Niedawne video-spotkanie liderów państw Unii Europejskiej, pierwotnie zaplanowane jako krótka, niemalże techniczna wymiana poglądów, zakończyło się fiaskiem. Późniejsza „wymiana uprzejmości” między liderami państw Unii Europejskiej za pośrednictwem mediów zwiastuje kryzys w relacjach między Północą a Południem, który trudno będzie przezwyciężyć.
Chodzi o propozycję lansowaną przez rządy Włoch, Hiszpanii i Francji a popieraną prze 6 mniejszych państw Unii (Słowenia, Grecja, Irlandia, Luksemburg, Belgia i Portugalia), wszystkie należące do też do strefy euro, aby na potrzeby walki z ekonomicznymi skutkami pandemii Covid-19 wypuścić wspólne, unijne obligacje, które już przez media określane zostały mianem korona-bondów.
Wopke Hoekstra, minister finansów Holandii, kraju, który obok Niemiec, Austrii i Finlandii najsilniej sprzeciwia się tej propozycji zaproponował w odpowiedzi aby unijni specjaliści przebadali dlaczego niektóre kraje Wspólnoty nie mają żadnych finansowych rezerw na trudne czasy, które właśnie nadchodzą. Na to zareagował premier Portugalii Antonio Costa, który nazwał słowa holenderskiego ministra „odrażającymi”. A potem, po uspokajających wypowiedziach premiera Holandii Marka Rutte powtórzył określenie „odrażające” i dodał, że „nie mamy czasu na słuchanie holenderskich ministrów finansów, tak jak to robiliśmy w 2008, 2009, 2010 i kolejnych latach”. Przestrzegł też unijnych przywódców, że „albo Unia Europejska zrobi to co jest dziś niezbędne, albo to będzie jej koniec.”
Trochę tylko oględniejszy w sformułowaniach w ocenie telekonferencji przywódców Wspólnoty był premier Hiszpanii Pedro Sanchez, który na początku tygodnia zaproponował emisję europejskich obligacji o wartości co najmniej 200 mld dolarów, po to aby państwa Unii miały środki na walkę z nadciągającą falą zwolnień i wysokim bezrobociem. Zarzucił on przeciwnej takim rozwiązaniom kanclerz Merkel, że ta „nie rozumie powagi chwili” i zażądał od wszystkich państw Unii, aby porzucić język „okrągłych sformułowań” i liczonego w tygodnie czasu na zastanowienie zwłaszcza w sytuacji kiedy „mój kraj jest na krawędzi zdrowotnej katastrofy”. W odpowiedzi, jak informuje hiszpański dziennik „El Pais” miał od niemieckiej kanclerz usłyszeć „Pedro jeśli czekasz na korona-bondy, to one nigdy się nie pojawią”.
W hiszpańskich mediach pełno jest wypowiedzi specjalistów, którzy zwracają uwagę, że jedną z przyczyn, obok beztroski gabinetu Sancheza, który nie przygotował kraju i nie wdrożył odpowiednio wcześnie środków mogących przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się epidemii, dramatycznej sytuacji kraju są narzucone Madrytowi przez Brukselę pod naciskiem państw Północy Europy po ostatnim kryzysie i realizowane przez poprzednie rządy ostre cięcia w sferze publicznej. Wydatki na ochronę zdrowia w Hiszpanii tylko w latach 2008 – 2013 spadły o 13,6 proc., czyli 10 mld euro i nigdy nie wróciły do poziomu sprzed kryzysu 2008 roku.
Spór między krajami Południa i Północy Europy dotyczy w gruncie rzeczy kwestii kto i w jakim stopniu ponosił będzie ciężary związane z wydobywaniem gospodarek z recesji. Kraje domagające się wspólnej emisji europejskich obligacji chcą w istocie taniej pozyskiwać kapitał na międzynarodowych rynkach. Wszystkie mają niekorzystną relację długu publicznego do PKB. Czołówka europejskiego rankingu w tym zakresie, poczynając od Grecji (178,2 proc. długu do PKB) a kończąc na zajmującą szóste miejsce w tym zestawieniu Hiszpanię (97,9 proc.) to państwa, które domagają się emisji europejskich korona-obligacji. Byłby to instrument finansowy gwarantowany przez wszystkie państwa Unii a w węższym wydaniu te, które posługują się wspólną walutą. W tym i te oczywiście, które przez lata starały się przestrzegać wymagań Brukseli w sprawie relacji długu do PKB. W efekcie mogłyby być one przez to znacznie tańsze, niźli papiery dłużne emitowane przez kraje które przez inwestorów traktowane są jako niestabilne, a geograficznie niemal wyłącznie znajdują się na południu Europy. W praktyce przyjęcie tego rozwiązania oznaczały by, jak napisał w liście do europejskich liderów Charles Michel „podzielenie się kosztami”, które trzeba będzie ponieść na ożywienie europejskich gospodarek. Wielu ekonomistów i polityków państw Północy jest zdania, że jest to kolejna próba „jazdy na gapę” ze strony beztroskich elit tych krajów Południa, które przez lata uprawiały rozrzutną politykę wydatków publicznych a ich społeczeństwa żyły po prostu „ponad stan”.
Wofgang Münchau, komentator Financial Times, a wcześniej przez lata redaktor niemieckiej edycji tego największego europejskiego dziennika ekonomicznego napisał, że kontrowersja dotycząca korono-obligacji „jest dla strefy Euro tym czym Brexit był dla Wielkiej Brytanii – kwestią ideologiczną. Nikt nie zmieni swego nastawienia, a przynajmniej nie w wyniku racjonalnej debaty. Jesteś albo tu albo tam”.
Źle to wróży dla przyszłości strefy Euro, której kraje jeszcze niedawno miały być „silnikiem napędowym” Unii Europejskiej, a dziś jak zauważa Münchau, „jeśli ona pęknie to nie wiadomo czy w sposób uporządkowany, czy chaotyczny”, ale obserwując podział między zwolennikami emisji korona-obligacji a przeciwnikami „można łatwo określić gdzie będzie przebiegała linia podziału”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/493472-korona-obligacje-dziela-panstwa-strefy-euro
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.