Kataklizm w polskim drobiarstwie
Dramatyczna sytuacja branży drobiarskiej spowodowana jest wysoce zjadliwą grypa ptaków. Pomór dotknął szczególnie Mazowsze i Wielkopolskę. W ubiegłym roku potwierdzono 51 ognisk grypy ptaków, w tym roku w kwietniu jest już 225 ognisk w całym kraju. Likwidowane są reprodukcyjne stada drobiu. Od momentu gdy choroba po raz pierwszy pojawiła się w regionie, nie widać by udało się szybko opanować jej rozprzestrzenianie.To największa katastrofa w historii polskiego drobiarstwa.
Grypa ptaków
Wysoce zjadliwa grypa ptaków, ang. Highly pathogenic avian influenza (HPAI), d. pomór drobiu, ang. Fowl plaque (FP) należy do chorób zwierząt listy A OIE jako niezwykle zakaźna i zaraźliwa choroba wirusowa drobiu, która może powodować śmiertelność do 100%. Chorobę wywołują niektóre szczepy podtypów H5 i H7 wirusa influenzy typu A. Każdy kraj Unii Europejskiej, w którym choroba wystąpi narażony jest na bardzo duże straty ekonomiczne w przemyśle drobiarskim, spowodowane padnięciami drobiu, kosztami jej likwidacji i odszkodowań, a także wstrzymaniem obrotu i eksportu drobiu, jaj , mięsa drobiowego i przetworów z mięsa drobiowego. Ograniczenie strat bezpośrednich i pośrednich uzależnione są od wprowadzenia szybkich i skutecznych metod kontroli i zwalczania choroby.
Drogi zakażenia
Zakażenie następuje głównie drogą oddechową i pokarmową. Najbardziej prawdopodobnym źródłem zakażenia drobiu domowego jest bezpośredni lub pośredni kontakt z wędrującymi ptakami dzikimi, zwykle ptactwem wodnym. Rozprzestrzenienie wirusa może następować również poprzez zanieczyszczoną paszę, wodę, nawóz, ściółkę, sprzęt i środki transportu. Bardzo ważną rolę w rozprzestrzenianiu wirusa grypy ptaków odgrywa człowiek, który poprzez zanieczyszczone ubranie, obuwie, sprzęt i produkty może przyczynić się do rozprzestrzeniania choroby.
Opieszałość rządu
Od kilku lat Polskie Forum Bezpieczeństwa Żywności bije na alarm informując kolejnych ministrów rolnictwa,o tymże polski system nadzoru nad bezpieczeństwem żywności bardzo szwankuje i wymaga gruntownych reform. Niestety apele wysyłane przez nasz ekspercki ośrodek pozostawały bez echa. Teraz nie mamy żadnej satysfakcji z powodu spełnienia naszych prognoz.
Korupcjogenny system wyznaczanych lekarzy weterynarii,brak oceny ryzyka i koordynacji działań, a także zaniechanie powołania Państwowej Inspekcji Bezpieczeństwa Żywności składają się na obraz degrengolady, czego obecna epidemia grypy ptaków jest najlepszym przykładem.Polonista nadzorujący weterynarię w MRiRW, nieudolny Główny Lekarz Weterynarii i niekompetentne kierownictwo Departamentu Bezpieczeństwa Hodowli i Produkcji Zwierzęcej,pokazują zatrważający obraz nadzoru nad systemem bezpieczeństwa żywności w Polsce.Warunki atmosferyczne przy rozprzestrzenianiu grypy ptaków są kluczowe, zwłaszcza morowe powietrze i wiatr, który przenosi patogenne organizmy na sąsiednie kurniki. Metaforycznie można by rzec, że wiatr wieje z ulicy Wspólnej, przy której znajduje się siedziba ministerstwa rolnictwa i Główny Inspektorat Weterynarii. Przykład idzie z góry, a zaniedbania władzy przekładaj się na standardy na dole.
