Musimy z tego wyciągnąć taki wniosek, że nie może być umiejscowienia produkcji o charakterze przemysłowym w jednych rejonach, a produkty – wożone po całej Europie. To musi być rozśrodkowane. Musimy postawić na mniejsze gospodarstwa, na rynki lokalne. Jeżeli mamy dbać o ekologię, to transport żywności na takie odległości jest ewidentnym bezsensem. Podraża koszty, żywność jest droższa dla konsumenta, natomiast rolnik nie ma z tego nic, ponieważ surowiec, który on wytworzy pokonuje bardzo duże odległości, zanim gotowy produkt z tego surowca trafi bezpośrednio do konsumenta
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany dr Zbigniew Kuźmiuk.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: KE przedstawiła w środę „Strategię na rzecz bioróżnorodności” oraz strategię „Od pola do stołu”, które wyznaczają kierunek zmian jakie powinny – jej zdaniem - zajść w rolnictwie i produkcji żywności w UE. Jak ocenia Pan te dwa dokumenty?
Eurodeputowany dr Zbigniew Kuźmiuk: Są one częścią europejskiego Zielonego Ładu i w dużej mierze dotyczą europejskiego rolnictwa. Z tego, co wiem, pan komisarz Wojciechowski do obydwu z nich wnosił pewien wkład. Ta pierwsza tradycyjnie mówi o zachowaniu bioróżnorodności w ogóle. W dużej części dotyczy to także rolnictwa. Mówiąc w dużym uproszczeniu, sprzyja ona rozwojowi gospodarstw rodzinnych, niedużych, bo to one są ostoją można powiedzieć bioróżnorodności.
Natomiast jeżeli chodzi o tą drugą, chodzi o to, żeby zapewnić europejskim konsumentom względnie tanią i zdrową żywność. Proponuje się w niej ograniczenia stosowania środków ochrony roślin, także nawozów, a w produkcji zwierzęcej - antybiotyków. To w oczywisty sposób budzi pewne niepokoje w środowiskach rolniczych, w tym w szczególności w rolnictwie przemysłowym, bo tam w dużej mierze używa się zarówno dużej ilości środków ochrony roślin, jak i antybiotyków.
Obydwie strategie mówią także o pewnych wyłączeniach ziemi rolniczej z produkcji, do 10 proc., także o pewnym procencie produkcji ekologicznej. Ale wszystko to, z tego co się orientuję z rozmów z komisarzem Januszem Wojciechowskim, jest pod kontrolą w tym sensie, że gdyby miało zagrozić dochodom rolniczym, bo to nie jest jeszcze oszacowane, to w oczywisty sposób komisarz ds. rolnictwa ma nie tylko możliwość, ale i obowiązek zablokowania tego rodzaju rozwiązań. Czyli krótko mówiąc, komisarz ds. rolnictwa będzie czuwał nad tym, żeby realizacja tych skądinąd słusznych strategii nie godziła w dochody rolnicze.
Jesteśmy w specyficznym okresie pandemii koronawirusa. Wspólna polityka rolna i rolnicy spisali się na medal. Do problemów z ochroną zdrowia, czy problemów gospodarczych na szczęście nie doszedł istotny problem z zapewnieniem europejskim konsumentom dostaw żywności. Wspólna polityka rolna się sprawdziła. Żywności w UE nie zabrakło. Jeżeli gdziekolwiek jej brakowało przez te ostatnie dwa czy trzy miesiące, to tylko ze względu na jakieś wpadki logistyczne, zahamowanie w transporcie, a nie ze względu na to, że Europa tą żywnością nie dysponowała. To potwierdza, że bezpieczeństwo żywnościowe jest rzeczą niesłychanie ważną, w związku z tym wspólną politykę rolną trzeba nie tylko podtrzymywać, ale i wzmacniać. To jest okazja także do rozmowy o ambitniejszym budżecie dla wspólnej polityki rolnej.
Jeśli już mówimy o tym budżecie, to unieważniona przez pandemię propozycja budżetu na lata 2021-2027 zakładała ciecia w wydatkach na wspólną politykę rolną. Nowa propozycja wieloletnich ram finansowych ma być przedstawiona za tydzień. Jaka ona będzie?
Mam nadzieję, że projekt ten będzie ambitniejszy. Zresztą myślę, że pan premier Morawiecki bardzo dobrze wyczuł czas – ten list, który napisał do 26 przywódców, także do szefowej KE i do szefa RE o konieczności zwiększania środków na wspólną politykę rolną o 10 proc. czyli o mniej więcej 36 mld jest trafiony czasowo w punkt. Mam nadzieję, że to zostanie wzięte pod uwagę nie tylko w świetle zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego w czasie pandemii przez europejskie rolnictwo, ale także właśnie tych dwóch strategii, które mówią o pójściu w stronę ekologiczną produkcji rolnej. A to w oczywisty sposób ogranicza produkcję przemysłową i tym samym ogranicza dochody. One muszą być w inny sposób po prostu zrekompensowane, jeżeli realizacja tych dwóch strategii ma się odbywać w spokoju społecznym.
Frans Timmermans powiedział, że „rolnictwo odpowiada za 10 proc. emisji gazów cieplarnianych, z tego 70 proc. powoduje hodowla”. Jak duże jest zagrożenie, że nowy Zielony Ład uderzy właśnie w małych rolników, rodzinnych?
Myślę, że akurat rodzinne gospodarstwa nie są zagrożone. Te dwie strategie, o których mówimy wychodzą naprzeciw gospodarstwom rodzinnym. Jeżeli te gospodarstwa będą chciały się rozwijać, to dzięki tym nowym pomysłom mają ku temu szanse. Na pewno w budżetach znajdą się na to pieniądze. Na pewno wsparcie dochodów takich gospodarstw będzie się musiało odbywać.
Pandemia koronawirusa przyniosła także inne ważne informacje, na przykład, że olbrzymia część żywności, czyli w zasadzie każdy produkt żywnościowy w ramach UE odbywa trasę przeciętnie – oczywiście to jest statystyka – 180 km. Musimy z tego wyciągnąć taki wniosek, że nie może być umiejscowienia produkcji o charakterze przemysłowym w jednych rejonach, a produkty – wożone po całej Europie. To musi być rozśrodkowane. Musimy postawić na mniejsze gospodarstwa, na rynki lokalne. Jeżeli mamy dbać o ekologię, to transport żywności na takie odległości jest ewidentnym bezsensem. Podraża koszty, żywność jest droższa dla konsumenta, natomiast rolnik nie ma z tego nic, ponieważ surowiec, który on wytworzy pokonuje bardzo duże odległości, zanim gotowy produkt z tego surowca trafi bezpośrednio do konsumenta.
Myślę, że pan komisarz Wojciechowski w niedługim czasie przedstawi tego rodzaju dane.
W tej sytuacji produkcja przemysłowa w rolnictwie musi być ograniczona.
O ile wzrosną koszty produkcji w nowej perspektywie finansowej?
Nie badałem tego i obawiam się, że takich badań nie ma. W każdym bądź razie do obydwu strategii, o których mówimy, pan komisarz Wojciechowski wprowadził takie zastrzeżenia, że te rozwiązania, o których mówię – chociażby wyłączenie pewnych obszarów z produkcji rolnej – muszą być zbadane pod kątem ich skutków dla rolnika. Jeżeli te skutki będą duże, to będą one wprowadzone pod warunkiem zrekompensowania strat poniesionych przez rolników. W przeciwnym razie zostaną zablokowane.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/501149-kuzmiuk-musimy-postawic-na-mniejsze-gospodarstwa-rolne