Z Wojciechem Dąbrowskim, prezesem zarządu PGE Polska Grupa Energetyczna, na temat zielonego szantażu, polskiego stanowiska w sprawie wyroku TSUE dotyczącego kopalni w Turowie, a także wspierania pracowników i polskich firm w drodze do transformacji energetycznej, rozmawia Maciej Wośko („Gazeta Bankowa”)
Panie prezesie, zacznijmy – mimo gorącego czasu w energetyce – od sprawy, która jest od kilku lat głównym tematem rozmów na temat energii. Polski Ład, Krajowy Plan Odbudowy, europejski fundusz odbudowy – wszystkie programy wsparcia gospodarki wychodzącej z kryzysu covidowego zawierają elementy związane z transformacją energetyczną, green dealem, inwestycjami w zieloną energię. Będą pieniądze na zieloną rewolucję?
Wojciech Dąbrowski: Kwestie transformacji energetycznej są bardzo wysoko w agendzie zarówno europejskiej, jak i rządu polskiego. Wszyscy mają świadomość, że zmiany w energetyce mają ogromny wpływ na całą gospodarkę ale także dotykają bezpośrednio obywateli. Dlatego mocno podkreślamy to, że jeżeli Komisja Europejska wymaga od nas kosztownych zmian, to muszą iść za tym fundusze unijne. Nie możemy dopuścić, aby transformacja energetyczna odbywała się kosztem odbiorców energii elektrycznej.
Pozyskanie środków na niskoemisyjne źródła energii będzie też impulsem rozwojowym dla Polski, co jest szczególnie ważne po pandemii. Z pewnością inwestycje w energetyce, obok infrastruktury, będą jednym z kół zamachowych polskiej gospodarki w najbliższym dziesięcioleciu. Mówimy o setkach miliardów złotych.
Szacowana wartość inwestycji do 2050 r. potrzebna do przeprowadzenia skutecznej transformacji to – w wyliczeniach ekspertów – ok. 200 mld euro. PGE skorzysta w jakiś konkretny sposób z tych programów?
Tak. Nasze projekty jak najbardziej wpisują się w założenia programów i aktywnie poszukujemy możliwości uzyskania preferencyjnego finansowania. Szczególnie zależy nam na wykorzystaniu środków unijnych, tak aby ograniczyć finansowanie z polskich mechanizmów wsparcia inwestycji.
Zgłosiliśmy nasze projekty budowy morskich farm wiatrowych do Krajowego Planu Odbudowy na kwotę ok. 35 mld zł. Zgłosiliśmy również rozbudowę i modernizację nowego magazynu energii, czyli elektrowni szczytowo-pompowej Porąbka-Żar, na kwotę ok. 400 mln zł.
Ta elektrownia notabene sprawdziła się już w czasie ostatniej awarii w Rogowcu.
Porąbka-Żar, podobnie jak wszystkie nasze elektrownie szczytowo-pompowe – Żarnowiec, Dychów i Solina, w czasie awarii w rozdzielni PSE Rogowiec natychmiast zadziałały, uzupełniając niedobory mocy w systemie energetycznym o 1,5 GW. Uruchomiliśmy wszystkie źródła rezerwowe, w tym nowy blok w Turowie. Chciałem podziękować wszystkim naszym pracownikom, którzy pracowali przez blisko dobę, żeby usunąć skutki awarii. Dzięki ich profesjonalizmowi bloki Elektrowni Bełchatów w szybkim tempie były przywracane do pracy. Dziękuję, że mogę pracować z takimi ludźmi.
A energetyka wiatrowa? Jeszcze niedawno koszty energetyki odnawialnej (głównie z wiatru) były wyższe, ale wystarczyło podnieść opłaty za emisję CO2, by koszt energetyki konwencjonalnej zmusił wręcz do pilnych inwestycji w OZE. Jak długo, pana zdaniem, będziemy się mierzyć z tym swoistym zielonym szantażem?
To jest całkowicie niezrozumiała sytuacja na rynku CO2. Od 2018 r. cena emisji CO2 wzrosła o ponad 500 proc. – z mniej niż 10 euro za tonę do obecnych 50 euro w maju. To pokazuje, że system ETS jest tak naprawdę narzędziem do zduszenia energetyki węglowej w Europie, bez patrzenia na koszty finansowe i społeczne.