Niewydolna inspekcja
„Inspekcja weterynaryjna praktycznie nie istnieje” -twierdzi wielu lekarzy podkreślając, że tak źle w historii polskiej weterynarii jeszcze nie było. Brak ustawy weterynaryjnej i patologiczne rozwiązania systemowe spowodowały, że absolwentom weterynarii nie opłaca się zatrudnienie w strukturach nadzoru nad żywnością. Marzą o pracy na„wyznaczeniu”, czyli pracy na zlecenie powiatowego lekarza przy badaniu mięsa, lub o pracy w biznesie, bo tam można zarobić „prawdziwe” pieniądze. 330 mln. przeznaczanych rocznie na wyznaczanych lekarzy prywatnej praktyki mogłoby być wykorzystanych o wiele bardziej efektywnie, choćby na etaty osób zatrudnionych przy badaniu mięsa.W strukturach inspektoratów powiatowych nie ma specjalistów chorób zakaźnych ani higienistów. Personel składa się często jedynie ze świeżo upieczonych absolwentów, bez doświadczenia zawodowego.Bywa też, że są to osoby po innych kierunkach studiów niż weterynaria, można tu spotkać socjologów, biologów, a nawet historyków. Niedobory kadrowe powodują niewydolność inspekcji, ale też nieudolność w podejmowaniu decyzji ze względu na brak bieżących szkoleń. Błędy inspekcji nakładają się na siebie i piętrzą problemy.Grypę rozprzestrzeniają dzikie ptaki, np. gęsi, które po prostu chorują i nic na to nie możemy poradzić. Jednak to jak szacowane jest ryzyko i zapobieganie rozprzestrzeniania choroby oraz jak zarządza się likwidacją ognisk zależy już tylko od wydolności systemu.Powiatowy lekarz weterynarii jest pierwszą linią frontu w walce z chorobami zakaźnymi zwierząt. Przy likwidacji ogniska to on musi zarządzać, nadzorować i egzekwować.
Nowe prawo
21 kwietnia br. zaczęło obowiązywać nowe prawo weterynaryjne. Weszło w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 2016/429 z dnia 9 marca 2016 r. w sprawie przenośnych chorób zwierząt oraz zmieniającego i uchylającego niektóre akty w dziedzinie zdrowia zwierząt („Prawo o zdrowiu zwierząt”). Animal Health Law(AHL). Tymczasem ministerstwo rolnictwa nie jest zupełnie przygotowane do realizacji tego rozporządzenia, podobnie jak do tej pory nie wdrożyło rozporządzenia 2017/625, które powinno obowiązywać już od grudnia 2019 roku. Departament Bezpieczeństwa Hodowli i Produkcji Zwierzęcej, który ma realizować zadania dotyczące weterynaryjnej ochrony zdrowia publicznego, ochrony zdrowia zwierząt, jakości i higieny pasz, ochrony zwierząt oraz hodowli zwierząt gospodarskich, nie przygotował żadnych aktów wykonawczych do tego rozporządzenia, tak jakby ono w ogóle nie istniało. W ministerstwie rolnictwa podobnie jak w Głównym Inspektoracie Weterynarii panuje chaos i bezhołowie. Powiatowi Lekarze Weterynarii nie mają żadnych wytycznych w sprawie realizacji nowego prawa. AHL to potężny akt, który zmienia dotychczasowe uregulowania prawne w zakresie chorób zakaźnych zwierząt, a więc również w zakresie grypy ptaków. W rozporządzeniu, miedzy innymi,czytamy:„Skutki przenośnych chorób zwierząt i środki konieczne do zwalczania tych chorób mogą wyrządzać ogromne szkody pojedynczym zwierzętom, całym ich populacjom, posiadaczom zwierząt i gospodarce.Jak wynika z ostatnich doświadczeń, przenośne choroby zwierząt mogą również w znacznym stopniu wpływać na zdrowie publiczne i bezpieczeństwo żywności….”
Plany gotowości
Ustalone „plany gotowości”i zadania związane ze zwalczaniem chorób zakaźnych zwierząt, przewidziane przez przepisy prawa,realizowane są w ramach określonej struktury administracji publicznej. W polskim porządku struktura ta tworzona jest przez organy administracji rządowej i obejmuje organy Inspekcji Weterynaryjnej, ministra właściwego do spraw rolnictwa, Radę Ministrów i wojewodów. System ten uzupełniony jest przez niektóre organy samorządu terytorialnego oraz podmioty prywatne wykonujące na zlecenie administracji pewne funkcje publiczne.Oczywiste jest, że wszystkie podmioty powinny ze sobą ściśle współpracować przy zwalczaniu chorób zakaźnych zwalczanych z urzędu, takich jak grypa ptaków. W celu umożliwienia i ułatwienia takiej współpracy prawodawca wprowadził obowiązek powołania zespołów kryzysowych. Zespoły określają działania oraz wskazują środki, sprzęt i personel, który ma posłużyć szybkiej i skutecznej likwidacji ogniska choroby.Niestety Powiatowy Lekarz Weterynarii do tej pory nie powołał takiego interdyscyplinarnego zespołu, co oczywiście uniemożliwia koordynowanie akcji likwidacji ognisk choroby.
