Ogłoszone przez Niemcy i Francję porozumienie w sprawie stworzenia wartego 500 mld euro europejskiego Funduszu Rekonstrukcji, który grantami wspierał będzie pogrążone w recesji gospodarki państw południa Europy wzbudziło entuzjazm euroentuzjastów. Można było czytać o przełomowej i właściwej decyzji, nowym przywództwie.
Jakie efekty propozycji Berlina i Paryża?
Nie ma sensu przytaczać tych wszystkich aktów strzelistych, którymi raczą nas przy okazji niemal każdej decyzji Paryża i Berlina, zwolennicy „orientacji europejskiej”. Nawet nie ma sensu zwracać uwagi na wylewane przez nich, też rutynowo, hektolitry pomyj i kaskady obelg na rzeczywistych czy urojonych przeciwników pomysłów formułowanych w Brukseli. Po pierwszych zachwytach przychodzi, miejmy nadzieję, że wszędzie, refleksja. Jest ona tym bardziej uprawniona, że zaczynamy mieć nieco więcej wiedzy, choć Komisja Europejska dopiero w połowie tygodnia ma przedstawić swój ponoć liczący 2 tys. stron plan powołania Funduszu (chodzi chyba o to aby nikt go nie przeczytał), jakie efekty dla Polski przynieść mogą propozycje Berlina i Paryża. Nawet jeśli nie odwołujemy się do polskiego interesu narodowego, to wyborcy winni poznać pierwsze oceny skutków zgłoszonych propozycji, bo to podatnicy w ostatecznym rachunku go zbudują.
Polska może być poszkodowana
Niemiecki dziennik Die Welt powołuje się na ekspertyzę Centrum Europejskich Badań Gospodarczych ZEW w Mannheim, której autorzy są zdania, że jeśli Europejski Fundusz Odbudowy zaproponowany przez Merkel i Macrona zostanie zbudowany ze składek wnoszonych przez państwa w relacji do ich potencjału gospodarczego, a przy dystrybucji grantów będzie brana pod uwagę skala spowolnienia gospodarczego, to Polska będzie z państw Europejskich relatywnie najbardziej poszkodowana. Netto dorzucimy do Funduszu 10,4 mld euro. Znacznie mniej niźli Niemcy, których Fundusz ma kosztować zależnie od sposobu liczenia składki netto (czyli wpłaty minus otrzymana pomoc) od 23 do 38 mld euro. Tylko, że Niemcy mają siedmiokrotnie większą gospodarkę od naszej. Co ciekawe, jak powiedział dziennikowi prof. dr. Friedrich Heinemann, kierujący zespołem, który przygotowywał ekspertyzę, wcale nie jest pewne, czy dystrybuowane przez Fundusz środki pomogą gospodarkom krajów, takich jak Włochy czy Grecja, które są zagrożone najgłębszą recesją. W jego opinii makroekonomiczne efekty planowanych transferów będą bardzo ograniczone z tego powodu, że ich wielkość, szacowana przez niemieckich badaczy, wyniesie od 2,2 proc. greckiego PKB do 1,4 proc. włoskiego. Znaczenie tych środków będzie tym większe im szybciej uda się je wytransferować do krajów potrzebujących wsparcia, bo mają one przede wszystkim stabilizować tamtejsze gospodarki w pierwszej fazie kryzysu. Jeżeli rozdział pieniędzy opierał się będzie nie tylko na skali spowolnienia gospodarczego, ale również na oczekiwanym wzroście bezrobocia, to Europa Środkowa ma szansę więcej otrzymać. Z tego powodu, że w krajach w których tak jak np. na Słowacji gospodarki są silnie związane z jedną branżą, w przypadku naszych południowych sąsiadów przemysłem samochodowym, skok bezrobocia może być duży. Ale znów nie dotyczy to Polski.
Z przecieków na które powołuje się dziennik Financial Times wynika, że w propozycji Komisji Europejskiej znajdą się też pomysły jak powiększyć dochody Brukseli. Jest to istotne również z tego powodu, że Fundusz Rekonstrukcji ma być długiem Wspólnoty i to Komisja dysponując jej budżetem będzie odpowiedzialna za obsługę i spłatę zadłużenia. Najprawdopodobniej będziemy świadkami zaproponowania przez Ursulę von der Leyen całej serii nowych, europejskich podatków, w tym powrotu do wartego 7 mld euro pomysłu opodatkowania plastikowych opakowań napojów. Kolejnym pomysłem nad którym myśli się w Brukseli jest wprowadzenie zmian na rynku uprawnień emisyjnych CO₂, co ma przynieść kolejne 10 mld euro. Opodatkowanie importowanych towarów w zależności od ich „śladu węglowego” ma dać kolejne, w zależności od metodologii liczenia od 5 do 14 mld euro. W grę wchodzi też opodatkowanie firm, które korzystają z rozmiarów rynku europejskiego i powraca nienowa już idea obłożenia podatkami firm działających w Internecie, oczywiście w większości spoza Europy.