Polska w Unii Europejskiej ma największy udział węgla w miksie energetycznym – to stawia nas w bardzo trudnej sytuacji. Pamiętajmy, że OZE nie zapewnią nam bezpieczeństwa energetycznego. Znaczenie odnawialnych źródeł energii będzie systematycznie rosnąć, ale muszą one być wsparte także źródłami stabilnymi, niezależnymi od warunków atmosferycznych. Przez najbliższe 20–30 lat taką strategiczną funkcję pełnić będą nadal źródła węglowe, potem liczymy na to, że jądrowe.
Musimy stanowczo, merytorycznie i transparentnie informować o tym Brukselę. Nie możemy prowadzić polityki klimatycznej w oderwaniu od realiów gospodarczych i społecznych. Wszystkie cele klimatyczne bardzo dobrze wyglądają w dokumentach – ale wpływają bezpośrednio na ekonomiczne możliwości poszczególnych państw. Musimy jasno komunikować o specyfice naszej gospodarki. Nie da się przeprowadzić transformacji energetycznej z dnia na dzień, czego oczekują działacze ekologiczni, dla których perspektywa 10 lat jest zbyt długim czasem oczekiwania na zmiany. W energetyce dziesięciolecie jest krótkim okresem, a inwestycje planujemy na 20–25 lat do przodu. To kwestia odpowiedzialności za setki tysięcy ludzi. I ten dialog jest niezwykle trudny.
Ma pan na myśli związki zawodowe?
Także niektórych polityków, organizacje i działaczy. Z jednej strony mamy organizacje, które wyświetlają jakieś hasła na naszej chłodni kominowej, przykuwają się do koparek, a z drugiej skrajnej strony są ludzie, którzy nie chcą przyjąć do wiadomości, że transformacja jest konieczna.
Wiemy już, że nie da się oprzeć przyszłości polskiej energetyki na węglu. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, wprowadza ludzi w błąd. Transformacja musi się dokonać i sami musimy ją przeprowadzić, bo jeśli my – jako przedsiębiorstwo polskie z udziałem skarbu państwa – sami nie zbudujemy nowoczesnej energetyki, to wybudują ją koncerny zagraniczne. I będziemy energię kupować od firm z kapitałem zagranicznym i to one będą nam dyktowały jej cenę.
Albo zamykały kopalnie i elektrownie. Trybunał Sprawiedliwości UE nakazał natychmiastowe zamknięcie Turowa. Zareagował pan szybko, publikując m.in. protokół rozmów ze stroną czeską.
**Opublikowaliśmy protokół uzgodnień transgranicznych podpisany przez stronę czeską oraz decyzję środowiskową. Od początku staliśmy na stanowisku, że nie ma mowy o zamknięciu kopalni w Turowie. Oznaczałoby to automatyczne wyłączenie elektrowni, która dostarcza prąd do 3,7 mln gospodarstw domowych. Wyłączenie elektrowni zdestabilizowałoby polski i europejski system energetyczny, w którym Turów gra istotną rolę jako jeden z jego najważniejszych elementów – zapewnia do 7 proc. zapotrzebowania na energię w Polsce. To jest bardzo konkretna energia w polskich domach i dla polskiej gospodarki, i to są bardzo konkretne miejsca pracy. To również praca dla mieszkańców regionu, to nie tylko pracownicy kopalni i elektrowni, ale spółki zależne Grupy PGE pracujące na rzecz Turowa. To również usługodawcy i poddostawcy oraz ich rodziny, których sytuacja zależy od dalszego funkcjonowania tego największego w regionie pracodawcy.
PGE Polska Grupa Energetyczna jest gotowa na transformację energetyczną, także kopalnia i elektrownia Turów są na nią gotowe, ale na transformację sprawiedliwą i rozłożoną w czasie, gwarantującą bezpieczny byt mieszkańców regionu turoszowskiego.
TSUE zareagował na skargę Czechów, którzy mówią tak: my chcemy zamykać kopalnie węgla brunatnego, a Polacy poszerzają wydobycie…
Kopalnia Turów się nie rozbudowuje. Wręcz przeciwnie, obecna koncesja dotyczy działalności wydobywczej na obszarze połowę mniejszym niż w koncesji z 1994 r.
