Ministrowie Spraw Zagranicznych wchodzących w skład grupy G7, wezwali władze Rosji aby ta „niezwłocznie” wyjaśniła, kto stoi za próbą zamordowania opozycjonisty Aleksieja Navalnego. Ministrowie naciskają na Moskwę aby ta dochowała swoich zobowiązań w zakresie podpisanych międzynarodowych konwencji o ochronie praw obywatelskich, pojawia się również kwestia poszanowania umów dotyczących nierozprzestrzeniania broni chemicznej, jako, że opozycjonista otruty został substancją z grupy Noviczok, która tam właśnie została wynaleziona i jest produkowana.
Dziennik „The Wall Street Journal” w redakcyjnym komentarzu wystąpił z apelem do Donalda Trumpa, aby ten wykorzystał nadarzająca się okazję realizując za jednym zamachem dwa cele – broniąc amerykańskiego interesu narodowego oraz międzynarodowych praw człowieka i obywatela. W jaki sposób? Zdaniem redakcji wpływowego amerykańskiego dziennika ekonomicznego Angela Merkel dysponuje możliwościami „ukarania” rosyjskiego reżimu za podjęte działania. Chodzi oczywiście o zablokowanie budowy gazociągu Nord Stream 2 i to działanie, winno być, w opinii dziennika, odpowiednio wspierane, koordynowane i stymulowane przed administrację Trumpa.
W samych Niemczech możemy obserwować, jak pod wpływem otrucia Navalnego projekt Nord Stream 2 z przedsięwzięcia gospodarczego zaczął przekształcać się w narzędzie polityczne, którym Kreml posługuje się w niecnych celach. Chodzi oczywiście o recepcje niemieckiej opinii publicznej i tamtejszej elity, a nie o to co od lat mówili Środkowo-Europejczycy, których zdaniem nikt się specjalnie do tej pory w Berlinie nie przejmował. Oczywiście nadal słychać głosy zwolenników tezy, o konieczności odseparowania polityki od gospodarki i pielęgnowania rosyjsko – niemieckich związków gospodarczych, ale wydaje się, że ton ogólnej debaty zaczął się zmieniać. Markus Söder z CSU, Wolfgang Ischinger z Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa czy Rolf Mützenich z SPD optują za kontynuowaniem budowy gazociągu, ale pojawiło się tez niemało głosów, z przedstawicielami frakcji Zielonych na czele, którzy wzywają do zablokowania Nord Stream 2. Tę linię poparli tacy wpływowi politycy chadeccy jak Norbert Röttgen, szef komisji Bundestagu ds. Zagranicznych, czy kierująca partią Annegret Kramp-Karrenbauer. Inni, tacy jak minister spraw zagranicznych wywodzący się z socjaldemokracji Heiko Maas , czy kierujący w federalnym rządzie resortem zdrowia chadek Jens Spahn zagrozili, że jeśli w kwestii zamachu na Navalnego Rosja nie zmieni swej dotychczasowej postawy, sprowadzającej się do odmowy współpracy, to Niemcy zmuszone będą się zastanowić nad rewizją swego stanowiska w kwestii gazociągu. Pojawiają się też głosy ze środowiska eksperckiego, aby zamiast blokowania, zawiesić, nawet z 2 – 3 lata oddanie Nord Stream 2 do użytku.
Kanclerz Merkel, znana ze swej ostrożności, po pierwszych deklaracjach na temat wspierania idei dokończenia gazociągu w ostatnich dniach zrewidowała swe stanowisko, sprytnie zrzucając z własnych barków ciężar podjęcia tej decyzji. W jej mniemaniu, w związku z faktem, że w Nord Stream 2 uczestniczy duża grupa firm europejskich i gospodarki wielu krajów dotknięte zostaną ewentualną decyzją o wstrzymaniu (przeciw już opowiedział się minister spraw zagranicznych Austrii), to postanowienie w tak drażliwej kwestii powinno być wspólnym, europejskim posunięciem. Chodzi nie tylko o tradycyjne podejście Berlina, który zawsze dąży, zwłaszcza w sprawach trudnych, do budowy szerszego konsensusu, ale również podzielenie się odpowiedzialnością, w tym za oczywiste pogorszenie z tego powodu relacji z Moskwą oraz wzmocnienie Wspólnoty Europejskiej, w której Niemcy odgrywać będą kluczową rolę.
