Zakłamywanie rzeczywistości czy przeinaczanie oczywistych faktów stało się nieodłącznym elementem wszelakich kampanii medialnych i niestety budzi coraz mniejsze zdziwienie. Przyzwoitość wymaga jednak, by za każdym razem głośno zaprotestować, gdy w sposób aż nadto bezczelny podejmowane są próby manipulowania opinią publiczną.
Za próbę taką można uznać tekst o tytule „Jak to z aferą SKOK Wołomin było”, który na łamach Rzeczpospolitej popełnił pan Maciej Stańczuk, co ciekawe członek rady nadzorczej Getin Noble Banku, a więc ciała, któremu przewodniczy objęty prokuratorskimi zarzutami Leszek Czarnecki.
Pań Stańczuk postanowił w sposób wyjątkowo „łopatologiczny” pochylić się na losem byłego wiceprzewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Wojciecha K. W tekście stara się on dowieść, że K. jestem tak naprawdę jedyną ofiarę tej sprawy. Pan Stańczuk poza płomiennymi zapewnieniami o wybitnej fachowości Wojciecha K., żadnych konkretnych dowodów na poparcie swojej tezy jednak nie przedstawia. Czytelnik ma uwierzyć na słowo, że dowodzona przez panów Wojciecha K. i Andrzeja J. KNF wykazywała się
„wyjątkową determinacją działań i szybkością podejmowanych decyzji”.
Powyższe stwierdzenie jest obrazą dla każdego kto zna sprawę okradzenia SKOK Wołomin, a szczególnie bolesne musi być dla kierownictwa Kasy Krajowej SKOK, którego członkowie jako pierwsi informowali KNF o nieprawidłowościach w Wołominie i z przerażeniem i niedowierzaniem patrzyli na to jak KNF pozwala toczyć się przestępczemu procederowi polegającemu na wyłudzaniu pożyczek.
Późniejsze śledztwo wykazało, że w latach 2013-2014, a więc już po objęciu SKOK-u Wołomin nadzorem KNF działająca tam grupa przestępcza doprowadziła do łącznych strat w wysokości 1,7 miliarda złotych.
Kasa Krajowa SKOK już 25 września 2012 roku informowała KNF o wykrytych nieprawidłowościach w Wołominie, a doniesienia te potwierdziła sama KNF w ramach swojej kontroli przeprowadzonej w SKOK Wołomin na przełomie lutego i marca 2013 roku. Następnie KNF wszczęło postępowanie administracyjne i zawiadomiła prokuraturę, ale… zarząd komisaryczny został wprowadzony do SKOK Wołomin dopiero 4 listopada 2014 roku, 6 dni po zatrzymaniach członków dotychczasowego zarządu!
Fakty pokazują zatem wyraźnie, że pomimo pełnej wiedzy o przestępczej działalności w Wołominie kierowana przez panów J. i K. KNF pozwalała szefostwu tamtejszego SKOK-u uprawiać swój proceder w najlepsze!
Niewytłumaczalnym zbiegiem okoliczności prywatny majątek pana K., dziś znów tak gorąco bronionego na łamach Rzeczpospolitej w tym samym okresie wzrósł o 400 tysięcy złotych. Na łamach wPolityce.pl informowaliśmy o tym już dwa lata temu: K. z ogromnym majątkiem. Wielkie wpływy byłego wiceprezesa KNF
Zadziwiający jest fakt, iż mimo poważnych zaniedbań, które są obecnie przedmiotem prokuratorskiego śledztwa, wiceprzewodniczący KNF powiększył swój majątek o niemal 400 tysięcy złotych]. Pod koniec 2014 roku oszczędności Wojciecha K. wynosiły niemal milion złotych.
K. przedstawiany jest w lewicowych mediach niemal jak męczennik składany w ofierze na ołtarzu walki ze SKOK Wołomin. Tymczasem wiceszef Komisji nie może narzekać na stan swojego posiadania.
Na koniec 2011 roku K. posiadał przeszło 588 tysięcy złotych, jednostki TFI, bankowe papier wartościowe i program inwestycyjny na kwotę niemal 400 tysięcy złotych. Ten pokaźny już wówczas majątek uzupełniał pracowniczy program emerytalny NBP oszacowany w oświadczeniu majątkowym na 435 tysięcy złotych oraz akcje pracownicze Pekao SA i akcje banku BPH, który – jak cały sektor bankowy – był przez K. nadzorowany.
