Wpływowe siły w Unii Europejskiej domagają się rezygnacji z finansowania inwestycji gazowych. Kompromis usiłuje uratować Portugalia, sprawująca do końca czerwca unijne przywództwo. Dziwnym trafem, zamieszanie wokół gazu zbiegło się z zawieszeniem amerykańskich sankcji na Nord Stream 2 i tryumfalnym oświadczeniem Władimira Putina o zakończeniu budowy pierwszej nitki tego rosyjsko-niemieckiego gazociągu.
Dania przyblokowała budowę Baltic Pipe, strategicznego gazociągu, który jest ważny dla bezpieczeństwa energetycznego nie tylko Polski, ale całej Unii Europejskiej. Wszystko w trosce o dobre samopoczucie myszy i nietoperzy, które mają siedliska w pobliżu tej inwestycji. Rząd w Kopenhadze stanął też na czele koalicji 11 państw członkowskich, które chcą wykluczyć inwestycje gazowe z unijnego finansowania. Jednocześnie prezydent Stanów Zjednoczonych zdjął sankcje z Nord Stream 2, a Władimir Putin ogłosił zakończenie budowy pierwszej nitki tego gazociągu. Argumentację nowej administracji Białego Domu trudno zaakceptować, choć można zrozumieć. Nikt nie mówi tego wprost, ale Rosja nie jest traktowana przez Stany Zjednoczone jako równorzędny przeciwnik gospodarczy i militarny. Dla Ameryki jedynym rywalem w walce o globalny prymat są Chiny. Gesty obłaskawiające Putina mają za zadanie trzymanie Rosji z daleka od starcia gigantów.
Za wcześnie, aby z tych wszystkich faktów wyciągać wspólne wnioski, ale pewne skojarzenia nasuwają się same.
Sprawy wyglądają tak, jakby – wbrew deklaracjom - gazowa strategia Unii Europejskiej nie wynikała jedynie z Zielonego Ładu, ale była wpisana w szerszy, geopolityczny kontekst. Już niebawem wszystko okaże się jasne. W połowie lipca pod obrady komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii trafi wniosek Parlamentu Europejskiego w sprawie zmian w rozporządzeniu dotyczącym Transeuropejskiej Sieci Energetycznej (TEN-E).
Zaproponowano aż 1075 poprawek.
Są wśród nich postulaty ekoradykałów domagających się wykluczenia infrastruktury gazowej z listy PCI (projekty będące przedmiotem wspólnego zainteresowania Unii Europejskiej). To unijna, inwestycyjna top-lista, a trafiające tam wnioski mogą liczyć na przyspieszoną ścieżkę legislacyjną i łatwiejsze zasady finansowania. Już układanie ostatniej listy PCI stało się zarzewiem ostrej politycznej walki, m.in. o gaz. Na szczęście infrastruktura „błękitnego paliwa” została utrzymana wśród priorytetów do 2025 roku.
Co będzie dalej?
Komisja Europejska pod koniec ubiegłego roku przygotowała projekt zmian dotyczących TEN-E w duchu Zielonego Ładu. Bruksela wskazała, że jeśli motorem gospodarki ma być czysta energetyka, potrzebna jest infrastruktura dostosowana do nowych technologii. Frans Timmermans, wiceprzewodniczący wykonawczy ds. Zielonego Ładu, wśród priorytetów wymienia morską energię wiatrową i wodór. Zdaniem Komisji Europejskiej infrastruktura naftowa i gazowa nie powinna się już kwalifikować do dalszego wsparcia. W sukurs Komisji Europejskiej przyszła zawiązana niedawno koalicji unijnych krajów. Oprócz wspomnianej już Danii utworzyły ją: Austria, Niemcy, Belgia, Estonia, Hiszpania, Irlandia, Luksemburg, Łotwa, Holandia i Szwecja.
„Jedenastka” domaga się wyłączenia z rozporządzenia TEN-E finansowania transgranicznych projektów dotyczących paliw kopalnych, w tym gazu.
Nie jest to stanowisko wszystkich sił politycznych w Unii Europejskiej. Gaz ma wciąż silnych obrońców w tym Polskę. Kompromis próbuje wypracować Portugalia, która w czerwcu kończy półroczne przywództwo w Unii Europejskiej. Rząd w Lizbonie chce utrzymać zielone światło dla inwestycji gazowych przynajmniej do 2030 roku.
Bez względu na to, jak się zakończy batalia o gaz, jest już jeden zwycięzca tego zamieszania. Strzelające na Kremlu korki od szampana są dosyć zużytą figurą stylistyczną, ale akurat w tej sytuacji trudno wymyśleć coś lepszego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/553864-co-laczy-joe-bidena-z-dunskimi-nietoperzami