Już wtedy kiedy rząd Prawa i Sprawiedliwości wprowadzał zerową stawkę podatku PIT dla młodych do 26 roku życia, oraz obniżał stawkę tego podatku z 18 proc. do 17 proc. dla wszystkich podatników, samorządowcy wywodzący się z Platformy (głównie prezydenci dużych miast), bardzo gwałtownie protestowali.
Domagali się także rekompensat za ich zdaniem zmniejszone wpływy podatkowe z udziałów w PIT i CIT, w sytuacji kiedy rząd dokonywał lockdownów niektórych branż w związku z pandemią koronawirusa.
Także teraz, po prezentacji Polskiego Ładu przez rząd, a w jego ramach obniżek podatku PIT aż dla 18 mln podatników, znowu gwałtownie protestują, ba na różnego rodzaju spotkaniach, samorządowcy Platformy wręcz nawołują swoich kolegów do buntu.
Tusk po raz kolejny mija się z prawdą
Do tego buntu zagrzewał samorządowców z województwa kujawsko-pomorskiego Donald Tusk, który na spotkaniu w z nimi w Nakle, twierdził, że w wyniku Polskiego Ładu, budżety samorządów stracą aż 140 mld zł.
Nie bardzo wiadomo skąd te wyliczenia, bo jeżeli Ministerstwo Finansów w uzasadnieniu projektu ustawy PIT pisze, że dzięki obniżkom tego podatku zostanie w kieszeniach podatników ok. 14 mld zł, to w przybliżeniu po 7 mld zł mniej wpłynie do budżetu państwa i do budżetów jednostek samorządu terytorialnego (wszystkie poziomy samorządu mają łącznie ok. 50 proc. udział we wpływach z PIT, z tego na gminy przypada 37,89 proc., powiaty mają udziały w wysokości 10,25 proc., a samorządy województw 1,6 proc.).
Tusk więc, jak ma to w zwyczaju, po raz kolejny mija się z prawdą w przekonaniu, że przy pomocy tak „grubego” kłamstwa, zachęci do protestów nie tylko samorządowców z PO ale także tych startujących z innych komitetów partyjnych.
Gwałtowny PIT i CIT
Tyle tylko, że rzeczywistość finansowa samorządów podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości jest zdecydowanie lepsza, niż podczas drugiej kadencji rządów PO-PSL, właśnie ze względu na duży wzrost wpływów z PIT i CIT i to mimo obniżek tych podatków dokonywanych w ostatnich 5 latach przez rząd.
Otóż jak podało Ministerstwo Finansów w latach 2011-2015 wpływy z PIT do budżetów wszystkich jest wzrosły o 29,46 proc., natomiast w latach 2015-2020 (a więc z uwzględnieniem kryzysowego roku 2020), wpływy te wzrosły aż o 44,56 proc.
Jeszcze wyraźniejszy jest wzrost dochodów z CIT, bowiem w latach 2011-2015 wpływy budżetów samorządów z tego podatku wzrosły w ciągu 5 lat zaledwie o 2,9 proc., natomiast w latach 2015-2020 aż o 60,05 proc.
W wielkościach bezwzględnych w latach 2015-2020 kwota dodatkowych wpływów z PIT wyniosła około 18 mld zł, a CIT około 4 mld zł, co oznacza, że samorządy łącznie zyskały dodatkowo ok. 22 mld zł.
Widać więc, że podczas rządów PO-PSL wpływy z udziałów w PIT i CIT rosły ale bardzo wolno, mimo wzrostu gospodarczego, teraz podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości ten przyrost jest gwałtowny, a mimo tego to teraz Tusk i samorządowcy Platformy wzywają swoich kolegów do buntu.
Dane dot. największych miast, rządzonych przez PO
Żeby nie być gołosłownym, za Ministerstwem Finansów przytaczam dane dotyczące dodatkowych wpływów z PIT i CIT największych miast, rządzonych przez polityków Platformy lub osoby z tą partią związane.
Z danych resortu finansów (zresztą opartych o sprawozdania z wykonania budżetów przez poszczególne samorządy) wynika, że dochody Warszawy z PIT i CIT w latach 2016-2019 były wyższe o 2,4 mld zł (o 50 proc.), Krakowa o 0,75 mld zł (o 62 proc.), Wrocławia o 0,6 mld zł (o 51 proc.), Poznania o 0,43 mld zł (o 45 proc.), Gdańska o 0,37 mld zł (o 52 proc.).
Oczywiście należy pamiętać, że te dodatkowe wpływy podatkowe, które trafiły do samorządów z tytułu CIT i PIT w latach 2016-2020, łącznie w kwocie blisko ok 22 mld zł, nierówno rozkładają się pomiędzy różne kategorie samorządu, występuje także silne zróżnicowanie między nimi.
Ale należy podkreślić, że sytuacja finansowa wszystkich samorządów w związku z zasilaniem ich budżetów z wpływów z PIT i z CIT, na skutek szybkiego wzrostu gospodarczego w latach 2016-2020 i uszczelnienia systemu podatkowego, znacząco się poprawiła.
Nie ma więc powodów, ani do niepokoju, a tym bardziej do protestów
Także mimo trudnego covidowego roku 2020 i spadku dochodów podatkowych w budżecie państwa, sytuacja finansowa samorządów była stabilizowana przez wzrost subwencji o 5,3 mld zł (o 8,6 proc.) i dotacji aż o 10,6 mld zł (o 13 proc.) w tym głównie na zadania z zakresu administracji rządowej, w wyniku czego samorządy zamknęły swoje ubiegłoroczne budżety sumaryczną nadwyżką w wysokości 5,7 mld zł.
Rząd udzielił także w 2020 roku samorządom przynajmniej 18 mld zł dotacji na inwestycje, a w tym roku rozpoczął wsparcie inwestycji samorządowych za pośrednictwem BGK w pierwszej transzy na 20 mld zł (przesądzona jest także druga transza takiego wsparcia na jesieni w wysokości 20 mld zł).
Także w związku z Polskim Ładem rząd chce zaproponować samorządom dodatkowe działania rekompensujące w wymiarze finansowym ale także systemowym, zwiększającym elastyczność ich budżetów.
Nie ma więc powodów, ani do niepokoju, a tym bardziej do protestów. Samorządowcy, a w szczególności prezydenci dużych miast, muszą się jednak skupić na efektywniejszym zarządzaniu ich finansami, bo na przykładzie Warszawy, którą zarządza wiceprzewodniczący Platformy Rafał Trzaskowski, wyraźnie widać, że potrafi on marnotrawić na dużą skalę pieniądze publiczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/561592-samorzadowcy-po-protestuja-a-ich-dochody-z-pit-i-cit-rosna