Polski rząd już dawno powinien był dogadać się z Czechami w sprawie Turowa – uważa jedna z mieszkanek Bogatyni, choć ma nadzieję, że kompleks nie zostanie zamknięty. Zdaniem innej, Polska nie powinna ulegać Czechom i bronić swoich racji. Mieszkańcy zgodnie jednak podkreślają, że na konflikcie najbardziej ucierpi lokalna społeczność.
CZYTAJ TAKŻE:
Negocjacje z Czechami
Trybunał Sprawiedliwości UE postanowił 20 września, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych z maja br. i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.
To wynik skargi, jaką Czechy wniosły do Trybunału przeciwko Polsce w lutym. Czechy uważają, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych. W maju TSUE nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni, do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia skargi Czech.
W 17-tysięcznej Bogatyni, na której terenie leży kopalnia Turów, temat konfliktu nadal budzi emocje wśród mieszkańców, zwłaszcza, że w piątek kolejna, 13. już tura polsko-czeskich rozmów nie zakończyła się podpisaniem porozumienia.
Mieszkańcy pełni obaw i zmartwień
Zdaniem pani Agnieszki, która pracuje w kwiaciarni, rząd powinien w sprawie Turowa działać dużo wcześniej.
Rządzący odkładali tę sprawę w czasie, nie rozmawiali z Czechami, kiedy był na to czas, a teraz wyszło jak wyszło. Negocjacje, które teraz się toczą, idą bardzo mozolnie
— oceniła.
Wyraziła przy tym nadzieję, że decyzja rządu o niewstrzymaniu pracy kopalni się nie zmieni.
Kompleks w Turowie to jedyne w Bogatyni źródło utrzymania ludzi. Poza fabrykami w Niemczech i Czechach tu nie ma nic innego
— mówiła.
W kopalni pracuje szwagier i zięć pani Agnieszki.
Zięć już zdecydował o wyprowadzce stąd m.in. ze względu na tą niepewną sytuację. Jak zamkną kopalnię, to wszyscy stąd powyjeżdżają, upadną lokalne biznesy i Bogatynia przestanie istnieć
— dodała.
Pan Robert, emeryt, którego syn pracuje w kopalni, do sprawy podchodzi emocjonalnie.
Śledzę na bieżąco wszystkie informacje w tej sprawie i martwi mnie to, że nie dochodzi do porozumienia. Mój syn wziął kredyt i chce się budować, więc zależy mi bardzo, żeby tę pracę utrzymał. Dobrze, że nie doszło do zamknięcia kopalni, bo niemożliwym jest z dnia na dzień taką operację wykonać, a powtórne uruchomienie kopalni mogłoby być bardzo kosztowne
— stwierdził.
Kolejna rozmówczyni PAP, która pracuje w branży handlowej, zarzuciła rządzącym brak dyplomacji.
Obserwując sytuację, jaką mamy w kraju i to co się dzieje twierdzę, że nasza dyplomacja nie istnieje. Negocjacje, które się teraz odbywają, są chyba dla wszystkich bardzo nieczytelne
— powiedziała.
Mieszkańcy są pełni obaw, bo większość osób jest zatrudnionych w elektrowni i kopalni. Nie wiem, co będzie jak zostaną zamknięte, bo nie ma tu już innego przemysłu. Niegdyś byliśmy sławni z zakładów bawełnianych, a w tej chwili oprócz kompleksu nie ma nic, nic się nie buduje. Młodzi ludzie boją się z tym miastem wiązać swoją przyszłość
— mówiła.
W jej ocenie wokół konfliktu w sprawie Turowa wytworzyła się zła atmosfera, która nie służy sąsiedzkim relacjom.
Czas po prostu poważnie porozmawiać. Ja widzę tylko przepychanki, dużo w tym wszystkim jest buty, za dużo pychy
— oceniła.
Inna z mieszkanek Bogatyni uważa natomiast, że konflikt wokół Turowa jest sprawą polityczną, w którą zaangażowane są nie tylko Czechy i Polska.
Moim zdaniem rząd nie powinien teraz ustąpić, bo jeśli by to zrobił pokażemy całej Europie i wszystkim, że jesteśmy słabi, że robimy to, co inni nam każą
— powiedziała.
Dlaczego Czechom nie przeszkadzają kopalnie, które działają po ich stronie, albo te, które funkcjonują w Niemczech? Poza tym, Czesi wybudowali blisko granicy wiele fabryk, które także potrzebują znacznej ilości wody do produkcji. I może tu jest problem
— dodała.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/567740-mieszkancy-bogatyni-pelni-obaw-o-przyszlosc-turowa