Cały Plan Marshalla odbudowujący Zachód po wojnie byłby dziś wart mniej niż 130 miliardów dolarów. Dziś ogłoszono, że w ramach europejskiego pakietu antykryzysowego sama Polska otrzyma połowę tego – najwięcej po Włoszech i Hiszpanii. Ten historyczny moment dla naszej ekonomii przechodzi raczej umiarkowanie zauważony.
Gigantyczny – liczący niemal 90 miliardów euro - pakiet finansowy, który trafi do Polski pokazuje, że ideologiczne pogróżki pogróżkami, a biznes biznesem. Unii nie stać na zgubienie Polski, a Polski na zgubienie Unii. I przede wszystkim chyba do tego musiał przekonać swoich partnerów wspierany przez Andrzeja Dudę Mateusz Morawiecki. Szczególnie, że jeszcze szybciej niż my zgubiłyby się tym razem Hiszpania i Włochy.
Niezbyt kulturalne słowa Donalda Tuska mówiące „nie strasz, nie strasz, bo się…” niepotrzebnie zostały skrytykowane. W gruncie rzeczy mieliśmy do czynienia z wykładem doświadczonego fachowca od politycznych projektów Unii Europejskiej mówiącym nam, ile tak naprawdę są warte wszelkie pogróżki kar. Ileż tego było. Straszyła nas – zawsze w odpowiedziach na zapytania rozmaitych Halickich – z połowa komisarzy i francuski prezydent, nieoceniony przyjaciel Polski i Polaków. Mówiąc poważnie, trudno wręcz wskazać w najnowszej historii tak wrogiego nam francuskiego przywódcę.
Tusk czy przeciwnicy Polski mają w zanadrzu głośno wymienianą praworządność i ciszej to, że wywrócenie rządów PiS przez „uduszenie” finansowe przywróci ich władzę, wygodną dla europejskiego establiszmentu, serwilistyczną wobec Niemiec. Ale po co Angeli Merkel ci wierni namiestnicy nad Wisłą, jeśli wcześniej Niemcy stracą wsparcie jakie stanowi dla ich gospodarki szybki rozwój gospodarczy, albo w dobie pocovidowej – mniejsza niż gdzie indziej katastrofa – u swojego trzeciego partnera gospodarczego, zarazem takiego, z którym wymiana najszybciej rośnie?
Do tego – nie oszukujmy się - pokaźna część z tych pieniędzy wyląduje w Niemczech. Ale bez tego nie byłoby zapewne ich tyle. Poza tym, zanim euro te przekroczą Odrę systemów bankowych wcześniej pohulają w naszej gospodarce napędzając ją w trudnym czasie, tworząc obroty, miejsca pracy, procentując.
Polski negocjatorom udało się odegrać być może kluczową rolę w czymś bardzo ważnym, co było zresztą najważniejszym celem Morawieckiego, a w co na poziomie korespondencji z innymi przywódcami mocno zaangażował się prezydent. W przekonaniu Niemców do tego, że droga izolacji ekonomicznej, ochrony tego co ich, bez oglądania się na innych, to ścieżka powrotu do tego co było najgorsze w ich historii. Ryzyko niewarte żadnych pieniędzy, bo prowadzące do zjednoczenia Europy przeciwko Berlinowi, co było najważniejszą przestrogą kanclerza Adenauera.
Nie da się ukryć, że Polska z koronawirusa wychodzi poharatana okrutnie, ale dużo, dużo mniej niż Hiszpania czy Włochy, kraje, które jako jedyne otrzymają większą pulę finansową niż my. Jak się okazuje, bycie „złym ludem” Europy być może też zaczęło profitować, bo skoro oświecone koncepcje dotychczasowych elit okazały się pustosłowiem, warto posłuchać tych, którymi dotychczas straszono. Szczególnie, że chwała Bogu, rządzący Polską od trzech lat mówią o nowym, uczciwszym modelu europejskim, a nie tylko lamentują jak to się „ich krzywdzi”, co znaczyło początki pisowskich rządów.
A co będzie z tych programów? Tak naprawdę nikt nie wie, bo nigdy w ten sposób nie dysponowano takimi pieniędzmi. Jak wpłyną na rynki, czy nie stracą na wartości, jak się z tego pozbieramy, czy dystrybucja będzie sensowna? Oby poszło to tak, jak ostatnie negocjacje, ale efekty tak naprawdę zobaczymy. Martwienie się jednak na zapas byłoby – by zacytować bułhakowskiego Wolanda – nierozsądne. Zaletą wielkich kryzysów jest to, że się planuje na kilka miesięcy do przodu, a nie jak swojego czasu Vincent Rostowski, tworzy plany na 20 lat do przodu, w które wpisuje dochody, które zaistnieją „o ile coś odkryją”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/502266-o-dwoch-takich-co-zdobyli-polowe-planu-marshalla?fbclid=IwAR3mf432FvZd931HKwnwB5MkNggAUkWm0x-sc3xsmkopxMHUHaXqBD7oOsc