„Jest oczywiste, że nikomu nie uda się w krótkim czasie ograniczyć wpływu importowanej, wzbudzonej globalnym kryzysem ekonomicznym, inflacji na nasz rynek wewnętrzny. Warto jednak zbadać, czy w obszarach, w których impulsy inflacyjne działają wyjątkowo silnie, bo wywołują efekty mnożnikowe, nie udałoby się osłabić ich szkodliwego wpływu. Nie jesteśmy mocarstwem, ale mamy największy w Europie Środkowej i Wschodniej potencjał ekonomiczny i ludnościowy. Powinniśmy to wykorzystać na drodze dyplomatycznej, w poszukiwaniu dobrze pojętej wspólnoty interesów z sąsiadami” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Grażyna Ancyparowicz, ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tarcza Antyinflacyjna 2.0. Premier: Obniżamy VAT na żywność, paliwo. Te obniżki podatków mają na celu ochronić polskie rodziny
wPolityce.pl: Jak ocenia Pani rozpatrywaną obecnie przez Sejm tarczę antyinflacyjną 2.0?
Prof. Grażyna Ancyparowicz: W zamyśle polskiego rządu, obie „tarcze antyinflacyjne” mają obniżyć dynamikę coraz szybciej rosnących (od jesieni ubiegłego roku) cen na rynku towarów i usług konsumpcyjnych. W przypadku powodzenia tych rządowych zamierzeń – powinno to wyraźnie spowolnić inflację także w innych segmentach polskiego rynku. Mam tu na myśli przede wszystkim wygórowane ceny zaopatrzeniowe i ceny na niektóre dobra inwestycyjne. Należy jednak mieć świadomość, że uruchomienie owych „tarcz” dokona się kosztem zmniejszenia wpływów z podatków pośrednich, przy jednoczesnym zwiększeniu wydatków państwa, finansujących osłonę socjalną najsłabszych ekonomicznie gospodarstw domowych. Jest to rozwiązanie w bieżącej sytuacji niezbędne, ale doraźne, którego pozytywne efekty będą wygasały wraz z upływem czasu, zarówno w aspekcie ekonomicznym jak i w percepcji społecznej.
Czy efekty te nie mogą być trwałe?
Niestety, nie. Z założenia mają one charakter doraźny, zarówno ze względu na sytuację polskiego budżetu, jak i stanowisko Komisji Europejskiej. Najpóźniej więc, przed końcem bieżącego roku musi nastąpić powrót do „normalnych” stawek PTU i akcyzy. Niestety, po ich przywróceniu nie można wykluczyć skokowego wzrostu uprzednio administracyjnie zaniżonych cen wewnętrznych. Utrzymywane pod presją ceny zazwyczaj uwalniają się, gdy tylko nacisk ustępuje. Praktyka dowodzi, że zjawisku temu nie udało się dotychczas skutecznie przeciwdziałać. Trwałe obniżenie dynamiki cen wymagałoby wyeliminowania fundamentalnych procesów, naruszających kruchą równowagę w gospodarce światowej, europejskiej i polskiej.
Po co więc tarcze rządowe, jeśli na dłuższą metę nie będą one pomagały w walce z inflacją?
Będą pomagały, bo obniżając doraźnie dynamikę cen dóbr finalnych, rząd wpływa na obniżenie poziomu oczekiwań inflacyjnych. Zwiększając, dzięki „tarczom” osłabione kryzysem poczucie bezpieczeństwa socjalnego dużych grup pracowniczych, gabinet Mateusza Morawieckiego stara się skutecznie zmniejszyć presję na wzrost wynagrodzeń, a tym samym osłabić roszczenia pracownicze i szybko rosnące koszty robocizny. Raz uruchomiony mechanizm nakręcający spiralę cen i płac może mieć bowiem groźniejsze przełożenie na dynamikę cen i poziom życia w Polsce, niż obiektywnie występujące, zewnętrzne uwarunkowania generujące wysoką, ale wciąż jeszcze kontrolowaną inflację.
Jaka jest wobec tego rola NBP w procesie tłumienia inflacji?
