„Już mamy 16 proc. energii z energii odnawialnej w Polsce, a jak powstanie Fundusz Społeczny, to nie wiadomo, jak on będzie redystrybuowany i tak jak pani mówi, może znowu się pojawić pomysł: ‘A to trzeba Polskę ukarać, bo rządzi tam prawica, a nie lewica, to im na razie nie damy’” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany Bogdan Rzońca (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jak należy negocjować z UE? Terlecki jednoznacznie: „Twarda polityka jest niezbędna. Długo prowadziliśmy politykę ustępstw”
wPolityce.pl: Jak w Pana ocenie Polska powinna negocjować z Unią Europejską w sprawie pakietu „Fit for 55”?
Bogdan Rzońca: Zdecydowanie, jednoznacznie i twardo, dlatego że ten pakiet jest po prostu piękną ideą, która została wykreowana na forum Parlamentu Europejskiego i instytucji unijnych oraz w mediach, ale ta kreacja nie została poparta żadną konkretną analizą kosztów. Stąd też nie możemy negocjować czy akceptować czegoś, co może spowodować osłabienie gospodarcze państwa polskiego, polskich firm, polskich zdolności wytwórczych, bo ten pakiet będzie ogromnie kosztowny dla przedsiębiorstw, będzie kosztowny dla obywateli. Musimy wiedzieć wszystko o tym, pod czym się podpisujemy i co powinniśmy zrobić w tej materii. Uważam, że nasze negocjacje powinny polegać na transparentnej informacji, co możemy otrzymać w ramach realizacji pakietu „Fit for 55” i ile za to zapłacimy, a wygląda na to, że zapłacimy tak, jak obliczył Bank Pekao SA - zapłacimy za to bardzo srogo. Stąd też nasz rząd musi być po prostu bardzo pryncypialny i trzymać się faktów.
Oczywiście jest pięknie, kiedy wszyscy mówią „Zielony Ład”, pakiet „Fit for 55”, ochrona środowiska itd. Natomiast życie codzienne składa się z konkretów, za które trzeba płacić, tak jak teraz płacimy za energię, za drożyznę związaną z tym, co zrobił Putin, z tym, jak Komisja Europejska nie reaguje na drożyznę w obszarze uprawnień do emisji CO2 - może reagować, a nie reaguje. My nie możemy w ciemno akceptować tych wszystkich idei bez policzenia, ile to nas będzie kosztowało.
Czy w Pana ocenie walka będzie ostra? Do tej pory jednak polski rząd prowadził wobec Unii Europejskiej stosunkowo koncyliacyjną politykę. Teraz jednak wygląda na to, że to się zmieni. Jak Pan to widzi?
Myślę, że to, że prowadziliśmy koncyliacyjną politykę to jest nasz atut, bo mówiąc kolokwialnie nie wywróciliśmy stolika w trakcie negocjacji, tylko byliśmy bardzo solidarnym państwem - rządem, który chciał solidarności w obszarze realizacji celów Unii Europejskiej. Żyrowaliśmy więc pożyczkę na Plan Odbudowy, na te 750 mld euro. Zachowywaliśmy się bardzo lojalnie. Natomiast kiedy już przychodzi do konkretnej oceny tego, co nas może spotkać, to powinniśmy mówić twardo i jednoznacznie, że do momentu kiedy startowały te wszystkie plany związane z wieloletnimi ramami finansowymi - chodzi o budżet wieloletni i o Plan Odbudowy - byliśmy wśród państw, które po prostu chciały tego porozumienia i liczyły się z tym, że UE to jest unia solidarnych i wolnych narodów i państw. W trakcie okazało się, że UE używa mechanizmu presji na Polskę - bardzo niedobrego mechanizmu, bardzo nieuczciwego mechanizmu presji, wtrącania się w pozatraktatowe działania i te pozatraktatowe działania dotyczące Polski mogą być bardzo przykre w swoich skutkach. Widzimy to po prawach, które TSUE w sposób beznadziejny serwuje Polsce. Musimy wykorzystać tę szansę, że nie jesteśmy sami w tej sytuacji.
