Po tym jak rządy większości europejskich krajów prześcigały się w deklarowaniu wsparcia i pomocy dla małego i średniego biznesu w związku z pandemią, teraz przychodzi czas sprawdzenia na ile obietnice przekształcają się w rzeczywistość. Od razu trzeba powiedzieć, że jest z tym bardzo różnie.
Rząd niemiecki udostępnił w połowie marca nieograniczone linie kredytowe rozpoczynając politykę, którą federalny Minister Finansów Olaf Scholz porównał do użycia bazooki, po to aby walczyć z nadciagającym kryzysem. Deklaracje te oznaczające w praktyce zerwanie z wieloletnią polityką Berlina nade wszystko ceniącego sobie równowagę a w ostatnich latach nadwyżkę budżetu miały przede wszystkim powstrzymać małych i średnich przedsiębiorców, którzy tworzą w Niemczech 70 proc. wszystkich miejsc pracy przed rozpoczęciem zwolnień. W świetle wprowadzonych regulacji niemieckie firmy, które na koniec 2019 roku znajdowały się w dobrej kondycji finansowej uzyskiwały możliwość otrzymania kredytów płynnościowych do wysokości nawet 1 mld euro. Wszystkie środki gwarantowane są bankom komercyjnym przez władze federalne za pośrednictwem państwowego banku rozwoju KfW. W szczególnych wypadkach, tak jak to miało miejsce w ubiegły piątek, kiedy specjalny kredyt w wysokości 1,8 mld euro uzyskał zagrożony upadłością niemiecki gigant turystyczny TUI, pomoc przekraczająca deklarowany limit też jest uruchamiana. Jednak po niemal dwóch tygodniach obowiązywania specjalnych regulacji pomocowych w Niemczech, w czasach, kiedy każda godzina jest na wagę setek miejsc pracy, rezultaty tego programu, zdaniem dziennikarzy opisujących jak działa on w praktyce, są co najwyżej umiarkowanie optymistyczne. Po tym jak system wystartował bardzo sprawnie i pierwsza firma, która złożyła wniosek o 110 tys. euro pomocy – piekarnia z Meklemburgii otrzymała środki następnego dnia system się po prostu zatkał. I o ile działa on względnie sprawnie w przypadku małych firm, które ubiegają się o kredyty płynnościowe do wysokości 3 mln euro, o tyle w przypadku średnich i większych obraz jest bardziej złożony – powiedział dziennikowi Financial Times Rainer Kirchdörfer, członek zarządu Stiftung Familienunternehmen, organizacji zrzeszającej niemieckie firmy rodzinne. Innym zagrożeniem, sygnalizowanych przez ekonomistów, jest to, że w obliczu gwarantowania przez państwo 90 proc. kredytów, a słychać w Niemczech głosy, że winno to być nawet 100 proc., banki ich udzielające przez palce patrzą na sytuację finansowa wnioskodawców, co w efekcie może przełożyć się na lawinowy wzrost długu publicznego, jeśli pożyczkobiorcy nie będą w stanie spłacić zaciągniętych zobowiązań.
Jeszcze gorzej sytuacja ze wspieraniem małego i średniego biznesu wygląda w Wielkiej Brytanii, która uruchomiła programy wsparcia o wartości 330 mld funtów. Ich beneficjentami może być 5,8 miliona brytyjskich firm zatrudniających ponad 16 mln osób. Najprawdopodobniej jednak skala wykorzystania tych środków będzie znacznie skromniejsza, bo system nie jest w stanie przetworzyć masy napływających wniosków, które zresztą są powszechnie krytykowane za nadmierny i niepotrzebny stopień ich skomplikowania. Mimo, że do środy ubiegłego tygodnia wpłynęło 130 tys. aplikacji od firm, to liczba udzielonych pożyczek jest więcej niż skromna i wyniosła 983. Brytyjskie banki znalazły się w ogniu krytyki publicznej za to, że żądały gwarancji na majątku pożyczkobiorców, mimo, że kredyty te są w 90 proc. gwarantowane przez państwo. Innym problemem są obawy samych pożyczkobiorców, czy w trudnych czasach po Covid-19 sytuacja poprawi się na tyle, że w ogóle będą w stanie spłacić teraz zaciągnięte zobowiązania. Mam 56 lat – powiedział dziennikarzom BBC Shaun Francis, prowadzący niewielką firmę – i dlaczego mam brać kredyt mając mały dochód a gospodarka być może przez wiele lat będzie dochodzić do siebie.
We Francji, której władze ogłosiły rozpoczęcie wartego 45 mld euro programu wspierającego przedsiębiorstwa, które znalazły się w trudnościach w wyniku epidemii i mogą rozpocząć zwolnienia nie mając środków na wynagrodzenia, z powodów biurokratycznych opóźnienia w wypłacie pieniędzy dochodzą już do 10 dni. Mimo, że ogłoszenie programu miało miejsce 17 marca.
W Europie, gdzie biurokracja, centralizacja i niewydolność systemów informatycznych są głównymi barierami uniemożliwiającymi szybkie uruchomienie programów wsparcia dla małego biznesu w Europie, to na tym tle Szwajcaria jest chyba jedynym państwem, któremu udało się zbudować system sprawnie i szybko działający. Warto skorzystać z doświadczeń Helwetów.
Matthias Knauer, właściciel firmy Ilkely, powiedział dziennikarzom Financial Times, że wypełnienie jedno-stronnicowego (dosłownie) elektronicznego wniosku o udzielenie kredytu pomocowego, jaki jest wymagany w Szwajcarii, zajęło mu dosłownie minutę lub dwie. Nawet on był zdziwiony, kiedy po kolejnych 30 minutach na rachunek jego firmy wpłynęły pieniądze z banku. Władze Szwajcarii względnie późno, bo dopiero 25 marca ogłosiły wart 20 mld franków szwajcarskich pakiet wsparcia dla małych firm. Ale już w ciągu tygodnia wypłacono 15 mld, pozytywnie odpowiadając na 76 034 złożonych wniosków, co spowodowało, że program został podniesiony do poziomu 40 mld. System działający w Szwajcarii jest prosty i dwustopniowy. Firmy są uprawnione do uzyskania natychmiastowej pożyczki nie przekraczającej 10 proc. ich rocznych przychodów ograniczonej do 500 tys. franków. Wnioski rozpatrują wyłącznie banki, których 121 władze zaprosiły do uczestnictwa w przedsięwzięciu. Niektóre z nich, największe takie jak UBS musiały specjalnie po to aby być w stanie obsłużyć jednorazową falę wniosków przesunąć pracowników z innych działów. Banki wykorzystując dane, którymi dysponują i własne systemy informatyczne są w stanie niezwykle szybko określić skalę pomocy. Pożyczki w tej transzy są nieoprocentowane i w 100 proc. gwarantowane przez państwo.
Druga transza pomocy w ramach której wypłacane są kredyty do wysokości 20 mln franków jest w 85 proc. gwarantowana przez państwo, które pobiera 0,5 proc. odsetek. Pozostałą część kredytu dopłacają banki, stosując w tym wypadku rynkowe zasady. Podobnie jak i w pierwszej transzy kredytów operatorem systemu są banki, a administracja publiczna praktycznie w dystrybucji środków nie uczestniczy. I to jest, jak się wydaje powód dlaczego Szwajcarom udało się zbudować jak do tej pory najsprawniejszy system wspierania małych i średnich firm w Europie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/494536-uczmy-sie-od-szwajcarow-jak-wspierac-male-i-srednie-firmy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.