Narodowy Bank Polski, sygnalizując w październiku 2021 r. odejście od akomodacyjnej (luźniej, łagodnej) polityki pieniężnej, a później kontynuując podwyżki podstawowych stóp procentowych, dał sygnał uczestnikom rynku międzybankowego, że mogą bezpiecznie podnieść ceny komercyjnych produktów finansowych swoim klientom. Wprawdzie, na krótką metę, zacieśnianie polityki pieniężnej lekko stymuluje inflację kosztową (stąd ważne, aby nie uczynić tego zbyt wcześnie i zbyt silnie), ale już w perspektywie kilku tygodni strumień pieniądza zasilający realną sferę gospodarki staje się coraz słabszy, hamując tempo wzrostu cen. Droższy i trudniej dostępny kredyt, bardziej atrakcyjne warunki dla deponentów gotówki nie tylko skutecznie hamują tempo kreacji pieniądza, ale także ściągają jego nadwyżki z rynku. W rezultacie ceny równowagi między popytem a podażą w realnej gospodarce kształtują się na poziomie niższym, w porównaniu z tym, jaki byłby bez interwencji banku centralnego. Niestety, konsekwencją walki z inflacją na gruncie polityki monetarnej jest w pogorszenie koniunktury w gospodarce i spowolnienie tempa jej modernizacji.
Jak długo rząd będzie w stanie niwelować skutki inflacji poprzez różne programy pomocowe czy redukcję podatków? Gdzie jest granica?
Na to pytanie może odpowiedzieć jedynie Premier po konsultacji z Ministrem Finansów.
Czy rząd ma jakiekolwiek pole manewru, aby doprowadzić do zmniejszenia rosnącej inflacji, biorąc pod uwagę jej źródła?
Pole manewru jest nader ograniczone. Wprawdzie można oczekiwać, że w najbliższych tygodniach tempo (a może także poziom) inflacji będą malały pod wpływem redukcji podatków pośrednich i zacieśniania polityki pieniężnej przez Narodowy Bank Polski. Niestety, w przeciwnym kierunku działają już przyjęte przez Sejm ustawy podatkowe i rozszerzone nowe programy społeczne, w założeniach (teoretycznie) wspierające pronatalistyczną politykę. Biorąc pod uwagę diametralnie odmienne okoliczności w jakich powstawał program rozwoju naszej gospodarki (sięgający 2030 roku, a nawet dalej), a w jakich jest on wdrażany, należałoby głęboko zastanowić się, czy nie warto poddać głębokiej rewizji niektóre „flagowe” hasła Polskiego Ładu. Jednakże, zbyt nerwowa reakcja na krytykę może jedynie pogłębić chaos. Co ważne: dokument ten ma charakter ponadnarodowy, ma służyć jako „klucz dostępu” do należnych nam środków z budżetu Unii Europejskiej oraz Europejskiego Planu Odbudowy (Next Generation EU). W tych okolicznościach każda podejmowana ad hoc próba zmiany status quo byłaby pod względem legislacyjnym niesłychanie trudna do przeprowadzenia, a co gorsza – niezrozumiała w odbiorze społecznym. Tyle jeśli chodzi o sprawy pozostające w gestii polskiego rządu i Parlamentu.
Co można zrobić, aby osłabić wpływ importowanej inflacji?
Jest oczywiste, że nikomu nie uda się w krótkim czasie ograniczyć wpływu importowanej, wzbudzonej globalnym kryzysem ekonomicznym, inflacji na nasz rynek wewnętrzny. Warto jednak zbadać, czy w obszarach, w których impulsy inflacyjne działają wyjątkowo silnie, bo wywołują efekty mnożnikowe, nie udałoby się osłabić ich szkodliwego wpływu. Nie jesteśmy mocarstwem, ale mamy największy w Europie Środkowej i Wschodniej potencjał ekonomiczny i ludnościowy. Powinniśmy to wykorzystać na drodze dyplomatycznej, w poszukiwaniu dobrze pojętej wspólnoty interesów z sąsiadami. Zgoda buduje, niezgoda rujnuje – głosi przysłowie, a inne przestrzega: mierz siły na zamiary, a nie – odwrotnie. Wypracowanie wspólnego stanowiska krajów środkowoeuropejskich wobec tak kluczowych kwestii jak: uruchomienie bądź nie Nord Stream II, utrzymanie bądź odejście od opartych na cenach „spot” długoterminowych kontraktów na dostawy gazu i ropy naftowej, a także odrzucenie hamującego rozwój krajów środkowoeuropejskich pakietu Fit for 55 będzie zapewne wymagało wzajemnych ustępstw krajów-interesariuszy i skorygowania niektórych – jak się ongiś wydawało – jedynie słusznych decyzji, które po latach okazały się destrukcyjne w skutkach.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/581509-ancyparowicz-o-walce-z-inflacja-powinnismy-to-wykorzystac