Wczoraj po ogłoszeniu przez GUS, tzw. szybkiego szacunku wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych w październiku w wysokości 6,8% w ujęciu rok do roku, Donald Tusk zorganizował konferencję prasową, na której mówił o wręcz szalejącej inflacji w naszym kraju.
Oczywiście ani słowem nie odniósł się do silniejszych niż zwykle procesów inflacyjnych, z którymi ma do czynienia większość krajów na świecie, w tym także kraje UE, a szczególnie te, będące w strefie euro.
Wszędzie wskaźniki inflacji w ujęciu rok do roku są rekordowe (od kilkunastu lat), np. w USA we wrześniu inflacja wyniosła 5,4%, w Niemczech w październiku, 4,5%, a w będącej także jak Niemcy w strefie euro Litwie, wyniosła aż 8,2%, w Estonii aż 7,4%.
Na całym świecie głównymi powodami szybkiego wzrostu cen są: wzrost cen surowców i towarów spowodowany naruszeniem łańcuchów dostaw, wywołanych przez skutki pandemii Covid19, a także gwałtowne odbicie gospodarek, które nadrabiają czas przestoju spowodowany pandemią (szczególnie w II kwartale tego roku, np. w Polsce ten wzrost PKB wyniósł aż 11%).
Oprócz tych czynników o charakterze ogólnoświatowym, dodatkowo w Polsce na wzrost inflacji mają wpływ rosnące ceny energii wynikające z polityki klimatycznej Unii Europejskiej, a także rosnące ceny usług samorządowych (głównie wywozu śmieci, dostaw wody i odbioru ścieków), a ostatnio także gwałtowny wzrost cen gazu spowodowany świadomą polityką ograniczania dostaw przez Gazprom do krajów Europy Zachodniej.
Tego wszystkiego Tusk nie zauważył, choć wzrost cen energii na skutek polityki klimatycznej prowadzonej przez UE to i jego duża zasługa, zgodził się na jej prowadzenie już w 2008 roku jako premier (wtedy np. pomysł powstania ETS można było zawetować), forsował jej zaostrzenie w 2014 roku już jako szef Rady Europejskiej.
To są praprzyczyny wzrostu cen energii zarówno elektrycznej, cieplnej, także gazowej w UE, ostatnio jeszcze wzmocnione zapowiedzią zaostrzenia polityki klimatycznej, czego wyrazem jest ogłoszony przez wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmmermansa pakiet Fit for 55, oraz monopolistycznymi praktykami Gazpromu, które wywindowały ceny tego paliwa o 600% w stosunku do roku ubiegłego.
Na to wszystko Tusk miał wczoraj jedną radę aby za zgodą Komisji na rok obniżyć stawki VAT na paliwa, gaz i energię elektryczną z 23% na 0%, choć nie bardzo wiadomo czy KE tak chętnie i od ręki, będzie pozwalać krajom członkowskim na takie posunięcia.
Tusk mimo tego, że przez 7 lat był premierem w Polsce, a przez kolejne 5 lat przewodniczącym Rady Europejskiej, ze względu na swoje lenistwo, jeżeli chodzi o rozumienie procesów ekonomicznych, niczego się nie nauczył.
Jest ekonomicznym ignorantem, wczoraj na przykład tłumaczył, że przeciwieństwem inflacji jest stagflacja, choć akurat jest to sytuacja, w której przy wysokiej inflacji, mamy do czynienia z niskim wzrostem gospodarczym, a przeciwieństwem inflacji jest deflacja czyli spadek cen, jeżeli utrzymuje się w dłuższym okresie jest szalenie niebezpieczny, powoduje bowiem „zwijanie się” gospodarki.
Tusk po raz kolejny zaatakował prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego, obciążając go odpowiedzialnością za podwyższoną inflację, choć gdyby choć czasami słuchał swoich ministrów albo doradców, to zapewne by wiedział, że za stabilność polskiego złotego odpowiada 9 osobowa RPP, którą kieruje prezes NBP i tak jest w Polsce od roku 1998 (obecnie mamy już 4 kadencję Rady).
Decyzje dotyczące kształtowania stóp procentowych zapadają większością głosów, a przewodniczący Rady czyli prezes NBP ma tylko jeden głos, który jest wprawdzie rozstrzygający ale tylko przy równowadze głosów (głosowania są jawne i są publikowane po posiedzeniach Rady).
Zresztą mimo tego, że za podwyższoną inflację w ostatnich miesiącach, odpowiadają czynniki o których pisałem wyżej, niezależne od NBP, to RPP na początku października podjęła już pierwszą decyzję o podwyższeniu stóp procentowych i ta podstawowa wzrosła z 0,10% do 0,50%, a więc ponad 3-krotnie.
Hipokryzja Tuska
Zresztą ta troska Tuska o podwyższoną inflację, to czysta hipokryzja, ponieważ w ciągu 6 pierwszych lat jego rządów skumulowana inflacja wyniosła 20,76%, podczas gdy przez 6 lat rządów Prawa i Sprawiedliwości wynosi 15,39%, a więc jest o ponad 5 punktów procentowych niższa.
Wtedy Tusk nie darł szat, nie proponował obniżek VAT na paliwa i nośniki energii do 0%, wręcz przeciwnie zdecydował się podnieść stawki VAT z 22% do 23%, z 5% na 7% i z 3% do 5%, a po wygranych wyborach w 2011 roku stwierdził nawet zwracając się do ówczesnego prezesa Orlenu, że „teraz paliwo k… może być i 7 zł” (w czasie kampanii ówczesnej wyborczej było po blisko 6 zł).
Jednak szczególnie żenujący podczas wczorajszej konferencji prasowej Tuska, był jego atak na RPP, składającą się z 9 profesorów ekonomii i szefa NBP także profesora ekonomii, przez magistra historii, który w dodatku twierdzi, że przeciwieństwem inflacji jest stagflacja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/572084-ekonomiczny-ignorant-tusk