Biorąc pod uwagę skalę problemów wywołanych pandemią, osłabienie złotego było niewielkie – mówi w rozmowie z PAP główny analityk walutowy DM BOŚ Marek Rogalski. Jego zdaniem, nasza waluta szybko jednak tych strat nie odrobi.
Według Rogalskiego złoty w czasie pandemii zachował się i zachowuje się podobnie do innych walut regionu.
Nie można powiedzieć, że złoty jest szczególnie słaby i grozi nam kryzys walutowy. Porównując na przykład z turecką lirą, czy brazylijskim realem jesteśmy w zupełnie innej sytuacji, w Unii Europejskiej, co daje nam pewną stabilizację. Złoty, forint, czeska korona są kojarzone, jako przedsionek do strefy euro
— tłumaczy analityk.
Rogalski przyznał, że marzec dla złotego był bardzo nerwowy, inwestorzy wpadli w panikę, co było widać na rynku akcji, surowców i walut. Złoty wówczas wyraźnie się osłabił, choć w porównaniu z osłabieniem z 2008 r. widać, że rynek złotego jest zupełnie inny.
To rynek bardziej dojrzały. Poza tym - na szczęście - inwestorów na tym rynku nie było wielu, bowiem realne stopy procentowe były już ujemne. Inaczej mówiąc - na złotym się nie grało
— wyjaśnia Rogalski.
Zauważył, że przed wybuchem pandemii euro kosztowało ok. 4,30 zł, teraz kosztuje ok. 4,50 złotego, co oznacza spadek naszej waluty o ok. 6-7 proc.
Jak na skalę problemu, który mamy, to nie jest duży spadek
— ocenił.
Od końca marca widać stabilizację złotego. W zasadzie kwiecień nie przyniósł większych zmian, choć - wraz z powrotem nastrojów na giełdach - mógł nieco zyskać
— powiedział.
Analityk uważa, że złoty szybko nie odrobi strat.
Jeżeli pandemia zacznie się kończyć, sytuacja w gospodarce będzie się poprawiać, a z NBP nie pójdzie sygnał, że zmierzamy do końca skupu aktywów, to złoty będzie przez inwestorów postrzegany negatywnie. To będzie informacja, że finansujemy deficyt drukowaniem pieniędzy i złoty będzie się osłabiał
— uważa analityk.
Jego zdaniem to, co będzie się działo ze złotym w ciągu najbliższych miesięcy będzie też zależało od nastawienia inwestorów do rynków wschodzących. Zwrócił uwagę, że na przykład Brazylia, czy Turcja zaczęły wchodzić w etap bardzo poważnego kryzysu walutowego. To rynki, które problemy miały już wcześniej, a pandemia tylko je pogłębiła.
Jeśli będziemy mieli poważniejszy kryzys w Turcji, czy Brazylii, to myślę, że to się odbije w jakimś stopniu także na naszej walucie. Uważam, że w ciągu najbliższych miesięcy złoty pozostanie na obecnych poziomach - jeśli nic się na rynkach wschodzących nie wydarzy - albo będzie nieco słabszy, powyżej marcowych szczytów wobec euro i dolara
— mówi analityk.
Dodał, że wpływ na polską walutę może mieć sytuacja Włoch, które mają dużą nierównowagę budżetową i rosnące wyraźne zadłużenie. Jednocześnie kraj ten prosi UE o pomoc, której na razie nie dostaje.
To, że ciągle nic specjalnego tam nie stało wynika z tego, że cały czas mamy do czynienia ze skupem aktywów przez EBC, co oznacza, że rentowności są sztucznie utrzymywane na niskim poziomie. Ale EBC, w przeciwieństwie do Fed-u, limituje ten program. W pewnym momencie pieniądze się skończą
— zauważył.
Zdaniem Rogalskiego wkrótce inwestorzy mogą zacząć spekulować „pod słabe ogniwo w UE”, jakim teraz są Włochy, a kiedyś była Grecja.
Jeżeli euro będzie miało problemy w związku z ryzykiem destabilizacji w strefie euro, to złoty będzie tracił bardzo mocno do dolara, ale także wobec euro, choć mniej. Myślę, że teraz mamy przystanek przed perturbacjami, które mogą się pojawić w ciągu najbliższych kilku miesięcy
— ostrzegł.