W 2012 roku, czyli w roku kiedy KNF objęła nadzór nad SKOK-ami, w tym nad SKOK Wołomin, oszczędności wykazywane przez Wojciecha K. wzrosły do 738 tysięcy złotych.
W roku 2013, a zatem w czasie gdy w SKOK-u Wołomin w najlepsze trwał przestępczy proceder, K. wykazuje już ponad majątek na poziomie 900 tysięcy złotych, a w roku 2014 kiedy w Wołominie dochodzi do aresztowań członków zarządu i rady nadzorczej, a KNF – pod koniec roku – wreszcie decyduje się na wprowadzenia zarządcy komisarycznego do opanowanego przez WSI SKOK-u, Wojciech K. zgromadził już na koncie niemal milion złotych! Uzupełnia to ponad 3 tysiące dolarów i 2 tysiące funtów. Nie zabrakło też majątku na poziomie ponad 400 tysięcy złotych w jednostkach TFI oraz ponad pół miliona w pracowniczym programie emerytalnym NBP.
W czasie, kiedy nieudolny nadzór KNF pozbawił BFG i Polaków 1,7 miliarda złotych, łączny majątek wiceszefa KNF uczynił go milionerem.
Zastanawiający jest także fakt, że pan Maciej Stańczuk na łamach Rzeczpospolitej bierze w obronę jedynie byłego wiceprzewodniczącego KNF Wojciecha K., zupełnie jakby zapominając o przewodniczącym Andrzeju J., na którym ciążą identyczne zarzuty. Być może wynika to z faktu braku wzajemnej lojalności obydwu panów po zatrzymaniu i wzajemnym obciążaniu się za zaniechania przy braku szybkich i zdecydowanych działań w sprawie SKOK Wołomin, o czym pisaliśmy w grudniu 2018 roku.
Portal wPolityce.pl dotarł do informacji, z których wynika, że zatrzymana w sprawie SKOK Wołomin była wierchuszka Komisji Nadzoru Finansowego nie grzeszy wobec siebie lojalnością. Kreowani, przez niektóre media na bohaterów i męczenników urzędnicy obciążali się wzajemnie w sprawie szokujących zaniechań dotyczących wprowadzenia do SKOK-u Wołomin zarządu komisarycznego. To jednak nie koniec. Z zeznań szeregowych pracowników wynika, że szefostwo KNF nie podzielało ich uwaga i obaw w sprawie działań mafii w wołomińskim SKOK-u.
Po wprowadzeniu zarządu komisarycznego do SKOK Wołomin Wojciech K. został dotkliwie pobity w wyniku czego odniósł ciężkie obrażenia zagrażające życiu. Ten fakt zdaniem jego obrońców ma być dowodem na jego uczciwe postępowanie. Pan Maciej Stańczuk ubolewa także, Wojciech K. jako jedyny zapłaci cenę, choć działa w sposób „profesjonalny i transparentny”. Tymczasem największą ofiarą oszustów, którzy zagnieździli się w SKOK Wołomin padli zwykli spółdzielcy i Polacy, którzy składają się za pośrednictwem opłat bankowych na Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG). Dodatkowo nie należy zapominać o gigantycznych stratach wizerunkowych dla całego systemu Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, którego lewicowe media starają się za wszelką cenę obciążyć aferą w Wołominie.
Fakty się jednak takie, że gdyby panowie J. i K. podeszli do sprawy w sposób naprawdę profesjonalny i transparentny to udałoby się uchronić BFG przed gigantycznymi stratami. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że z premedytacją pozwolono działać oszustom przede wszystkim po to, by zaszkodzić wszystkim SKOK-om. Dziś pan Stańczuk podejmuje kolejną próbę obciążania aferą wołomińską systemu SKOK poprzez wybielanie byłego kierownictwa KNF. W tym celu nazywa ewidentne zaniechania i katastrofalną opieszałości działaniem błyskawicznym i profesjonalnym. Nie można zgodzić się na tak bezczelną manipulację.
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/537590-kto-i-dlaczego-broni-skompromitowanych-szefow-knf