Gdy rząd wprowadzał program 500 Plus i obniżał podniesiony za rządów PO-PSL wiek emerytalny, opozycja przekonywała, że doprowadzi to państwo do bankructwa. Podobnie było, gdy wprowadzano kolejne programy społeczne. Wciąż słyszeliśmy o „rozdawnictwie”. Krytykowano rząd, że nie odkłada pieniędzy na czas kryzysu, który miał przyjść zaraz po czasie gospodarczego prosperity. Wszelka ekonomiczna pomyślność nie była dziełem rządu najpierw Beaty Szydło, a później Mateusza Morawieckiego, ale skutkiem światowej koniunktury, do której Zjednoczona Prawica miała mieć po prostu „farta”. W końcu jednak kryzys przyszedł i powiedział „sprawdzam”. Tyle, że to ze słów przedstawicieli opozycji niewiele zostało…
Sytuacja, przed którą stajemy, jest bezprecedensowa. Rozpoczyna się kryzys o charakterze globalnym, który przeora gospodarkę światową, europejską, ale i polską. Stoimy wobec wyzwań, wobec których nasi poprzednicy nie stawali. Ten kryzys ma charakter wyjątkowy
—mówił pod koniec marca premier Mateusz Morawiecki podczas wystąpienia w Senacie przy okazji debaty nad ustawami o rządowej „tarczy antykryzysowej”. Dziś warto te słowa przypomnieć, aby zdać sobie sprawę z czym przyszło mierzyć się rządowi Zjednoczonej Prawicy.
CZYTAJ WIĘCEJ: TOP 10 tez Morawieckiego z arcyważnego wystąpienia w Senacie. Sprawdź, jaki stan gry i analizy kreśli premier
Błędne przewidywania opozycji
Opozycja przez całą poprzednią kadencję rządów Prawa i Sprawiedliwości przekonywała, że wszelkie ekonomiczne sukcesy rządu Zjednoczonej Prawicy są skutkiem światowej koniunktury. Pieniądze, których nie mógł „znaleźć” Donald Tusk, a które „znalazł” Jarosław Kaczyński, według autorytetów opozycji - z Leszkiem Balcerowiczem na czele - miały być wynikiem zbiegu okoliczności i „farta”. Wieszczono, że jak tylko przyjdzie kryzys, to natychmiast cała gospodarka się zawali i nie będzie czego zbierać. Gdy politycy opozycji mówili o kryzysie, który jak zwykle miał przyjść po czasie gospodarczego prosperity, z pewnością nie myśleli, że będzie miał on takie rozmiary. Pandemia spowodowała, że świat stanął w obliczu „wyzywań wobec których nasi poprzednicy nie stawali”. Dziewięć miesięcy od wystąpienia Morawieckiego w Senacie, Polska wciąż istnieje, a mówiąc o walce z pandemią ma się nawet czym pochwalić.
Gdy przed kilkoma miesiącami Andrzej Stankiewicz pisał w obszernym artykule na Onecie o tym, jak rząd walczy z pandemią, zmieścił tam wszystkie mniejsze i większe jego błędy, ale o jednym tylko nie wspomniał - o gigantycznej pomocy państwa dla pracowników i przedsiębiorców. Publicyście to po prostu nie pasowało do postawionej tezy. Miliardy złotych w postaci kolejnych antykryzysowych tarcz uchroniły wiele firm i miejsc pracy przed likwidacją. Bezrobocie w Polsce wciąż utrzymuje się na niskim poziomie. Stopa bezrobocia w listopadzie 2020 r. wyniosła 6,1 proc., co sprawia, że niższe bezrobocie w Unii Europejskiej mają tylko Czechy. Według zasad liczenia Eurostatu bezrobocie w Polsce wynosi 3,5 proc., gdy średnia unijna to już 7,6 proc., a dla państw strefy euro jest to aż 8,4 proc. Premier Morawiecki powiedział, że dzięki tarczom udało uratować się około pięciu milionów miejsc pracy. Gdy przyszedł zapowiadany przez opozycję kryzys, znalazły się również pieniądze, których miało nie być, a minister finansów Tadeusz Kościński kilka dni temu zapewnił, że budżet państwa przetrwa ewentualne kolejne fale koronawirusa. Co więcej, nie zrezygnowano z żadnego programu społecznego, który wcześniej wprowadzono.
Nowy Ład
Ale rząd premiera Morawieckiego nie zamierza skupiać się wyłącznie na obronie, już myśli o kontrataku. Szef rządu na styczeń zapowiedział przedstawienie planu gospodarczego uderzenia.
Walka z pandemią kiedyś się skończy, dlatego poza doraźną pomocą dla firm patrzymy również w przyszłość, by wówczas szybko ruszyć do gospodarczego wyścigu; wkrótce przedstawimy główne założenia naszego uderzenia gospodarczego - zapowiedział w pierwszym tygodniu grudnia w rozmowie z „Pulsem Biznesu” Morawiecki.
Wiele zyskają ci, którzy pierwsi staną na nogi, oraz ci, którzy najszybciej odnajdą się w nowym krajobrazie. I tu mam taką nadzieję, że rzeczywiście część tych łańcuchów dostaw, wyoutsourcowanych procesów zostanie zredefiniowana, a Polska, mająca bardzo wielu utalentowanych pracowników i dobre otoczenie regulacyjne, przedstawi dobrą ofertę. PAIH i PFR w porozumieniu z resortem finansów oraz MRPiT pracują nad kompleksowym planem w tym obszarze, ale nie chcę w tej chwili mówić o szczegółach
—dodał.
CZYTAJ WIĘCEJ: Minister finansów zapewnia: Nie ma żadnego zagrożenia dla finansowania skutków pandemii. W 2022 powinniśmy wrócić do normalności
Patrząc na dzisiejszą sytuację państwa polskiego, warto przypomnieć sobie chociażby zapowiedź głównego ekonomisty Platformy Obywatelskiej prof. Andrzeja Rzońcy, wedle którego deficyt budżetowy w 2018 roku miał sięgnąć 100 mld zł. Do niczego takiego nie doszło, choć deficyt w 2021 r. ma wynieść ok. 82 mld zł, ale jak przekonuje minister finansów już w 2022 roku „deficyt budżetu państwa powinien powrócić do normalnego poziomu i być poniżej 3 proc. PKB”. Rzońca wróżąc jednak 100 miliardowy deficyt z pewnością nie myślał, że świat niebawem zmierzy się z pandemią koronawirusa.
Kolejne nietrafione prognozy przedstawicieli opozycji sprawiły, że działania podejmowane przez rząd PiS w strefie gospodarki były coraz lepiej odbierane. Polacy nabierali do nich coraz większej ufności. Obóz konserwatystów pokazał, że „umie w gospodarkę”. Na naszych oczach upada kolejny mit budowy przez opozycję, a konserwatyści mają okazję przekonać kolejne rzesze wyborców do tego, że ich rządy sprawdzają się nie tylko w czasie prosperity.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/532956-kryzys-obnazyl-opozycje