„Czynniki, które roku 2021 silnie wpływały na inflację, w przyszłym roku nie tylko nie ustąpią, ale mogą jeszcze bardziej podkręcić spiralę inflacyjną” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Grażyna Ancyparowicz, ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NBP podwyższył prognozy inflacji. Adam Glapiński podaje przyczyny: Rekordowy wzrost cen energii. SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY
Głównym winowajcą będzie wysoki, szacowany na ok. 24-25 proc. w skali roku wzrost cen energii elektrycznej wywołany zarówno sytuacją na międzynarodowych rynkach surowcowych jak i polityką klimatyczną Unii Europejskiej. Za inflację odpowiada także przekraczający w skali roku ponad 50 proc. wzrost cen gazu ziemnego. To stanie się zapewne główną przesłanką wzrostu cen większości dóbr zaopatrzeniowych oraz podrożenia kosztów transportu, a nieuchronną konsekwencją tych zdarzeń będą ceny większości towarów i usług nabywanych przez przedsiębiorstwa i ludność. Jeśli chodzi o polskie gospodarstwa domowe, to niezależnie od inflacjogennej sytuacji na rynkach światowych, należy spodziewać się dodatkowego impulsu inflacyjnego w związku z zapowiadanymi podwyżkami cen usług komunalnych, czego szczególnie drastycznym przykładem jest kolejny z rzędu rok, kiedy raptownie rosną ceny wywozu śmieci
— mówi prof. Ancyparowicz. Podkreśla przy tym, że „problem ten dotyka wszystkich mieszkańców, niezależnie od wielkości gospodarstwa domowego, ale także przedsiębiorców, którzy muszą rekompensować wzrost kosztów swojej działalności, podnosząc ceny finalne dóbr i usług, albo drastycznie obniżając marżę zysku”.
Szczególnie dramatyczna może być sytuacja finansowa gospodarstw domowych emerytów i rencistów, którzy starali się oszczędzać wodę aby obniżyć koszty utrzymania domostwa. Oszczędzając wodę, płacili niskie stawki również za wywóz śmieci, ale wprowadzenie stałej taksy oznacza dla wielu z nich wzrost kosztów wywozu śmieci o 100-150 proc. Włodarze Warszawy i innych miast, gdzie wprowadzono taki rozwiązanie powinni wytłumaczyć mieszkańcom, czym kierowali się wprowadzając jednolitą taksę za wywóz odpadów, niezależnie od liczby osób „produkujących” śmieci w danym gospodarstwie domowym i w całkowitym oderwaniu od sytuacji finansowej członków tego gospodarstwa
— dodaje.
Ceny żywności będą rosły
Również ceny żywności będą rosły, bo taki jest trend globalny. Rząd naszego kraju wprawdzie obiecał zerową stawkę podatku od towarów i usług (PTU-VAT) na nieprzetworzone artykuły żywnościowe i obietnicy dotrzymał. Za zgodą Komisji Europejskiej stawkę tę wprowadzi od 1 lutego 2022 r., ale jest to ulga tymczasowa, wprowadzona w ramach działań osłonowych
— wskazuje prof. Ancyparowicz. „Na dłuższą metę - uważa prof. Ancyparowicz – światowe ceny żywności będą rosły, nie tylko z uwagi na zwiększający się globalny popyt, ale także w związku z coraz droższymi nawozami i innymi komponentami, które są niezbędne do nowoczesnej, zorientowanej na masowego odbiorcę, produkcji rolnej”.
Obserwowany na rynkach światowych wzrost cen skartelizowanych surowców pochodzenia roślinnego, a w ślad za tym żywności nieprzetworzonej, z pewnością szybko przełoży się na wzrost cen żywności na rynkach lokalnych i regionalnych. Dotyczy to zarówno żywności nieprzetworzonej, jak i przetworzonej. W Polsce, zerowy VAT może odciążyć budżety gospodarstw domowych w części, w jakiej dotyczą one zakupów żywności w okresie zimowym i na „przednówku”. Co gorsza, można obawiać się, że przywrócenie uprzednio obowiązujących stawek podatku na podstawowe produkty spożywcze, będzie postrzegane przez nabywców nie jako powrót do „normalności”, ale jako drenaż ich kieszeni
— przestrzega ekonomista.
