jest tak wyjątkowa, że się nie ośmielą tego zrobić. Sądzę, że po stronie Polski staną inne kraje, które albo zrobią to samo, albo będą się solidaryzowały z postawą Polski
— ocenia polityk.
Natomiast Komisja jest w pewnym sensie w kleszczach, bo Niemcy mówią twarde „nie”. Kanclerz Scholz mówi twarde „nie”. Zresztą zakwestionował takie symulacje, ekspertyzę robioną przez ekspertów Europejskiego Banku Centralnego, która mówiła o tym, że w przypadku embarga, oczywiście jakoś z kosztami, ale gospodarka europejska, w tym niemiecka, mogłaby sobie poradzić. Także to niemieckie „nein” jest bardzo silne
— wyjaśnia.
Polityk wskazuje przy tym, że „teoretycznie Komisja Europejska mając wyłączne kompetencje w tej materii mogłaby nad tym niemieckim „nein” przejść do porządku dziennego, ale znamy skalę i stopień uzależnienia Komisji Europejskiej od Niemiec”.
Komisją Europejską kieruje pani von der Leyen, więc byłoby jej trudno. Ja bym raczej przewidywał – ale mogę się mylić – że nie zostaną podjęte przeciwko Polsce działania, które formalnie miałyby prawne umocowanie i bym oczekiwał, że będą inne kraje, które się podobnie zachowają. Wiemy o tym liście ministrów transportu, który podpisała Polska i Litwa, żeby zamknąć granicę dla transportu – bo to też byłoby naruszenie zasad, gdyż byśmy naruszali swobodę handlu innych krajów członkowskich, które wwożą towary do Rosji przez Polskę, przez granicę polsko-białoruską
— zaznacza Saryusz-Wolski.
Pytanie, jak w tej sytuacji zachowają się kraje bałtyckie, bo można polsko-białoruską granicę ominąć via Litwa i Łotwa?
— zastanawia się.
„Na pewno Unia Europejska jest podzielona”
Pytany czy można spodziewać się kryzysu w Unii Europejskiej biorąc pod uwagę, że stanowisko wobec Rosji w poważny sposób dzieli poszczególne kraje członkowskie, Jacek Saryusz-Wolski wyjaśnia:
Ja bym nie nazwał tego kryzysem. Na pewno Unia Europejska jest podzielona jeśli chodzi o pomysł, wolę i chęć działania wobec wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Są kraje, które chcą radykalnych rozstrzygnięć i rozwiązań, dalej idących – to jest wschodnia flanka, tutaj główną rolę odgrywa Polska, ale są kraje, które tego nie chcą. Chcą, żeby ta reakcja była możliwie mała czy minimalna. Ponieważ tutaj nie działa często taka zasada najmniejszego wspólnego mianownika, dlatego reakcje UE – mam na myśli sankcje wobec Rosji – są spóźnione i słabe w porównaniu z tym, jakie powinny być.
Polska idzie najdalej, poczynając od propozycji misji pokojowej NATO, czy międzynarodowej misji pokojowej na Ukrainę, nota bene w sposób niezrozumiały niezrozumianej przez prezydenta Zełenskiego, po domaganie się silnym głosem całkowitego wstrzymania importu i eksportu czyli zablokowania handlu między Unią Europejską a Rosją, w domyśle również Białorusią – nie wiem, czy Białoruś figuruje w tym, czy nie, ale na dzisiaj należałoby ją traktować jako terytorium w sensie politycznym, militarnym, handlowym również jako terytorium rosyjskie. Także to jest w jakiejś mierze akt desperacji. Desperacja, takie dramatyczne wołanie o pomoc przez Ukrainę przekłada się na empatię Polski i krajów frontowych, które podejmują tego typu działanie. Ono ma więc wszelkie możliwe uzasadnienie i polityczne i moralne na pewno, formalno-prawne – nie
— dodaje.
Ciekawe będzie, jak się zachowa Komisja Europejska, która w innych przypadkach naciągała traktaty, żeby Polskę sankcjonować w związku z domniemanymi naruszeniami tzw. praworządności w tej materii. To jest jakaś próba sił, ale jednocześnie obserwujemy po stronie Unii Europejskiej powolną, spóźnioną, ale jednak ewolucję, zmianę stanowiska. Także może nie będzie reakcji. W każdym razie moim zdaniem nie powinno być reakcji negatywnej, a ja bym się spodziewał, że będzie efekt domina, to znaczy że inne kraje wschodniej flanki się do tej polskiej decyzji przyłączą
— przewiduje eurodeputowany.
aw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/592243-saryusz-wolski-sadze-ze-inne-kraje-dolacza-do-embarga