Sprzeciw „oszczędnej czwórki”
Jednak kraje wchodzące w skład tzw. „oszczędnej czwórki”, czyli Austria, Szwecja, Holandia i Dania nie zamierzają ustępować i po sobotniej rozmowie ich liderów nadal podtrzymują wcześniej zgłoszoną ideę aby Fundusz Rekonstrukcji udzielał pożyczek a nie dystrybuował bezzwrotną pomoc. Państwa Południa Europy zaś nasilają presję polityczna. Premier Hiszpanii Pedro Sanchez również w sobotę powiedział, że jego kraj nie zaakceptuje Funduszu Rekonstrukcji jeśliby ten miał być zbudowany w oparciu o ideę udzielania pożyczek. Enrico Letta, były premier centrowego rządu Włoch powiedział portalowi Politico, że należałoby raczej mówić o „skąpej” a nie „oszczędnej” czwórce. Wypowiedzi te są z jednej strony świadectwem zaostrzających się wewnątrzunijnych kontrowersji, z drugiej zaś wynikają z poczucia kruchości pro-unijnej postawy tamtejszych społeczeństw. Paradoksem jest wszakże to, że najmniejszy entuzjazm Unia wywołuje wśród społeczeństw państw Zachodu, których elity tak bardzo lubią mówić o europejskiej solidarności i oskarżać innych, zwłaszcza na Wschodzie, o jej brak. Wyraźnie dowodzą tego właśnie opublikowane wyniki badania opinii publicznej przeprowadzonych na zlecenie Les Echos, Institut Montaigne oraz Radio Classique. Ankieterów interesowało jak Francuzi oceniają działanie władz różnych szczebli w obliczu pandemii. Wyniki są wymowne. 66 proc. Francuzów uważa, że z wyzwaniem jakim jest Covid-19 poradziły sobie departamenty, 61 proc. wskazuje na wspólnoty komunalne a 58 proc. mówi o regionach, ale tylko 31 proc. jest zdania, że rząd w Paryżu stanął na wysokości zadania. Jeszcze mniej jest zdania, że międzynarodowe organizacje „dały radę” 31 proc. mówi o WHO i tylko 20 proc. o Unii Europejskiej. Wpłynęło to na postrzeganie przez Francuzów celowości współpracy międzynarodowej. 34 proc. badanych mówi o tym, że warto aby Francja współpracowała, ale tylko z ograniczoną liczbą państw, 33 proc. w ogóle chciałoby polityki bardziej suwerennej a tylko 32 proc. opowiada się za wzmocnieniem Unii. Jednak kiedy zapytano Francuzów o celowość znoszenia ograniczeń na granicach, to 55 proc. z nich zalicza się do zwolenników pozostawienia barier na stałe.
Kryzys zaufania do UE
Wydaje się, że rzeczywiście mamy do czynienia z kryzysem zaufania do Unii Europejskiej, ale przede wszystkim w państwach „starej” Unii. Na tym tle sceptycyzm, czy ostrożność Europy Środkowej i Północnej jest zrozumiała, bo wiele wskazuje na to, że to my będziemy w niemałej części łożyć na ratowanie gospodarek południa. Rząd włoski zapowiada ogłoszenie, w najbliższej przyszłości, pakietu gruntownych reform gospodarczych i administracji publicznej. Szkoda, że nie zrobił tego w czasie ostatnich 20 lat, kiedy gospodarka kraju praktycznie się nie rozwijała.
Wracając do kwestii Funduszu Rekonstrukcji, to wydaje się, że tryb zgłoszenia propozycji przez Niemcy i Francję, oczekiwany jego kształt i sposób dystrybucji środków, a także narastająca presja aby nie dyskutować tylko przyjąć ogłoszone przez „wielkich” propozycje źle wróżą Europie Środkowej, w tym i Polsce. To co się dzieje można odczytać jako powrót polityki formułowanej w swoim czasie wprost przez Paryż abyśmy „siedzieli cicho”, teraz do tego dochodzi opcja abyśmy płacili cicho.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/501874-polska-moze-najwiecej-stracic-na-funduszu-rekonstrukcji