Decyzja w sprawie Nord Stream 2 nie została jeszcze podjęta, ale wydaje się, że jednym ze źródeł rysującej się zmiany niemieckiej linii, prócz oczywiście autentycznego i niekwestionowanego oburzenia na działania władz rosyjskich, jest precyzyjnie przeprowadzony rachunek korzyści i strat, jakie pociąga za sobą kontynuowanie Nord Stream 2. I to wynik tego rachunku, w niemniejszym stopniu, co moralne oburzenie przyczynił się, jak można przypuszczać do rewizji stanowiska przez wielu niemieckich polityków.
Zacznijmy od łatwiejszych, bo policzalnych, kwestii gospodarczych. Trzeba pamiętać, że w świetle wieloletniej retoryki niemieckich władz Nord Stream 2 jest przedsięwzięciem gospodarczym, którego uruchomienie będzie korzystne dla niemieckich firm i przedsiębiorstw. Teraz do rachunku tego dochodzą jeszcze kwestie ewentualnych odszkodowań.
Jednak w realiach gospodarki po Covid-19 potencjalne korzyści z uruchomienia gazociągu wydają się co najmniej problematyczne a ryzyko związane z odszkodowaniami mniej dolegliwe niźli to wyglądało na pierwszy rzut oka. Instytut Badań Ekonomicznych z Halle opublikował właśnie raport, z którego wynika, że ewentualne sankcje przeciw Rosji oraz spodziewane w ich efekcie obniżenie poziomu współpracy obydwu gospodarek nie odbiją się znacząco na gospodarce niemieckiej. Być może dlatego, że jak wynika z ujawnionych pod koniec sierpnia informacji handel Niemiec z Rosją spadł w tym roku o 22 %, maleją inwestycje bezpośrednie a rosyjski ubożejący rynek nie jest już tak atrakcyjny dla niemieckich koncernów produkujących dobra konsumpcyjne. Te zresztą w związku ze spadkiem kursu rubla stają się relatywnie coraz droższe. W efekcie obecnie Rosja nie jest już nawet w pierwszej trójce wschodnio i środkowoeuropejskich partnerów Niemiec, spadła na czwarte miejsce wyprzedzona przez Polskę, Czechy i Węgry.
Jeśli idzie o zapotrzebowanie na rosyjski gaz, który miał być dostarczany za pośrednictwem Nord Stream 2, to niewiele wskazuje na to, że popyt na europejskim rynku szybko wróci do przedkryzysowego poziomu. Otwarcie przyznają to zresztą sami przedstawiciele rosyjskiego koncernu, który w pierwszym półroczu sprzedał na europejski rynek o 16 % mniej gazu niźli rok wcześniej, co jest najgorszym wynikiem koncernu od 16 lat. Ceny spadły jeszcze bardziej, w czerwcu Rosjanie sprzedawali paliwo w Europie średnio po 82 dolary za 1000 m³, co jest najniższą ceną od 2002 roku. W trzecim i czwartym kwartale w związku z nadchodzącą zimą z pewnością one wzrosną, ale, jak powiedziała rosyjskim mediom Jekaterina Kryłowa, analityk rynku gazowego z jednego z rosyjskich banków, trzeba będzie czekać jeszcze 2 do 3 lat, zanik wrócą one do przedkryzysowego poziomu.
W efekcie na europejskim rynku obserwuje się, również w związku ze zwiększeniem dostaw przez Stany Zjednoczone, Katar i państwa Afryki Północnej, nadmiar tego surowca. To raczej sprzedający szukają klientów, a zapowiedziane są też nowe kanały dostaw, głównie ze wschodniej części Morza Śródziemnego, z Afryki (Nigeria).
Presja Stanów Zjednoczonych, które coraz energiczniej domagają się zablokowania rosyjskiej inwestycji grożąc odwetowymi sankcjami np. podwyższeniem ceł na niemieckie samochody również robi swoje.
Mamy, w przypadku Nord Stream 2, do czynienia z sytuacją, kiedy zmienił się rachunek korzyści i kosztów związanych z tą inwestycją. W Berlinie zapewne policzono i tamtejsi eksperci doszli do wniosku, że wymierne straty gospodarcze, oraz niewykluczone, iż nie mniej bolesne, polityczne, z którymi trzeba będzie się liczyć kontynuując inwestycję znacznie przekraczają coraz mniejsze benefity gospodarcze. W takiej sytuacji, najlepszym, z punktu widzenia niemieckich elit posunięciem może być np. dwu a nawet trzyletnie moratorium na dokończenie inwestycji. Rosyjski gaz i tak nie jest w Europie obecnie potrzebny, a przy okazji można znacznie poprawić swoją pozycję w oczach Środkowych Europejczyków. Oddala się też perspektywa dolegliwych amerykańskich sankcji, a jesienią w Białym Domu, być może będzie już nowa administracja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/516856-berlin-moze-zagrac-na-zamrozenie-nord-stream-2