Jestem świeżo po komisji budżetowej, która miała posiedzenie w miniony czwartek - akurat w tej komisji pracuję - i widzę duży niepokój wśród przedstawicieli różnych państw, czy po pierwsze będzie zgoda na pakiet „Fit for 55” i zgoda na tzw. nowe dochody własne Unii Europejskiej. Te nowe dochody to między innymi podatek CBAM (Carbon Border Adjustment Mechanism) czyli podatek od śladu węglowego. Czy ten mechanizm w ogóle wejdzie? To jest pierwsze pytanie. Planuje się, że z tego dochodu własnego będzie kilkanaście miliardów euro dla Unii Europejskiej. Poza tym jest też niepewność co do dalszego przeznaczenia handlu emisjami, ponieważ słyszymy, że ma powstać nowy Fundusz Społeczny, mający być zasilany tymi środkami, które były z ETS-u przeznaczane dla poszczególnych krajów. Teraz ETS i handel uprawnieniami ma być dochodem własnym Unii Europejskiej. Na to też jeszcze zgody nie ma. Jest jeszcze trzecia sprawa, mianowicie tzw. podatek od wielkich firm i podatek cyfrowy, które to podatki miały wejść jako kolejny dochód własny UE. Ta sprawa stoi pod znakiem zapytania, ponieważ Kongres Stanów Zjednoczonych jeszcze nie przegłosował tej kwestii.
Powiedziałbym więc, że UE ma potężnego stracha w tej chwili jeśli chodzi o budżet, czy te idee związane z pakietem „Fit for 55” i zobowiązania w ramach Planu Odbudowy będzie czym spłacać. Trwa dyskusja i moim zdaniem ona potrwa przez to pierwsze półrocze. Pojawiają się więc, jak na komisji w czwartek, takie pytania, czy nie dojdzie na przykład do tego, że trzeba będzie podnieść składkę poszczególnych krajów członkowskich z tzw. dochodu narodowego brutto na sfinansowanie tych polityk. Bo jak podatki nie wejdą, nie będzie nowych zasobów własnych czyli nowych środków w budżecie UE, to z czego będziemy realizować te wszystkie idee związane z pakietem „Fit for 55” i z planami odbudowy? Sytuacja jest więc wielce skomplikowana. Jestem pewien, że nie tylko Polska ma problem z akceptacją tych idei, bo jest kilka innych krajów, które też się mocno nad tym zastanawiają. Trzeba więc stawiać twarde warunki, szukać konkretnych wyliczeń, czym wprowadzenie różnych polityk UE może być dla Polski, jakie zagrożenia mogą z tego wynikać. Ta drożyzna w handlu emisjami przekłada się na coraz droższy prąd i gaz, generalnie droższą energię, więc my robimy, co możemy w Polsce, ale też z drugiej strony przedsiębiorcy płacą za to słono, więc musimy się przyglądać, czy czasem te wszystkie polityki UE to nie jest po prostu jakaś idée fixe, która w tym momencie po prostu spowoduje, że nastąpi kryzys gospodarczy w UE i w Polsce, że firmy zaczną uciekać z UE do innych przestrzeni gospodarczych, jak chociażby na Ukrainę, do Rosji czy do Chin, Indii lub Ameryki Południowej.
Sytuacja jest więc naprawdę skomplikowana, więc transparentność, wyliczenia i wtedy dopiero dyskusja na ten temat, co się poszczególnym krajom opłaca. Polska też tak musi postępować, dlatego że nie możemy doprowadzić do kryzysu gospodarczego w naszym kraju, który to kryzys przełoży się później na mniejsze wpłaty do budżetu państwa polskiego, a tak naprawdę przecież wiemy, że Polska - i to jest bardzo optymistyczne - ma coraz lepszy budżet, coraz lepszą gospodarkę. I o to powinniśmy się troszczyć, żeby czasem przez włączenie się w realizację polityk UE polska gospodarka nie została osłabiona. Uważam więc, że trzeba twardo negocjować i szukać pewnych informacji, co ile będzie kosztowało w przyszłości, ile zapłaci za to przeciętny Kowalski i jakie mogą być problemy dla polskich firm i ile w ogóle te idee będą Polskę kosztować.
Do tej pory było tak, że te pieniądze z handlu emisjami poszczególne państwa przeznaczały na inwestycje w energetykę ze źródeł odnawialnych. Rozumiem, że wraz z powstaniem tego Funduszu Społecznego, o którym Pan mówi, to ma się zmienić?
