Polska Grupa Lotnicza, w której skład wchodzi LOT, poinformowała dzisiaj, że odstępuje od transakcji kupna niemieckich linii lotniczych Condor. Zakup, który miał być krokiem milowym w stronę budowy silnej pozycji polskiego przewoźnika narodowego w Europie, stał pod znakiem zapytania już od chwili wybuchu pandemii koronawirusa.
W tej chwili większość linii lotniczych na świecie musi zmagać się z następstwami pandemii, która uziemiła już setki samolotów. Wiele z tych linii nie przetrwa. Są już pierwsze bankructwa. W marcu upadły brytyjskie linie Flybe, w fatalnej sytuacji znajduje się kilku innych przewoźników, zwłaszcza tych, którzy mieli problemy jeszcze przed wybuchem pandemii. Dotyczy to m.in. włoskiej Alitalii, niskokosztowego Norwegiana oraz belgijskich linii Brussels Airlines. Zwłaszcza losy tego ostatniego przewoźnika mogą być interesujące dla polskiego czytelnika. Brussels Airlines należą do grupy Lufthansy i gdy kłopoty belgijskiej linii pogłębiły się, jej kierownictwo zwróciło się z prośbą o pomoc do niemieckiego właściciela. Jednak Lufthansa, która sama zmaga się z konsekwencjami zamrożenia ruchu lotniczego, nie śpieszy się dziś z udzieleniem wsparcia. Niemiecki przewoźnik uziemił już większość samolotów i zlikwidował swoją niskokosztową spółkę Germanwings. W tej sytuacji nie ma mowy o żadnej pomocy dla Brussels Airlines i liniom grozi upadek (inną rozpatrywaną opcją jest nacjonalizacja). Można domyślać się, że podobny los groziłby dziś również polskim liniom LOT, gdyby parę lat temu trafiły do grupy Lufthansy.
LOT, podobnie jak większość branży, znalazł się w trudnej sytuacji, ale nie jest na szczęście zagrożony upadkiem. Analitycy rynku lotniczego przewidują, że polski przewoźnik, dzięki swojej wcześniejszej agresywnej strategii rynkowej, ma szansę przeżyć tsunami wywołane pandemią. Nie dają natomiast dużych nadziei mniejszym operatorom z naszego regionu, takim jak czeskie linie CSA, rumuński Tarom czy liniom z Bałkanów i Ukrainy. Jeżeli zamrożenie ruchu lotniczego przedłuży się na wakacje, a na razie wiele na to wskazuje, to rynek lotniczy Europy Środkowej może czekać prawdziwe spustoszenie. Powstałą lukę wypełnią w przyszłości – jak się dziś przewiduje – posiadający relatywnie duże zasoby kapitałowe przewoźnicy niskokosztowi tacy jak węgierski Wizzair czy irlandzki Ryanair. Przetrwają też największe grupy lotnicze z Europy Zachodniej, takie jak IAG (w której skład wchodzi m.in. British Airways i hiszpańska Iberia), Lufthansa oraz Air France-KLM. Niewykluczone zresztą, że chude lata zdoła także przeżyć niemiecki Condor, zwłaszcza że Lufthansa zrezygnowała właśnie z powołania własnego konkurencyjnego przewoźnika czarterowego.
Branża lotnicza jest szczególnie wrażliwa na wszelkie zawirowania pojawiające się na świecie, takie jak wojny, ataki terrorystyczne czy gwałtowne skoki cen paliw. Za każdym razem po takich zawirowaniach znikało z rynku wiele linii lotniczych. Jednak obecna pandemia ogarnęła cały świat, co sprawia, że zagrożeni są – choć w różnym stopniu – właściwie wszyscy. Coraz częściej się mówi, że bez zorganizowanej pomocy finansowej ze strony państw (lub instytucji ponadnarodowych takich jak Unia Europejska) dojdzie wkrótce do fali spektakularnych bankructw. Oczywiście w uprzywilejowanej pozycji będą ci przewoźnicy, którzy mają większą siłę przebicia, a zatem najwięksi i najlepiej zorganizowani. LOT w tej konkurencji znajduje się gdzieś w środku, jest zbyt duży, aby nagle zniknąć, ale zarazem zbyt mały, aby dopchać się do największych środków (jeśli się pojawią). Rezygnacja z zakupu Condora utrwali tę średnią pozycję naszych linii, ale w obecnej sytuacji LOT nie miał innego wyjścia. Gdy nadchodzi huragan nikt rozsądny nie myśli o pójściu na zakupy, ale o tym, jak zapewnić sobie przetrwanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/495628-lot-zrezygnowal-z-kupna-condora-pandemia-pustoszy-rynek