„Jako wiceminister klimatu i środowiska oficjalnie zapraszam przedstawiciela Komisji Europejskiej na spotkanie z ekspertami w celach rozjaśnienia wątpliwości czy właściwie doinformowania o kosztach produkcji energii oraz rachunkach. To jest wiedza ekspercka, niezależna, więc wolałbym, żebyśmy opierali się na merytoryce, nie na twittach i szczerze mówiąc zaskoczony jestem, że KE ma zabawę twitterową, a nie odnosi się do argumentów” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba komentując twitterową kampanię Komisji Europejskiej, która usiłuje wmawiać, że polityka klimatyczna i patologie w systemie ETS nie są odpowiedzialne za wzrost cen energii.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ile kosztuje wytworzenie energii elektrycznej? Resort środowiska wyjaśnia: 60 proc. kosztów to koszt uprawnień do emisji CO2
wPolityce.pl: KE twitterową kampanią odpiera zarzuty, że za ceny energii winny jest ETS i polityka klimatyczna. W jakich kategoriach to odczytywać biorąc pod uwagę, że fakty są nieubłagane w tym momencie i zostało udowodnione, że to spekulacje na rynku ETS powodują tak drastyczny wzrost cen?
Jacek Ozdoba: Przede wszystkim należy odesłać do wiedzy ekspertów, którzy potwierdzili, że 60 proc. ceny produkcji energii to koszt uprawnień do emisji CO2. Wszystkie wyjaśnienia znajdują się na stronie Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Narracja KE jest działaniem bardziej politycznym niż też niezależnego organu, więc świadczy to o pewnym nastawieniu, że są to działania inspirowane politycznie. Co więcej, z zaskoczeniem przyjmuję fakt, że oficjalne stanowisko Komisji Europejskiej do wiceministra jest, że „prosimy o czytanie ze zrozumieniem” - to jest dosłowny cytat. Z całym szacunkiem, ale wydaje mi się, że wiedza ekspertów i wiedza, która jest związana z funkcjonowaniem instalacji w Polsce, które kierują wnioski o aktualizację stawek do Urzędu Regulacji Energetyki jest potwierdzona faktami, a nie czystym politycznym działaniem, jak w przypadku Komisji Europejskiej. Jest to pewna dyskusja semantyczna, ale nie ma to znaczenia. I tak wiemy, że niezależnie od tego, w którą wchodzimy dyskusję, czy to koszt produkcji energii czy też rachunek, to bardzo duży procent naszego rachunku jest związany z polityką klimatyczną Unii Europejskiej.
Obywatele mogą czuć się ogłupiani przez unijne instytucje. Pytanie, z czym my tu mamy do czynienia, dlatego że w szanującej się instytucji bazowanie na fake newsach jako sposobie radzenia sobie ze społecznymi i gospodarczymi problemami w ogóle nie byłoby możliwe?
Dlatego jako wiceminister klimatu i środowiska oficjalnie zapraszam przedstawiciela Komisji Europejskiej na spotkanie z ekspertami w celach rozjaśnienia wątpliwości czy właściwie doinformowania o kosztach produkcji energii oraz rachunkach. To jest wiedza ekspercka, niezależna, więc wolałbym, żebyśmy opierali się na merytoryce, nie na twittach i szczerze mówiąc zaskoczony jestem, że KE ma zabawę twitterową, a nie odnosi się do argumentów. Jeżeli KE dysponuje dokładnymi wyliczeniami, nie wyliczeniami niemieckich think tanków, tylko polskich ekspertów i dokładnymi danymi, to oczekuję, że natychmiast udostępni te dane w celach weryfikacji z tym, czym dysponuje grono ekspertów Ministerstwa Klimatu.
Wydaje się, że Komisja Europejska, prowadząc tę twitterową kampanię próbuje „gasić pożar” i niejako przesuwać w czasie ewentualną reakcję społeczeństw europejskich, bo przecież problem z cenami energii nie dotknął jedynie Polski, ale też inne społeczeństwa. Na ile KE może czuć się zagrożona wywróceniem tego całego „zielonego” programu unijnego przez społeczne niezadowolenie?
Frans Timmermans oraz oczywiście pan Donald Tusk są świadomi, że „Fit for 55” to jest widmo drożyzny, które zostało potwierdzone przez niezależny raport Banku Pekao, który wykazał, że polska rodzina zapłaci ponad 250 tysięcy, a każdy obywatel - ponad 60 tys. złotych. Na to nie będzie politycznej zgody, ale przede wszystkim nie będzie zgody mieszkańców. Dzisiaj więc aktualnie jesteśmy świadkami zabawy w tuszowanie rzeczywistości po to, aby prawda nie ujrzała światła dziennego. Stąd pewnie wzmożona aktywność Komisji Europejskiej, która ma dwa cele. Po pierwsze osłodzić „Fit for 55”, a po drugie przedstawić wszystkie działania tak, aby Polacy mieli mniejsze zaufanie do rządu Zjednoczonej Prawicy, ponieważ cel jest oczywisty - obsadzić Donalda Tuska na stanowisku premiera.
Dlaczego Donald Tusk i opozycja, którzy mają duży wpływ na to, co dzieje się w unijnych instytucjach nie zrobili nic, aby rozwiązać problem patologii w systemie ETS?
Powody są bardzo proste. Po pierwsze to rządy Ewy Kopacz i Donalda Tuska zgadzały się na mechanizmy, które dzisiaj powodują ceny spekulacyjne i drożyznę, która przekłada się na produkcję energii, rachunki, a kolejna płaszczyzna to oczywiście są działania związane z ich umocowaniem w organach europejskich. Nie jest tajemnicą, że Donald Tusk nie zrobił niczego, co by powodowało negatywny wpływ na politykę czy właściwie na zmniejszenie wpływu, albo uniemożliwienie przejęcia ośrodka decyzyjnego, przeniesienia z Warszawy do Brukseli, ponieważ jest osobą, która uważa, że Polska nie powinna być państwem niepodległym, niezależnym i że to państwa europejskie powinny decydować za Polaków, co jest dla mnie zaskakujące, bo to jest były premier.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/585281-ozdoba-zapraszam-delegata-ke-na-spotkanie-z-ekspertami