„Nie wiem, czy to jest lobbing, czy po prostu czysta głupota, ale nie służy to pewnie dobrze przemysłowi zbrojeniowemu i wojsku jako takiemu” - mówi portalowi wPolityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca GROM.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Jaka jest Pana opinia o karabinku GROT?
Gen. Roman Polko: Wolałbym, żeby o karabinku GROT wypowiadali się bezpośredni użytkownicy – w dzisiejszym stanie to przede wszystkim specjalsi, którzy wiodą prym w Wojskach Obrony Terytorialnej, bo ci, którzy tam trafili: gen. Kukuła i podwładni, którzy budowali WOT od podstaw, wyposażali, to są ludzie z bojowym doświadczeniem, którzy nigdy nie pozwoliliby na to, żeby ich podwładni dostawali broń drugiej kategorii, co zresztą na początku próbowano im wcisnąć. Warto to podkreślić i myślę, że każdy, jeżeli miałby tu do wyboru ekspertyzę bieżącego użytkownika, który zna pole walki, bo w nim brał udział, to ceniłby ją sobie zdecydowanie bardziej niż byłego żołnierza, który lata temu odszedł ze służby i tę broń użytkuje i widzi okazjonalnie w porównaniu z tymi ludźmi w służbie czynnej. To jest pierwsza rzecz.
Druga rzecz. Istnieją mechanizmy powiadamiania i jeżeli cokolwiek się dzieje nie tak z bronią, a jak tak miałem chociażby w GROM z bronią amerykańską, niemiecką, która była na użytkowaniu w jednostce, to najpierw powiadamialiśmy fabrykę, przyjeżdżali eksperci z fabryki, patrzyli, co z tym można zrobić, co poprawić. Później, jeżeli w dalszym ciągu coś było nie tak, to są mechanizmy, że polegaliśmy na przełożonych i jest nacisk już tego wyższego szczebla dowodzenia kładziony na to, żeby tych poprawek dokonać, albo po prostu rezygnuje się z ich zakupu czy reklamuje, a nie prowadzi się zmasowaną ofensywę medialną, gdzie nagle się pojawia kilka postów, najczęściej anonimowych, pod którymi rzekomo podpisują się żołnierze GROM-u, a tak naprawdę nie ma tam żadnego żołnierza GROM-u z imienia i nazwiska, w służbie czynnej, który by tą ekspertyzę wymienił – mam na myśli aktualnych żołnierzy. Używa się szeregu takich emocjonalnych argumentów, a nie racjonalnych, mówiących o tym, żeby tak naprawdę tę broń dyskredytować.
Pozwoliłem sobie w mediach społecznościowych napisać pod postem moje wspomnienie, chociażby z kursu Rangers w odpowiedzi na zarzut, że jak ta broń jest zapiaszczona, to nie strzela. Napisałem, że właściwie M4, M16 - nie mówiąc o M60, amerykańskim karabinie maszynowym, czy w zasadzie każdej produkcji - zapiaszczone po prostu się zacinają. Nawet ktoś tam napisał pod spodem, że gdyby Kałasznikowa, który ma większy kaliber, który ma rzeczywiście bardzo prostą budowę, odpowiednio zapiaszczyć, to też nie będzie strzelał. Krótko mówiąc, z pewnością – mimo że nie znam tej broni, a każda broń pewnie ma jakieś wady konstrukcyjne, trafiają się jakieś nie najlepsze egzemplarze – jest zbudowany system po to, żeby to poprawiać, naprawiać, a tak naprawdę trzeba się cieszyć, że Polska w końcu ma własną broń, dobrej produkcji, która w większości jednak jest niezawodna, skuteczna, nowoczesna, umożliwia celne prowadzenie ognia w dzień, w nocy i jest tą jednak techniką, którą możemy sprzedawać na zewnątrz i którą możemy się chwalić.