Analityk mBanku
Zgodnie z oczekiwaniami, złoty na początku pandemii mocno stracił, ale potem ustabilizował się i - co jest zaskakujące - stabilizacja ta trwa cały czas - mówi PAP analityk z biura maklerskiego mBanku Rafał Sadoch.
Zdaniem Sadocha w pandemii sprawdził się scenariusz, z którym mamy do czynienia w czasach kryzysowych, czyli „ucieczki w kierunku bardziej bezpiecznych przystani” i odpływu od walut bardziej ryzykownych, do których zaliczany jest także złoty.
Od samego początku kryzysu pandemii złoty bardzo silnie stracił na wartości zarówno, jeśli patrzymy na relacje do dolara, jak i euro. Po kilku dniach wartość polskiej waluty ustabilizowała się i - co jest zaskakujące - ta stabilizacja trwa do dziś, nieprzerwanie od ponad sześciu tygodni
— mówi analityk.
Zauważył, że ustabilizował się także kurs euro do dolara, po początkowym osłabieniu wspólnej waluty. Podobnie zachowują się kursy walut krajów naszego regionu: korony i forinta.
Inaczej jest z innymi walutami rynków wschodzących, jak na przykład turecką lirą, która jest w nieporównywalnie gorszej sytuacji niż złoty - cały czas znajduje się pod presją i traci zarówno wobec euro, jak i dolara.
Sadoch przyznał, że stabilizacja złotego ma co prawda miejsce na niskich poziomach, ale zaskoczeniem jest utrzymujący się brak większej zmienności w notowaniach polskiej waluty.
Analityk porównał złotego do cen innych ryzykownych aktywów, na przykład akcji, które mocno zostały przecenione na początku pandemii.
Akcje stopniowo, mozolnie odrabiają straty, tymczasem polska waluta - przeciwnie, cały czas pozostaje słaba
— powiedział.
Jego zdaniem można znaleźć kilka argumentów tłumaczących to zjawisko. Wyjaśnił, patrząc bowiem z historycznego punktu widzenia złoty pozostawał silnie skorelowany z dolarem, cieszył się też znacznie większą płynnością, niż inne waluty naszego regionu.
To Ameryka jawi się, jako region, który może pierwszy wychodzić z pandemii, prezydent Donald Trump mówi bardzo wyraźnie, że nawet jeżeli odmrożenie gospodarki będzie wiązało się z drugą falą zachorowań i wzrostem liczby zgonów, to i tak trzeba to zrobić
— mówi analityk. To przekonuje inwestorów i generuje popyt na dolara.
Z drugiej strony, nawet jeżeli będziemy mieli do czynienia z drugą falą pandemii i wycofywaniem się z luzowania obostrzeń, to dolar i tak jest postrzegany, jako bezpieczne aktywo, do którego inwestorzy uciekają się w trudnych czasach. Więc bez względu na to, jaki będziemy mieć scenariusz, część inwestorów będzie chciała mieć dolara w swoich portfelach
— powiedział.
Dlatego próżno szukać szans, żeby złoty mógł znacząco odbić, zyskać na wartości w drugiej połowie tego roku
— uważa analityk.
Zwrócił uwagę, że na parze euro/złoty ukształtowało się bardzo silne wsparcie w okolicy 4.50, którego poziom ciężko będzie obniżyć. Nie wykluczone nawet, że kurs złotego wobec wspólnej waluty spadnie do około 4.60 do końca roku.
Sadoch nie spodziewa się, że podobnie, jak w przypadku akcji, wartość złotego wróci w najbliższym czasie do poziomów sprzed epidemii.
Rynek akcji kieruje się innymi prawami. W przypadku Stanów Zjednoczonych jest wspierany działaniami rezerwy federalnej, tam ten trend jest bardzo mocny, a inwestorzy mimo recesji, wykorzystują przeceny do kupowania papierów. Złoty z pewnością nie ma takich gwarantów, jak rynek akcji w USA w postaci Fed
— powiedział.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: RAPORT O STANIE EPIDEMII
mly/PAP
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/499555-analitycy-niewielkie-oslabienie-zlotego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.