Od 2015 r. prowadziliśmy dialog ze stroną czeską. W tym czasie zrobiliśmy wszystko, co jest wymagane prawem polskim i europejskim, aby uzyskać koncesję. Przeprowadziliśmy szerokie ponadstandardowe konsultacje transgraniczne, zakończone podpisaniem protokołów przez stronę czeską. Wszystkie zobowiązania zawarte w protokole spełniliśmy. Kończymy właśnie budowę prewencyjnego ekranu chroniącego wody gruntowe na granicy kopalni, długości ok. 1100 m i głębokości 65–117 m. Inwestycja za 17 mln zł jest działaniem profilaktycznym, do którego Kopalnia Turów zobowiązała się dobrowolnie.
Chciałbym także przypomnieć, że to nie są jedyne inwestycje chroniące otoczenie kopalni. Kompleks Turów od dawna inwestuje w instalacje prośrodowiskowe ograniczające emisję pyłów z taśmociągów, emisję hałasu, a także chroniące wody powierzchniowe i głębinowe. Nie licząc inwestycji w modernizacje jednostek wytwórczych ograniczające ich wpływ na środowisko, w ostatnich latach PGE przeznaczyła 90 mln zł na minimalizowanie wpływu odkrywki na otoczenie.
W bliskim otoczeniu Turowa funkcjonuje dziewięć kopalni odkrywkowych węgla brunatnego – pięć na terenie Czech, cztery w Niemczech. Zamierzamy jako PGE zaprosić operatorów tych kopalń do współpracy na rzecz sprawiedliwej transformacji i w obszarze minimalizowania skutków działalności wydobywczej na otoczenie. Prowadzone przez stronę polską uzgodnienia z Czechami są dobrą podstawą do takiej współpracy transgranicznej i wymiany doświadczeń w ramach euroregionu Nysa.
Pracowity tydzień. Najpierw awaria sieci, której skutkiem było wyłączenie 10 z 11 bloków elektrowni w Bełchatowie, potem decyzja TSUE i jeszcze pożar największego taśmociągu w bełchatowskiej elektrowni.
I tym razem dostawy prądu nie były ani nie są w żaden sposób zagrożone. Pożar został szybko opanowany. Sprawdzamy, jaka była przyczyna. System energetyczny zadziałał właściwie, a Polsce nie zabrakło energii elektrycznej. To zasługa energetyków, pracowników PGE, którzy sprawdzają się właśnie w takich kryzysowych sytuacjach.
W „Polityce energetycznej Polski 2040” zakładaliśmy, że poziom 60 euro za tonę uprawnień do emisji CO2 osiągniemy dopiero w 2035 r. Na 2021 r. PEP zakładał cenę 25 euro. Tymczasem mamy wzrost o 100 proc. w stosunku do prognoz. Nie ma pan wrażenia, że walczymy z wiatrakami? Płacimy coraz więcej, szukając równocześnie środków na transformację. Czy to się kiedykolwiek uda?
Mimo że emisje całkowite CO2 spadają i dzięki technologii, modernizacjom emitujemy coraz mniej – to w związku z niezrozumiałymi wzrostami cen praw do emisji rzeczywiście cena eksploatacji rośnie. Ale to też upewnia nas, że prowadzony przez Ministerstwo Aktywów Państwowych projekt wydzielenia i przeniesienia aktywów węglowych do odrębnego podmiotu jest niezbędną drogą, by polska energetyka była nadal polska.
Powołanie Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, proponowane przez MAP, jest dziś jedynym wyjściem, by zapewnić nam bezpieczeństwo. Jednocześnie polskie firmy energetyczne będą mogły inwestować w zieloną energię, by w przyszłości dostarczać ją ze źródeł odnawialnych.
Stąd radykalne zmiany w ogłoszonej jesienią ub.r. strategii PGE? To ogromna zmiana, także mentalna, w kierunku zielonej energii. Aktywiści powiedzą pewnie, że zbyt wolna, a związki zawodowe podniosą alarm, że za szybka. Musimy ważyć zdania obu stron, a jednocześnie pamiętajmy, że na końcu jest odbiorca energii elektrycznej, czyli tak naprawdę każdy z nas.
