Katie and Jim DiGangi, małżeństwo prowadzące farmę mleczną w Wisconsin, przez ostatnie tygodnie zmuszone zostało do wylewania całej swej dziennej produkcji – 75 tys. litrów mleka trafiało do ścieków. Tysiące kilometrów dalej w Polsce, która jest największym w Unii Europejskiej producentem mięsa drobiowego, 90 proc. producentów, jak informuje Portal Spożywczy, stanęło w obliczu upadłości. Wszystko to za sprawą dramatycznie szybko, w obliczu pandemii i wprowadzonych ograniczeń w przemieszczaniu się, zmieniających się warunków rynkowych. Nie tylko chodzi o to, że niemal całkowicie wysechł niemały przecież rynek zaopatrzenia restauracji, kawiarni i instytucji, które kiedyś określano mianem zakładów żywienia zbiorowego, ale również dlatego, że zmienił się system dostaw, transportu, pakowania i magazynowania żywności. Zmienił na tyle szybko, że mało kto miał czas aby do nowych warunków się przygotować, nie mówiąc już o przystosowaniu. Po drugiej stronie tego łańcucha zaopatrzenia, którą zajmują konsumenci, sytuacja też nie jest wesoła, bo dostępny na rynku asortyment uległ bolesnej redukcji, a w niektórych krajach już zaczęto mówić o możliwych niedoborach żywności, czy wręcz o głodzie.
To co się dzieje na rynku zaopatrzenia w żywność jest tylko jednym i to drobnym elementem większej układanki, z której wyłania się obraz gospodarki w czasach po Covid-19. Gospodarki, która najprawdopodobniej będzie różniła się znacznie od tej do której przywykliśmy, bo będzie musiała odpowiadać na inne wyzwania i w związku z tym wykształci inne instytucje, również społeczne. A co gorsze, niedługo, bo dosłownie za kilka tygodni okaże się, że narzędzia do których odwołały się rządy większości państw rozwiniętych są nie tylko niezmiernie drogie, ale również dramatycznie nieskuteczne. I wówczas zmuszeni zostaniemy, do przemyślenia zasad którymi rządzi się nasze życie gospodarcze.
Taką perspektywę kreśli Dennis J. Snower, profesor ekonomii, którego analizę opublikował właśnie Brookings Institution, renomowany amerykański, liberalny think tank. Warto przyjrzeć się diagnozom Snowera, bo są one w wielu obszarach nie tylko szokujące, ale również niezwykle inspirujące. Otóż jego zdaniem dotychczas zastosowane narzędzia wsparcia gospodarek, a tylko państwa grupy G-20 zapowiedziały wydanie 5 bilionów dolarów, w perspektywie krótkoterminowej, kilku tygodni, konieczne w dłuższym horyzoncie okażą się całkowicie nieskuteczne. Będą nie tylko wyrzuceniem pieniędzy w błoto, ale mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Dlaczego? Z prostego powodu. Otóż są to narzędzia, które ludzkość wykształciła w czasie poprzedniego wielkiego kryzysy, czyli Wielkiej Depresji lat trzydziestych ubiegłego wieku, kiedy głównym problemem było osłabienie popytu. Po to aby wyjść z zaklętego koła – brak pieniędzy u konsumentów, brak popytu, ograniczanie produkcji przez przedsiębiorstwa, redukcja zatrudnienia, brak pracy i co za tym idzie brak pieniędzy – świat uciekł się do lekarstwa zaproponowanego przez ekonomistów ze szkoły Keynesa i stworzył to co nazwano później automatycznymi stabilizatorami koniunktury. W sytuacji osłabienie koniunktury państwo zaczyna więcej wydawać (np. wypłacając zasiłki lub zaczynając inwestycje publiczne) a to w efekcie wprawia całą maszynerię gospodarki na powrót w ruch. Tylko, że obecny kryzys ma zupełnie, zdaniem Snowera inną naturę. Chodzi o to, że łańcuchy produkcji i zaopatrzenia, gdyby patrzeć na nie z punktu widzenia polityki dystansu społecznego składają się z czynności, które są wykonywane w warunkach dystansu i takich, które