„Wobec niewyobrażalnych zbrodni jakich dopuściła się Rosja, Unia Europejska powinna zrezygnować z importu surowców energetycznych i do absolutnego minimum ograniczyć kontakty gospodarcze z tym krajem. Z Rosji na europejski rynek nie powinna trafić ani jedna baryłka ropy, ani jedna tona węgla czy metr sześcienny gazu. Tylko tak możemy rzucić Putina na kolana, bo minął czas podawania mu ręki” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl europoseł PiS Izabela Kloc.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Komisja Europejska ma plan ograniczenia importu rosyjskiego gazu o dwie trzecie w ciągu roku i zrekompensowania tego energią odnawialną jako element zmniejszenia swojej zależności od Rosji po inwazji tego kraju na Ukrainę. Problem w tym, że gazu nie da się zastąpić OZE ze względu na brak stabilności tych ostatnich. W co zatem gra KE?
Europoseł Izabela Kloc: Już samo targowanie się o to, do jakiego poziomu należy ograniczyć import rosyjskiego gazu jest drwiną z ogromnej daniny krwi jaką składa Ukraina, także w wyniku niekonsekwencji, kunktatorstwa i tchórzostwa unijnych elit. Wobec niewyobrażalnych zbrodni jakich dopuściła się Rosja, Unia Europejska powinna zrezygnować z importu surowców energetycznych i do absolutnego minimum ograniczyć kontakty gospodarcze z tym krajem. Z Rosji na europejski rynek nie powinna trafić ani jedna baryłka ropy, ani jedna tona węgla czy metr sześcienny gazu. Tylko tak możemy rzucić Putina na kolana, bo minął czas podawania mu ręki. Nieprawdą jest, że Unia Europejska nie przetrwa po odcięciu od rosyjskiej kroplówki z gazem. Stać nas na szybkie osiągnięcie niezależności energetycznej. Trzeba tylko do problemu podejść odważnie i kompleksowo. Niemcy mogą włączyć pozamykane „atomówki”, Polska jest w stanie wzmocnić potencjał energetyki węglowej, a przede wszystkim należy zwiększyć import gazu z innych źródeł. Polska jest gotowa na takie rozwiązania. Mamy stabilne kontrakty ze Stanami Zjednoczonymi i Katarem. Mamy gotowe technologie przesyłowe na morzu i lądzie. My jesteśmy gotowi podjąć to wyzwanie, ale – niestety - naszego podejścia nie podziela część wpływowych krajów Unii Europejskiej, z Niemcami na czele.
Mrzonki, że rosyjski gaz można zastąpić Odnawialnymi Źródłami Energii są śmieszne i nieodpowiedzialne. Przecież wiadomo, że to się nie uda, ale być może o to właśnie chodzi. Obym się myliła w swoich przypuszczeniach, ale nie można wykluczyć, że niektóre wpływowe kręgi w Komisji Europejskiej grają z Putinem na przeczekanie. Liczą na to, że armaty w końcu umilkną i bez względu na powojenny status Ukrainy, świat powoli zacznie wracać do normalności, której elementem są rosyjskie surowce. Taki plan oznaczałby początek końca wolnej Europy. Jeśli pozwolimy Rosji wrócić na normalnych zasadach do międzynarodowej polityki i dalej zarabiać na eksporcie surowców, Putin odrobi lekcje. Unowocześni i usprawni armię do poziomu, który pozwoli mu rzucić wyzwanie NATO.
Frans Timmermans chce przyspieszenia prac nad Zielonym Ładem w związku z trwającą agresją Rosji na Ukrainę. Jakie będą tego skutki, biorąc pod uwagę to, że Zielony Ład został „skrojony” pod rosyjski gaz?
Teraz nie jest czas na anegdoty, ale ostatnio mówiąc o Timmermansie trudno zachować powagę. „Zielony” król okazuje się nie tylko nagi, ale i śmieszny. Jak donoszą media Timmermans miał udzielić wywiadu europejskim dziennikarzom, ponieważ chciał wyjaśnić dlaczego odnawialne źródła energii są dobrą odpowiedzią na zmniejszenie zależności od rosyjskiego gazu i ropy. Niestety, spóźnił się pół godziny na spotkanie ponieważ… miał problemy z doładowaniem swojego elektrycznego Audi. Wszystko z powodu braku urządzeń do szybkiego ładowania na trasie między Arlon a Strasburgiem. W ubiegłym tygodniu podobna przygoda spotkała go w drodze do Paryża.