„Weszliśmy w okres rzeczywiście bardzo wysokiej inflacji”
Jeśli teoria długich cykli jest prawdziwa, to można uznać, że weszliśmy w okres rzeczywiście bardzo wysokiej inflacji, która częściowo wynika z tego, co dzieje się na rynkach surowcowych i rynkach żywności. Ceny surowców energetycznych podlegają wahaniom o podłożu spekulacyjnym, wywołują je stany napięć politycznych, ale i w dużej mierze zależą od ogólnej koniunktury w gospodarce światowej. Presja inflacyjna na rynku zbóż i innych towarów żywnościowych ma te same przyczyny, ale pojawiają się także względy czysto humanitarne. Otóż, jeśli chcemy walczyć z głodem i niedożywieniem w słabo rozwiniętych regionach świata, to nic nie zahamuje długofalowej tendencji do wzrostu cen podstawowych surowców rolnych. Obok obiektywnych powodów, inflacja nasila się także z przyczyn politycznych, czego najbardziej jaskrawym przykładem są światowe ceny gazu ziemnego. Oliwy do ognia dolewa polityka klimatyczna Unii Europejskiej. Można mieć uzasadnione podejrzenia, że jest ona parawanem służącym wzmocnieniu przewagi konkurencyjnej Niemiec i innych państw „starej Europy” nad „nowymi krajami unijnymi, na które nakłada się ogromne koszty pod hasłem ochrony klimatu, a czemu towarzyszy przyzwolenie spekulacje certyfikatami węglowymi. Nie chodzi o to, że nie chcemy chronić klimatu - oczywiście, że chcemy - ale programy w rodzaju Fit for 55 są nazbyt ambitne i nieracjonalne. Przykład Unii Europejskiej ma – teoretycznie – nakłonić resztę świata do szybkiego zastąpienia energii pozyskiwanej z węgla, energią odnawialną, całkowicie neutralną dla środowiska. Na razie próba zainstalowania „klosza z czystym powietrzem” nad Europą odbywa się kosztem krajów Europy Środkowej, w szczególności – Polski, a kraje położone na innych kontynentach kierują się pragmatyzmem
— zauważa prof. Ancyparowicz wkazując, iż „na dłuższa metę rygorystyczna polityka klimatyczna obniża pozycję konkurencyjną całej Unii Europejskiej wobec gospodarki amerykańskiej, chińskiej i gospodarek innych krajów azjatyckich”. Zdaniem prof. Grażyny Ancyparowicz problem ocieplenia klimatu jest globalny i tak należy go rozwiązywać. Nie da się Europie zapewnić czystego powietrza, jeśli reszta świata nie będzie trzymała się ustaleń Porozumienia Paryskiego.
Obecnie - obok sytuacji na rynkach surowcowych i polityki klimatycznej UE – za podwyższoną (choć przejściowo znacznie wyższą od celu NBP) inflację wpływa ożywienie gospodarcze, jakie obserwuje się po drastycznych lockdownach. Najbardziej rygorystyczne przepisy wprowadzone we wczesnej fazie pandemii przestały obowiązywać, a równocześnie coraz bardziej uwidacznia się wpływ jaki wywiera odłożony popyt, który w wielu segmentach rynku światowego jest wyższy od dostępnej podaży. Wprawdzie mamy do czynienia z próbami - bo w tej chwili jeszcze to są tylko próby - odbudowy zerwanych łańcuchów dostaw, czemu towarzyszy przemieszczanie się kapitału i ożywienie inwestycyjne, a także rewizja strategii transnarodowych korporacji, co powinno w relatywnie bliskiej przyszłości zwiększyć dostawy poszukiwanych towarów i komponentów do produkcji. Pomyślne są rokowania na przyszłość, bowiem bolesna lekcja, jaką był brak podstawowych komponentów przyczyni się zapewne do budowy nowych zakładów w pobliżu krajów macierzystych korporacji, a nie plasowania inwestycji w odległych geograficznie regionach. Polska, z uwagi na swe centralne położenie w Europie, może jeszcze więcej niż dotychczas skorzystać, goszcząc bezpośrednich inwestorów z krajów należących do największych potęg przemysłowych świata. Jednak na krótką metę, wzrost dochodów, jaki generuje każdy ambitny, szeroko zakrojony program inwestycyjny, nie tylko nie obniża presji inflacyjnej, ale przeciwnie – wzmacnia ją, bo dochody wyprzedzają efekty podażowe
— wyjaśnia członek Rady Polityki Pieniężnej.