wymagają zgromadzenia większej grupy ludzi w jednym miejscu. I tu powstają wąskie gardła, które ograniczają skalę produkcji a przez to mamy do czynienia z kryzysem podaży. Ożywienie popytu prze wysłanie ludziom pieniędzy na konta nie wiele w tym zakresie zmieni, a przynajmniej nie szybko. Uciekając się do przykładów rolniczych to o ile chów drobiu może mieć miejsce w warunkach dystansu społecznego, o tyle przygotowanie mięsa wymusza zastosowanie linii produkcyjnej, która jest z natury swojej zaprzeczeniem zasad rozproszenia ludzi. Podobnie transport – przewożenie może być zdystansowane ale magazynowanie i sprzedaż już nie. A przynajmniej nie od razu. Można sobie wyobrazić dostosowanie linii produkcyjnych i magazynów do nowych zasad funkcjonowania w zakresie dystansu społecznego, ale przecież nie od razu. Wymaga to zarówno czasu, jak i znaczących nakładów. Samo dolewanie pieniędzy do systemu niczego nie zmieni, jeśli nie ma podaży towarów a te w związku z wprowadzonymi ograniczeniami produkowane są i dostarczane, jeśli w ogóle, znacznie wolniej. Pół biedy, jeśli ograniczenia znikną za kilka tygodni, ale taka perspektywa, jest mało prawdopodobna.
Zdaniem Snowera nie zmieni tego nawet odkrycie szczepionki, bo publikowane przed obecną pandemią ale przez wszystkich lekceważone analizy i opracowania wieściły, że świat w związku z urbanizacją, zmianami klimatycznymi i chemizacją rolnictwa, wkracza w epokę pandemii, które mogą powtarzać się regularnie. Kiedy nadejdzie następna nie wiemy, ale czy ktokolwiek na świecie po doświadczeniach obecnej pójdzie na ryzyko biernego czekania na kolejną bez uprzedniego się do niej przygotowania? Gospodarki zaczną w związku z tym trochę przypominać samochody zaopatrzone w pasy bezpieczeństwa. Na co dzień wydają się one niepotrzebne, ale trzeba jeździć na wszelki wypadek zapiętym, aby nie przekonać się ile kosztuje lekkomyślność w tym względzie. Tylko różnica polega na tym, że przebudowa łańcuchów zaopatrzenia, tego jak zorganizowane są nasze fabryki, tego w jaki sposób pracujemy, konsumujemy i spędzamy wolny czas będzie operacją znacznie kosztowniejszą i dłużej trwającą niźli zaopatrzenie samochodów w pasy bezpieczeństwa. Jak zlikwidować to co Snower nazywa Wielkim Ekonomicznym Niedostosowaniem, w gruncie rzeczy dziś nie wiadomo. Stare narzędzia z pewnością nie będą skuteczne. Zdaniem Snowera jednym ze skutków obecnej pandemii będzie wzrost znaczenia sektora publicznego, który w większym stopniu zobligowany będzie do sterowania zmianami, które będą musiały nastąpić, ale co się ostatecznie wyłoni jest dziś wielką niewiadomą. Jest on też zdania, i to jest chyba najsłabsza część jego analizy, że w obliczu rysujących się wyzwań ludzkość zechce zjednoczyć swoje wysiłki i będzie wspólnie rozwiązywała problemy. Wydaje się to trochę myśleniem życzeniowym. Ale jedna z jego konkluzji warta jest podkreślenia. Otóż z racji tego, że nie wiemy jak potoczą się wydarzenia, narody winny samodzielnie szukać drogi wychodzenia z obecnego kryzysu. Paradoksalnie im więcej takich samodzielnych polityk, tym dla ludzkości lepiej, bo któraś z nich okaże się najlepszą. I wówczas inni będą mogli pójść wytyczonym traktem. Snower tego nie pisze, wierząc, że altruistyczne motywy zwyciężą i ludzkość na końcu tej drogi będzie ze sobą współpracować, ale możliwy jest też drugi scenariusz. Państwo, czy grupa państw, która wymyśli najlepsze rozwiązanie dzisiejszych problemów zdominuje świat na najbliższe kilkadziesiąt lat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/497193-gospodarka-ktora-znamy-juz-sie-nie-odbuduje