W ostatnich dniach w popularnym hiszpańskim dzienniku internetowym „El Correo de Madrid” ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem „Dlaczego Hiszpania schodzi na psy, a Polska zamienia się w potęgę?”.
Autor artykułu Nicolino Peralta przypomina, że w roku 1989 po 44 latach komunizmu Polska była krajem biednym i zapóźnionym pod każdym względem, a w tym samym czasie, po 3 latach członkostwa w UE, Hiszpania cieszyła się największym wzrostem gospodarczym, inwestycjami i konsumpcją.
W ostatnich latach sytuacja jest diametralnie różna - pisze hiszpański dziennik, „Polska zmierza do statusu potęgi, a Hiszpania schodzi na psy” i uzasadnia, że wzrost gospodarczy w Polsce średniorocznie wynosi 4 proc., prawie nie ma bezrobocia, a młode pokolenie nie zna słowa kryzys. W Hiszpanii jest dokładnie odwrotnie wzrost gospodarczy oscyluje w granicach 1 proc. PKB, bezrobocie wynosi kilkanaście procent, a wśród ludzi młodych, co czwarta osoba jest bezrobotna.
Autor artykułu podkreśla, że źródłem tego sukcesu jest bezpieczeństwo prawne, które stało się „marką firmową kraju”, które daje pewność działania zarówno obywatelom, jak i firmom.
To stwierdzenie ma szczególne znaczenie w sytuacji, kiedy praworządność w Polsce jest kwestionowana i to zarówno przez opozycję parlamentarną w naszym kraju, jak i instytucje europejskie, i z tego powodu jesteśmy w UE na cenzurowanym.
W tekście o Polsce podkreśla się jeszcze, że podatki w naszym kraju są umiarkowane, stąd firmy krajowe i zagraniczne widzą tutaj dobre miejsce do inwestowania i tworzenia nowych miejsc pracy.
Autor zwraca uwagę także na problem imigracji. Podkreśla, że Polska przyjmuje, ale tylko na określony czas, pracowników głównie z krajów sąsiednich, ale tylko pod warunkiem, że imigranci znajdują w naszym kraju zatrudnienie.
Tezy artykułu potwierdzają dane Eurostatu, który na początku lutego tego roku podał wstępne dane dotyczące wzrostu gospodarczego za 2019 rok, z których - między innymi - wynika, że mimo spowolnienia wzrost gospodarczy w Polsce był blisko 4 razy szybszy, niż w krajach strefy euro.
Wzrost gospodarczy w Polsce wyniósł 4 proc. PKB, natomiast średnia dla krajów strefy euro wyniosła tylko 1,1 proc. PKB, dla całej Unii Europejskiej wzrost był trochę wyższy i wyniósł 1,4 proc. PKB.
Bardzo słaby wzrost odnotowały Niemcy - tylko 0,6 proc. PKB, jeszcze niższy wzrost odnotowały Włochy, zaledwie 0,1 proc. PKB, trochę lepiej wypadła gospodarka francuska - 1,3 proc. PKB i gospodarka hiszpańska - 1,6 proc. PKB.
Na zaniżenie poziomu wzrostu krajów strefy euro decydujący wpływ miał słaby wzrost gospodarczy w Niemczech, który - jak już wspomniałem - wyniósł zaledwie 0,6 proc. PKB (bez uwzględnienia czynników sezonowych) i był najniższy od 6 lat.
O skracaniu dystansu do krajów „starej” Unii świadczą dane podane ostatnio przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW).
Według MFW w 2019 roku PKB na mieszkańca mierzony siła nabywczą walut narodowych, wyniósł dla Polski blisko 33,9 tys. USD, natomiast dla Portugalii 33,7 tys. USD. A więc po 15 latach członkostwa w UE wyprzedziliśmy pod względem „bogactwa” drugi kraj „starej” UE, 4 lata wcześniej wyprzedziliśmy Grecję, ale głównie dlatego, że PKB tego kraju, w wyniku trwającego kilka lat kryzysu gospodarczego, zmniejszyło się o blisko 1/3.
Tak naprawdę dopiero wyprzedzenie Portugalii jest sygnałem, że wyraźnie skracamy dystans do najbardziej rozwiniętych krajów Europy Zachodniej. Co więcej, wszystko na to wskazuje, że ten proces będzie trwał dalej, bo polska gospodarka rozwija się 3-4 razy szybciej niż gospodarki „starej” UE.
To szybkie nadrabianie dystansu przez Polskę do najbardziej rozwiniętych krajów UE dostrzegają dziennikarze w krajach Europy Zachodniej, natomiast spora część polskich od kilku lat zajmuje się nieustannym atakowaniem obecnego rządu i jego zaplecza parlamentarnego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/489642-dlaczego-hiszpania-schodzi-na-psy-a-polska-sie-zmienia