Z ekologami ta debata jest faktycznie dość trudna. Ale w rozmowach ze związkami zawodowymi czy choćby w górnictwie jest pewien progres. Umowa rządu z górnikami zakłada, że proces wygaszania wydobycia węgla odbędzie się w sposób zaplanowany i bezpieczny dla pracowników tego sektora. To wpływa też na strategię PGE?
Jest zbieżne z naszymi planami i zgodne ze strategią transformacji energetycznej. Ale zmiana musi być prowadzona kompleksowo, z zaangażowaniem wielu podmiotów – od samorządów, firm, aż po rząd i Unię Europejską. Wspólnie jesteśmy w stanie przeprowadzić cały proces bezpiecznie dla pracowników i konsumentów, przy zachowaniu rozwoju polskich firm energetycznych. Jako największy pracodawca w takich regionach jak turoszowski czy bełchatowski, czujemy się odpowiedzialni za los tych ludzi. Wiemy, że dziś potrzebują szczególnie perspektywy na rozwój. To wspólne zadanie dla rządu, samorządu, biznesu i dla nas – spółek z udziałem skarbu państwa.
W Bełchatowie czy Turowie będziemy nie tylko inwestować w budowę odnawialnych źródeł energii, lecz także dążyć do zwiększenia atrakcyjności tych regionów, aby przyciągnąć jak największą liczbę inwestorów. PGE we wrześniu uruchomi wspólnie z łódzkim urzędem marszałkowskim nowe Centrum Rozwoju Kompetencji w Bełchatowie, gdzie pracownicy będą mogli podnosić swoje kwalifikacje. To program na kilkanaście lat.
Bo potem będą potrzebni pracownicy w elektrowniach atomowych.
Kibicujemy rządowi w programie rozwoju energetyki jądrowej. Pierwsza wskazana lokalizacja to okolice Żarnowca i Choczewa na północy Polski, ale druga lokalizacja to właśnie Bełchatów, co nas szczególnie cieszy i będziemy tę inicjatywę popierać.
W Europie już słychać, że polska droga do energetyki jądrowej to błąd. Niemcom wcale się ten pomysł nie podoba.
To pokazuje tylko, że trzeba dziś prowadzić twardą politykę w UE i walczyć o swoje interesy. Nie możemy pozwolić na narzucanie rozwiązań, bo to po prostu element wojny gospodarczej. Mamy wiele atutów, więc jasno komunikujmy nasze plany, nasze potrzeby w górnictwie, w energetyce, w branży elektrociepłowniczej. Jesteśmy dużym rynkiem. Mamy dziś jeszcze węgiel, pośrednim paliwem będzie gaz, który właśnie w elektrociepłowniach sprawdza się dobrze. Kolejny etap to energetyka jądrowa – wydaje się, że dla Polski to najlepszy scenariusz. Natomiast jeśli dzisiaj mówi się o wodorze, to pamiętajmy, że ta technologia wciąż jest na etapie wynalazku i nie widać nawet perspektyw na wykorzystanie wodoru w energetyce.
Do atomu i wodoru będą potrzebni wykształceni pracownicy – to temat na odrębną rozmowę. Już dziś wykwalifikowani pracownicy i firmy niezbędni są w błyskawicznie budowanej energetyce offshore.
Pandemia pokazała, jak ważna jest rola patriotyzmu gospodarczego. Dlatego stawiamy sobie za główny cel w procesie transformacji, by jak najwięcej środków z funduszy trafiło do polskich firm.
Chcemy i zachęcamy, żeby polskie przedsiębiorstwa startowały w przetargach, w naszych inwestycjach. Jasno to komunikujemy, że chcemy pracować z polskimi wykonawcami, że wciąż jest czas na zdobycie kwalifikacji. Jest też wiele polskich firm doskonale przygotowanych, pracujących dzisiaj dla firm zagranicznych na całym świecie. Zapraszamy je do współpracy z nami. Razem będziemy rozwijać polską gospodarkę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/553207-nasz-wywiad-prezes-pge-transformacja-musi-sie-dokonac