A mówiąc już poważnie, wojna na Ukrainie zmieniła wektory światowej i europejskiej polityki. Priorytetem znów stało się bezpieczeństwo w najbardziej dosłownym, fizycznym znaczeniu. Oznacza to, że o naszej przyszłości decydować będą nie tylko zmanierowani eurokraci, jak Timmermans, ale także generałowie NATO. W czerwcu w Madrycie zaplanowany jest szczyt Sojuszu. Tematem rozmów będą geostrategiczne problemy Europy, w tym jej pięta achillesowa, czyli bezpieczeństwo energetyczne. Mam nadzieję, że padną tam pytania o uzależnienie Zielonego Ładu od rosyjskiego gazu i generalnie o całą architekturę unijnej polityki klimatycznej.
Jak ocenia Pani nałożone na Rosję sankcje? Niemcy nie zgodziły się na wyłączenie dwóch rosyjskich banków z systemu SWIFT. Czy nie ma obaw, że mimo agresji na Ukrainę, interesy z Rosją wezmą górę?
Wielu komentatorów i polityków jest przekonanych o skuteczności sankcji, jakie zostały nałożone na Rosję. W swoich analizach popełniają poważny, metodologiczny błąd. Oceniają oddziaływanie sankcji ze swojej, europejskiej perspektywy. Wiadomo, że gdyby na jakiś unijny kraj nałożono restrykcje, które spowodują spadek PKB o kilkanaście procent i odcięcie od światowej gospodarki, doszłoby do społecznego buntu. Putinowska Rosja rządzi się jednak innymi prawami. Oszalały władca Kremla pokazał już, że nie cofnie się przed niczym. Jest gotów uprzedzić skutki sankcji wprowadzając stan wyjątkowy, reglamentując żywność, rekwirując majątki i wprowadzając powszechny terror. Nie oznacza to, że sankcje nie są skuteczne. Zadziałają, ale pod warunkiem, że będą kompleksowe, drastyczne, długotrwałe i konsekwentnie przestrzegane. Rosję należy odciąć od międzynarodowego obiegu gospodarczego, wykluczyć z życia kulturalnego i sportowego, a kontakty dyplomatyczne ograniczyć do minimum. Niestety, połowiczność sankcji i opór Niemiec aby objąć nimi także banki obsługujące sektor energetyczny powodują, że Putin wciąż może myśleć, iż część unijnych elit puszcza do niego oko i mówi: pożywiom uwidim. Jako międzynarodowa społeczność musimy odrzeć krwawego kremlowskiego dyktatora z takich złudzeń. Obawy, że interesy z Rosją wezmą górę nad europejską solidarnością zawsze istnieją, ale sprawy zaszły za daleko. Wojna na Ukrainie nie jest „wojskową operacją specjalną”, ale rzezią cywilów i rujnowaniem cywilizacyjnego dorobku niepodległego państwa. Czas na interesy z Putinem się skończył. Nasi niezdecydowani partnerzy w Unii Europejskiej muszą mieć tego pełną świadomość.
Czy Rosja jest w Pani ocenie gotowa spełnić groźbę i zamknąć Nord Stream 1? Czy kraje UE są przygotowane do takiej sytuacji?
Należy sobie najpierw odpowiedzieć na pytanie, jak w ogóle mogło dojść do obecnej sytuacji. Według NATO-wskich podręczników strategii import gazu ziemnego od jednego dostawcy powyżej 20 proc. stanowi istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa, nie tylko energetycznego. A co zrobiły Niemcy? Prawie połowę krajowego zapotrzebowania na gaz uzależniły od Rosji. W ślad za gospodarczym liderem Unii Europejskiej poszły kolejne kraje członkowskie. W efekcie, aż 40 proc. unijnego popytu na gazu zaspokaja Rosja. Według nieoficjalnych źródeł, NATO bardzo krytycznie ocenia dotychczasową politykę energetyczną Unii Europejskiej, która rozzuchwaliła Putina, a w konsekwencji doprowadziła do nieszczęścia. Nie mam wątpliwości, że Rosja jest gotowa zamknąć Nord Stream 1, a Unia Europejska musi się na to przygotować. Musi wypić piwo, które kiedyś nawarzyła. Nie tylko Ukraina, ale cała Europa powinna teraz działać w trybie wojennym. Nawet jeśli zamknięcie rury z rosyjskim gazem okaże się dotkliwe dla naszej gospodarki, jakie to ma znaczenie w porównaniu z ogromem nieszczęść, jakie spadły na Ukrainę, a w przyszłości mogą dotknąć także nas.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/589028-nasz-wywiad-izabela-kloc-ani-jednej-barylki-ropy-z-rosji