Brak gazu
W czasie akcji likwidacji ognisk okazało się, że brakuje dwutlenku węgla, w postaci gazu przeznaczonego do uśmiercania ptaków. Tak kryzysowej sytuacji nikt nie przewidział, więc nie zapewniono ciągłości dostaw. Ogromne ilości dwutlenku węgla zostały przeznaczone do produkcji suchego lodu koniecznego do przechowywania szczepionek do walki z covid-19 w minusowych temperaturach. Agencja Rezerw Materiałowych nie została zobligowana do zapewnienia ciągłości dostaw dwutlenku węgla.Tymczasem w likwidacji ognisk grypy ptaków kluczowy jest czas. Ognisko powinno być zlikwidowane „niezwłocznie”. Jest to jednak pojęcie nieostre, które może być różnie interpretowane. Dla jednych są to dwa dni, dla innych dwa tygodnie.W rezultacie likwidacja ognisk zaczęła przedłużać się ponad miarę, co stanowi samo w sobie groźbę rozwleczenia choroby na następne kurniki.
Utylizacja
Wiadomo od 2006 roku, że ptasia grypa na wiosnę każdego roku może wystąpić, jednak rozmiar obecnej epidemii przeszedł najśmielsze oczekiwania.Firmy utylizacyjne nie mają wystarczającego taboru samochodowego, którym mogłyby wywieść martwe ptaki do spalarni.Mają umowy na obsługę stałych, mniej więcej,upadków bydła, drobiu czy świń, które i tak muszą obsłużyć. Nie chcą zwiększać swoich kosztów stałych, wynajmując większe ilości samochodów,bo im się to po prostu nie kalkuluje, mając monopol na wykonywanie swoich czynności. Nie śpieszą się, bo nie otrzymają premii za szybsze działanie. Zresztą spalarnie też już się zatykają ze względu na ograniczone moce przerobowe. Zrodził się więc pomysł utworzenia grzebowisk dla zalegających od dwóch tygodni w kurnikach martwych ptaków. To rozwiązanie jednak potkało się z protestem okolicznych mieszkańców. Sytuacja stała się patowa.
Brak komunikacji
Inspekcja weterynaryjna, zaangażowana w likwidację ognisk choroby nie przekazuje informacji do ministerstwa rolnictwa. Z całości zdarzeń wyłania się obraz chaosu i braku koordynacji działań. Plany gotowości zatwierdzone przez UE nie przekładają się na realne działania. Politycy za grzechy zaniedbania nie ponoszą żadnej odpowiedzialności, karnej, czy politycznej. Niektórzy z nich kontynuują ścieżkę kariery nie zmąconej żadną refleksją,jak np. były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, który po rozmontowaniu systemu bezpieczeństwa żywności,stanął na czele Rady Rolnej przy Prezydencie RP, tak jakby nic się nie stało.
Zachowania niektórych polityków przypominają działania „piątej kolumny”podczas wojny. Gdyby nie były spowodowane zwykłą głupotą,mogłyby zostać uznane za osłabianie interesów państwa,czyli dywersję. Niektórzy z nich jeszcze niedawno twierdzili, że polski przemysł drobiarski jest za mocno rozbudowany i to co przedstawiciele wszystkich krajów uznaliby za sukces gospodarczy, efekt nowoczesnej produkcji przemysłu żywnościowego i powód do chwały oni uznawali za porażkę i naszą słabość.Grypa ptaków, która wystąpiła w województwie lubuskim w2016 r., mogła być poligonem doświadczalnym dla wypracowania standardów likwidacji ognisk choroby,niczego nas nie nauczyła. Nie wyciągnięto żadnych wniosków. Wszystkie działania są spóźnione i zamiast być dwa kroki przed chorobą, jesteśmy pięć kroków za nią. Działania decydentów przypominają rozpalanie ogniska na polanie wokół szalejącego pożaru lasu.Jeśli nie zostanie wprowadzona szybka reforma systemu bezpieczeństwa żywności, będą tracili wszyscy zainteresowani, rolnicy, przetwórcy żywności, administracja państwowa, konsumenci, a w rezultacie wizerunek Polski w świecie.
Tadeusz Wojciechowski
Prezes Zarządu Polskie Forum Bezpieczeństwa Żywności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/549479-to-najwieksza-katastrofa-w-historii-polskiego-drobiarstwa