W zasadzie wszystkie te zarzuty, które padają pod adresem tego karabinku, są tak naprawdę obliczone na laika i żaden profesjonalista nie weźmie ich poważnie…
Dokładnie tak. Padł tam zarzut, że lufa się przegrzewa po trzydziestu magazynkach. Otóż, ja jeszcze nie widziałem, żeby ktoś z tego typu broni, bo to nie jest karabin maszynowy, wystrzelił trzydzieści czy ileś tam magazynków. Nawet karabiny maszynowe mają lufy do wymiany, bo jeżeli się za dużo amunicji jednocześnie strzela, to się przegrzewa.
Przyznam, że byłam tym bardziej zdumiona, że Fabryka Broni „Łucznik” ma duże doświadczenie w produkcji broni i wiele naprawdę bardzo dobrych konstrukcji, jak chociażby MAG-95, który zresztą też w swoim czasie był przez pewne kręgi spychany i deprecjonowany. Skąd w Pana ocenie ta nagonka? Czy może to mieć na celu utrącenie możliwości zawarcia kontraktów?
Ta fabryka rzeczywiście, ona przeszła taką rewolucję i ma nowoczesne linie technologiczne. W tej chwili to już nie jest siermiężna fabryka z minionych lat, tylko fabryka, która tworzy produkty, którymi możemy się chwalić, które możemy eksportować za granicę. W mojej ocenie co do wypowiedzi chociażby byłych żołnierzy, tak jak wspomniałem o tej drodze, że jest taka zbudowana, nawet jeżeliby w istocie rzeczywiście tak było i były takie usterki, problemy, to nie jest praktyką stosowaną właściwie w żadnym kraju, żeby tak mocno uderzać w rodzimy przemysł.
Trudno mi w tej chwili określić, kto za tym stoi, kto to robi, dlaczego i w jakim celu, ale krótko mówiąc nie pachnie to najlepiej i z pewnością nawet jeżeli pojawiają się usterki, a we wczesnej fazie produkcji, wdrażania tego produktu, to pewnie parę elementów da się jeszcze poprawić, to nie jest to powód, żeby tak mocno uderzać i zadawać tak silny cios rodzimemu przemysłowi, który naprawdę dwoi się i troi, żeby produkować jednak dobre produkty. Podkreślam raz jeszcze – znam tych specjalsów, którzy dowodzą obecnie Wojskami Obrony Terytorialnej. To naprawdę są ludzie, którzy bardzo dbają o swoich podwładnych i rzucanie tego typu oskarżeń, że oni dają w ręce swoich podwładnych żołnierzy broń, która nie nadaje się do użytku i narażają ich życie, zdrowie jest naprawdę oskarżeniem, które nie mieści się w racjonalnym pojmowaniu, bo to nie są tego typu ludzie, którzy by w taki sposób funkcjonowali. Trochę więcej szacunku dla swoich młodszych kolegów, którzy doświadczeniem bojowym niejednokrotnie już przebili tych starszych, zasłużonych.
Może kluczem jest to, że broń polskiej produkcji jest konkurencyjna w stosunku do zachodniej?
Nie chcę wchodzić zbyt głęboko w ten temat. Po odejściu ze służby nie wiązałem się z żadną firmą zbrojeniową nawet po to, żeby nie być posądzany o lobbing – z tego co wiem niektórzy z moich byłych kolegów gdzieś tam współdziałają z różnego rodzaju firmami. Nie od dzisiaj wiadomo, że wtedy, kiedy decydują się zakupy na dużą sumę, to ta walka rynkowa jest dzisiaj tak naprawdę bardzo brutalna i też w gronie się z tym spotykałem, gdzie producent amerykański z izraelskim się ścierał o to, kto ma dostarczyć produkty do takiej jednostki jak GROM. Wtedy ta walka nie była tak brutalna. Dzisiaj, jak widać na tym przykładzie, często te chwyty są „poniżej pasa”. Krótko mówiąc, żeby dosadnie już skończyć mocno żołnierskim akcentem: nie wiem, czy to jest lobbing, czy po prostu czysta głupota, ale nie służy to pewnie dobrze przemysłowi zbrojeniowemu i wojsku jako takiemu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/536505-gen-polko-dowodcy-wot-nie-daliby-podwladnym-zawodnej-broni