Na importowaną inflację nakładać się będzie także wzrost dochodów generowany przez Polski Ład. Jak powszechnie wiadomo, jest to przede wszystkim ambitny program inwestycyjny, ale na efekty podażowe inwestycji przyjdzie jeszcze wiele lat (co najmniej tyle, ile trwa cykl inwestycyjny), podczas gdy przesunięcia w strukturze popytu w kierunku podstawowych dóbr konsumpcyjnych (wskutek zmian podatkowych) ujawnią się bardzo szybko. Kosztem budżetu państwa zwiększą się już od początku 2022 r. dochody pracowników, które można od razu przeznaczać na zakupy dóbr konsumpcyjnych. Jest to w średniej i dalszej perspektywie zjawisko pożądane, jeśli dynamika wydajności pracy przewyższa dynamikę CPI, a równocześnie dynamika wynagrodzeń jest wyższa od tego wskaźnika. Gorzej gdy jest odwrotnie, bo wówczas łatwo nakręcić spiralę cen i płac, jak obserwowaliśmy to w dekadzie lat 70, a później w latach 80. XX wieku, a szczególnie w trakcie tzw. szokowej terapii firmowanej przez Leszka Balcerowicza, gdy trzeba było uruchomić powszechne dodatki drożyźniane, aby – z trudem – polskie gospodarstwa domowe mogły wiązać przysłowiowy „koniec z końcem”
— wskazuje.
Jak podkreśla prof. Grażyna Ancyparowicz „mamy cały szereg czynników, zarówno obiektywnych, jak i powiązanych ściśle z politycznymi decyzjami, co powoduje, że rzeczywisty i prognozowany przez NBP poziom średniorocznej inflacji jest znacznie wyższy niż cel inflacyjny, nie tylko w Polsce, ale wszędzie”.
Ancyparowicz: Miejmy nadzieję, że wysiłki rządu nie będą zniweczone przez sytuację zewnętrzną
Chciałam jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że projekcja NBP (bo to jest projekcja, to nie musi się sprawdzić), która podwyższyła prognozę CPI z 5,1 proc. do 7,6 proc. w 2022 r. ma dwa bardzo istotne założenia. Pierwsze, rząd wyraźnie zadeklarował, że tarcza antyinflacyjna (de facto pomoc dla osób o niskim dochodzie rozporządzalnym) jest wprowadzana tylko na trzy miesiące, a potem ma wszystko wrócić do normy. Jednak, jeśli będą utrzymane dłużej niż obecnie się to zakłada preferencyjne stawki PTU na towary o dużym ciężarze gatunkowym w koszyku gospodarstw domowych, to inflacja będzie zapewne niższa o ok. 1-1,5 pkt proc. Ponadto projekcja nie mogła uwzględnić ewentualnych decyzji Rady Polityki Pieniężnej w kwestii stopy referencyjnej. Wzrost kosztów pozyskania pieniądza powinien w perspektywie kilkunastu miesięcy obniżyć inflację, ale za cenę ograniczenia akcji kredytowej i schłodzenia gospodarki.
Miejmy nadzieję, że wysiłki rządu, aby osłabić negatywny wpływ inflacji na sytuację polskich gospodarstw domowych, a także determinacja NBP aby w ciągu najbliższych dwu lat inflacja w Polsce kształtowała się w granicach celu (+/- 3,5 proc,) nie będą zniweczone przez sytuację zewnętrzną, na którą ani organa państwa, ani nawet wielkie koncerny nie mają bezpośredniego wpływu, a mogą jedynie podejmować starania łagodzące negatywne skutki drożyzny
— konstatuje prof. Ancyparowicz.
aw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/579997-prof-ancyparowicz-weszlismy-w-okres-b-wysokiej-inflacji