„Przede wszystkim, jak wszystkie kraje Europy dotknięte przez pandemię potrzebujemy tego dokumentu. Swoje plany już przedstawiły m.in. Chorwacja, Francja, czy Słowenia. Najważniejsze, żeby był on relatywnie szybko przyjęty przez rząd, a potem zaakceptowany przez Komisję Europejską. Wszystko po to, aby na przełomie 2021 i 2022 roku wzrost gospodarczy Polski zaczął wyraźnie przyspieszać – nawet o 0,5 pkt. proc. PKB” - mówi portalowi wPolityce.pl Piotr Arak, analityk społeczno-gospodarczy, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Jak Pan ocenia zaprezentowany przez premiera Mateusza Morawieckiego Krajowy Plan Odbudowy?
Piotr Arak: Przede wszystkim, jak wszystkie kraje Europy dotknięte przez pandemię potrzebujemy tego dokumentu. Swoje plany już przedstawiły m.in. Chorwacja, Francja, czy Słowenia. Najważniejsze, żeby był on relatywnie szybko przyjęty przez rząd, a potem zaakceptowany przez Komisję Europejską. Wszystko po to, aby na przełomie 2021 i 2022 roku wzrost gospodarczy Polski zaczął wyraźnie przyspieszać – nawet o 0,5 pkt. proc. PKB. W KPO najpilniejsza jest realizacja projektów infrastrukturalnych, choć projekty sektorowe jak np. cyfryzacja usług medycznych jest również bardzo istotna. W przypadku transformacji energetycznej ważne jest zwiększenie potencjału elektromobilności, czy też wykorzystania farm wiatrowych. Ważne jest żeby najpierw realizować projekty, które są ze środków bezzwrotnych z Komisji Europejskiej, a dopiero w drugim etapie, żeby były realizowane te projekty, które mają charakter zwrotny. Może się bowiem okazać, że części projektów najzwyczajniej w świecie nie chcemy realizować, bo każdy projekt musi być związany z jakiegoś rodzaju reformą w obszarze zaakceptowanym przez KE. Mała jest jednak szansa byśmy uzyskali kredyt na tych samych warunkach, bo realnie będzie to ujemne oprocentowanie do spłaty przez kilkadziesiąt lat.
Najważniejsze, że Krajowy Program Odbudowy oznacza przeszło 108 mld zł, które w perspektywie kilku lat muszą być wydane w Polsce w kilku istotnych segmentach gospodarki, a potencjalnie tych środków może być nawet 250 mld zł m.in. na transformację energetyczną.
Jak ocenia Pan priorytety przyjęte w Krajowym Planie Odbudowy? Czy one rzeczywiście zostały dobrane w sposób właściwy? Czy tej transformacji energetycznej w kierunku „zielonej” gospodarki nie należałoby jednak trochę odłożyć w czasie ze względu na pandemię?
To jest argument, który bardzo często pojawia się w dyskusji, to znaczy czy pandemia była katalizatorem do tego, żeby przyspieszyć proces transformacji energetycznej, czy jednak spowolniła cały proces. Plany reformatorskie w różnych krajach europejskich np. Czechach przeczą jednak tej tezie. To oznacza, że pandemia jest raczej katalizatorem szybszej zmiany w tym obszarze. Adaptacja do zmian klimatycznych w Europie Środkowej będzie przebiegała szybciej. Bardzo wiele różnych środowisk, np. inwestorzy przygląda się planom reform, które będą realizowane po koronakryzysie po to, żeby one zawierały w sobie projekty, które realnie zmieniają miks energetyczny, albo chociaż dostosowują gospodarkę, kierując ją w tory bardziej „zielone”, bardziej odnawialne. To jest coś, co też musimy brać pod uwagę. Prawie 30 mld z bezzwrotnych środków może bezpośrednio trafić do modernizującego się sektora energetycznego, ale tych pieniędzy patrząc na każdy z filarów będzie więcej – same farmy wiatrowe w KPO to 35 mld zł. To jest akurat szansa, z której trzeba skorzystać po to, żeby tę transformację w Polsce przeprowadzić na polskich warunkach i w sposób sprawiedliwy.
Rozumiem, że w krajach zachodnich transformacja energetyczna przyspieszyła. Z tym, że kraje zachodnie dysponują technologiami, które my de facto będziemy musieli zakupić. Istnieje więc obawa, że w naszym przypadku ta transformacja będzie dużo bardziej problematyczna.
Ona będzie o wiele bardziej problematyczna, ponieważ jesteśmy krajem, któremu bardzo trudno będzie zrealizować cel neutralności klimatycznej do 2050 roku - według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego z zeszłego roku dojście do celu neutralności klimatycznej w tym czasie jest dla Polski praktycznie niemożliwe. Jesteśmy w stanie go osiągnąć dopiero około 2056-2062 roku i to jest i tak szybszy okres adaptacji niż w innych krajach europejskich. To nie oznacza jednak, że możemy dostosowywać w naszym tempie ten miks energetyczny i strukturę energetyki do tego, żeby iść w tym kierunku. Najważniejsze jest to, że zmniejszenie emisyjności energetyki jest jedynym kierunkiem transformacji polskiej energetyki i co do tego zgadzają się wszystkie grupy społeczne związane z tym obszarem, również górnicy. Dyskusyjne jest jedynie tempo, w którym będziemy dążyć do celu neutralności w Polsce i jakimi metodami.
Drugi ważny obszar energetyki to dążenie do wykorzystywania polskiego potencjału produkcyjnego, polskich przedsiębiorstw i polskich inżynierów do tego, żeby wykorzystywać czy to odnawialne źródła energii, czy, jeżeli przyjdzie do budowy elektrowni atomowej, to siłownię jądrową, a nie tylko polegać na tym, co może być zakupione z innych krajów, zwłaszcza z Europy Zachodniej. Polska ma również swój potencjał energetyczny i projekty infrastrukturalne muszą to uwzględniać chociażby wykorzystanie wodoru, którego Polska jest producentem, czy wykorzystanie potencjału rodzącego się w eletromobilności w naszym kraju. Polska jest największym w Europie eksporterem autobusów elektrycznych i największym eksporterem baterii elektrycznych do Niemiec. Do 2025 roku po świecie będą jeździć miliony samochodów elektrycznych, z bateriami pochodzącymi z Polski. To sprawia, że ten potencjał jest tak naprawdę u nas, a nie tylko w innych krajach.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/541030-arak-potencjal-jest-tak-naprawde-u-nas-nie-tylko-u-innych