Będzie taki problem, że te pieniądze, które na przykład trafiały do Polski, teraz trafią w znacznej części do budżetu UE i stamtąd mają być redestrybuowane. Uważam to za gorsze rozwiązanie, bo im bliżej te pieniądze były w Polsce, tym bardziej polski rząd mógł wykorzystywać je na inwestycje w energię odnawialną i na to zresztą te pieniądze w Polsce były przeznaczane. Natomiast, jak one będą w UE, to powstanie kolejny unijny fundusz i dopiero zobaczymy, jak ten fundusz będzie działał, czy rzeczywiście spełni pokładane w nim oczekiwania. Ale moim zdaniem to i tak jest za mało, żeby rekompensować tę drożyznę, którą zafundował Putin i lekkomyślność UE przejawiająca się w nieingerencji w handel darmowymi uprawnieniami. Unia Europejska ma miliony wolnych uprawnień i ma możliwość wypuszczenia ich na rynek, albo przekazania poszczególnym państwom - wtedy ten kryzys byłby mniejszy, przedsiębiorcy płaciliby mniej za te uprawnienia. Natomiast UE nie robi nic, tylko czeka i cały czas przygląda się bańce spekulacyjnej, której jesteśmy świadkami, bo firmy, które kompletnie nie mają nic wspólnego z energetyką czy instytucje zarabiają na tym, a nie te firmy, które produkują energię. Fundusz Społeczny jest to więc rozwiązanie połowiczne i też niepewne, tak samo zresztą jak Fundusz Sprawiedliwej Transformacji, którym mami UE na przykład Polskę, że dostaniemy z niego około 17 mld euro, a my mamy potrzeby na restrukturyzację polskiej energetyki w najbliższej dekadzie na 700 mld złotych, więc można powiedzieć, że to są drobne pieniądze.
Trzeba to liczyć naprawdę skrupulatnie i wtedy dopiero rząd polski powinien odpowiadać. Na dziś powiedziałbym tak, że trzeba po prostu przyglądać się pilnie temu, co UE proponuje i ile to będzie Polskę kosztowało. Nie możemy bowiem przez te działania osłabić polskiej gospodarki, która jak widzimy rozwija się całkiem dobrze, mamy dobry budżet, własne pieniądze. O to powinniśmy w pierwszej kolejności zadbać, bo to jest nasze bezpieczeństwo gospodarcze. Polski budżet to polskie bezpieczeństwo. UE może wymyślać różne historie, różne sankcje, podejmować różne decyzje - także polityczne - tak jak w tej chwili wobec Polski i wobec Węgier. Co chwila słyszę, w czwartek też słyszałem na komisji budżetowej kolejne głosy: „Kiedy Polska zostanie ukarana? Kiedy zostaną jej odebrane pieniądze?”. To mówią ludzie lewicy i liberałowie, którzy kompletnie nie mają pojęcia o tym, jak funkcjonuje polski kraj, polski system prawny, polska gospodarka.
Czyli pieniądze z tego Funduszu Społecznego wcale nie muszą być przeznaczone przez UE na transformację energetyczną i tak naprawdę można się spodziewać sytuacji - to już jest najczarniejszy scenariusz - że Polska zostanie bez unijnych pieniędzy na transformację energetyczną?
Tak jak zamrożono część z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, bo jesteśmy w takiej sytuacji, że nam połowę z tego funduszu zamrożono do tego momentu, aż przyjmiemy wszystkie ustalenia związane z pakietem klimatycznym, tak samo może być z tym Funduszem Społecznym, że on powstanie, a później ktoś z KE powie: „Ale my wam nie damy, bo nie spełniacie kolejnych jeszcze warunków wymyślonych przez polską opozycję, która cały czas donosi na Polskę do Brukseli i osłabia wizerunek państwa polskiego”. Te pieniądze więc, które do tej pory szły do budżetu państwa polskiego powinny dalej iść. Wbrew temu, co mówi opozycja, my naprawdę dobrze tymi środkami z ETS - bo to były dochody budżetowe - gospodarowaliśmy i naprawdę mamy świetne efekty jeśli chodzi o inwestycje czy reinwestycje w energię odnawialną. Już mamy 16 proc. energii z energii odnawialnej w Polsce, a jak powstanie Fundusz Społeczny, to nie wiadomo, jak on będzie redystrybuowany i tak jak pani mówi, może znowu się pojawić pomysł: „A to trzeba Polskę ukarać, bo rządzi tam prawica, a nie lewica, to im na razie nie damy”.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/581938-polska-bez-funduszy-ue-na-transformacje-niewykluczone