W pewnej krainie miejscowe władze wysłały do tamtejszych obywateli komunikat, że z powodu przewidywanych przerw w dostawie prądu doradzają wszystkim mieszkańcom, by w godzinach szczytu poboru energii (czyli między 16.00 a 21.00) nie robili prania, rozwieszali uprane ubrania zamiast używać suszarek elektrycznych, wyłączali światła zewnętrzne, nie otwierali niepotrzebnie lodówek i zamrażarek, poprzesuwali meble w pokojach w taki sposób, by nie utrudniały one naturalnej cyrkulacji powietrza, zaciemniali okna, nie ładowali telefonów komórkowych i laptopów, a zamiast przyrządzać potrawy w piekarniku elektrycznym upiekli coś na grillu na świeżym powietrzu.
O jaką krainę chodzi? Jemen? Burkina Fasso? Wenezuela? Papua-Nowa Gwinea? Nic z tych rzeczy. Mowa o Kalifornii, czyli szóstej gospodarce naszego globu (potężniejszej od Francji czy Wielkiej Brytanii), której PKB wynosi około 3 biliony dolarów. Takie zalecania przesłała ostatnio do mieszkańców tego stanu kalifornijska Komisja Usług Publicznych.
Skąd takie problemy przypominające trudności, z jakimi borykają się państwa Trzeciego Świata? Otóż wszystko z powodu wprowadzania Nowego Zielonego Ładu, czyli odchodzenia od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii.
Cztery główne wyzwania dla energetyki
Podobne uciążliwości dręczą także mieszkańców Teksasu, czyli stanu szczycącego się tym, że jest jednym z pionierów zielonej transformacji energetycznej. Zimą cierpiał on na braki dostaw prądu z powodu mrozów i śniegów, teraz grozi mu to samo z powodu upałów. Z związku z tym stanowa rada ERCOT, czyli instytucja nadzorująca rynek energii w Teksasie, poprosiła mieszkańców, by podczas najgorętszych dni unikali włączania klimatyzacji i innych energochłonnych urządzeń, w przeciwnym razie może dojść do awarii całego systemu.
Zwolennicy Nowego Zielonego Ładu odrzucają zarzuty, że przyczyną kłopotów jest niepewność systemu opartego na odnawialnych źródłach energii. Twierdzą, że za wszystkie problemy odpowiadają głównie elektrownie wytwarzające prąd z konwencjonalnych źródeł, takich jak gaz czy węgiel, ponieważ zimą to właśnie w nich dochodziło najczęściej do awarii. Przemilcza się przy tym jeden fakt: gdy śnieg przysypał panele słoneczne, a turbiny wiatrowe stanęły, ponieważ ustały wiatry i skuł je mróz, wówczas ciężar wyprodukowania brakującej energii musiały wziąć na siebie elektrownie konwencjonalne, których jest zbyt mało i które nie wytrzymywały nadmiernego obciążenia (tym bardziej, że nie są modernizowane, ponieważ i tak planuje się ich zamknięcie).
W tym kontekście przypomina się stary dowcip z czasów sowieckich, który w dzisiejszych warunkach mógłby brzmieć następująco: – Jakie są cztery czynniki, które stanowią barierę dla wydolności systemów energetycznych w Kalifornii i Teksasie? Odpowiedź: te cztery czynniki to wiosna, lato, jesień, zima.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/558477-witajcie-w-nowym-zielonym-swiecie